Grbić rozpoczął pracę z kadrą niemal z marszu, bez sparingów. Mimo to w Ottawie i Sofii jego zespół wyglądał bardzo dobrze. We wtorek w Ergo Arenie było dużo gorzej. Po udanym początku polscy siatkarze nie potrafili zapanować nad własnymi błędami. Choć doprowadzili do tie-breaka, rewanż za porażkę z Iranem na igrzyskach olimpijskich w Tokio tym razem się nie udał. Przepisy, które obowiązują w tegorocznej Lidze Narodów, nie przewidują odgrywania przed meczem hymnów państwowych. Organizatorom spotkania w Gdańsku udało się jednak nieco nagiąć regulamin i polscy kibice tradycyjnie odśpiewali a cappella “Mazurek Dąbrowskiego". Wybrzmiał także hymn rywali. Siatkarze Grbicia, sklasyfikowani w Lidze Narodów znacznie wyżej od rywali, szybko zaznaczyli swoją przewagę. Byli skuteczni w kontratakach, postawili rywalom szczelny blok. Już przy stanie 10:6 dla gospodarzy trener Iranu Behrouz Ataei Nouri poprosił o przerwę. Po niej mistrzowie świata popełnili kilka błędów, jak atak w antenkę Bartosza Kurka, ale utrzymywali przewagę. Do tego asem serwisowym rywali zaskoczył Marcin Janusz. Skończyło się pewnym zwycięstwem 25:21, choć po kilku nieudanych akcjach Grbić skorzystał z przerwy. Świetna seria Mateusza Bieńka nie wystarczyła. Iran postraszył zagrywką Turniej w Gdańsku jest szansą przede wszystkim dla Bartosza Bednorza. Z powodu urazów przyjmujący nie mógł wystąpić ani w Ottawie, ani w Sofii. We wtorek dostał więc od Grbicia szansę w podstawowym składzie, w otoczeniu siatkarzy, którzy mają odgrywać w drużynie Serba pierwszoplanowe role. Bednorz wprowadził się do gry mocną zagrywką, ale nie uniknął błędów w ataku. Inna sprawa, że Janusz w pierwszym secie chętnie do niego zagrywał - przyjmujący dostał 10 piłek, na punkty zamienił połowę. Potem jednak i serwis Bednorza zaczął szwankować. A na początku drugiej partii do głosu w końcu doszli goście - po mocnej zagrywce Amirhosseina Esfandiara prowadzili 7:3. Straty udało się jednak błyskawicznie odrobić: wystarczył blok Mateusza Bieńka i kąśliwy serwis Aleksandra Śliwki. Irańczycy jeszcze raz byli jednak w stanie odskoczyć na cztery, a nawet pięć punktów. Największe problemy gospodarze mieli z przyjęciem zagrywki. W końcówce serią mocnych serwisów rywali rozbił Bieniek, który niemal w pojedynkę odrobił cztery punkty i doprowadził do remisu 21:21. Zadowolony Grbić tylko poklepał go po ramieniu, ale nawet ten zryw nie wystarczył - to Iran wygrał 25:23. CZYTAJ TEŻ: Mocne otwarcie mistrzów Europy. Pokazali moc w Gdańsku Błędy, nad którymi trudno było zapanować. Szalony pościg w czwartym secie Irańczycy przyjechali do Polski walczyć o przepustkę do turnieju finałowego Ligi Narodów. Są na granicy czołowej ósemki, która zapewnia grę w Bolonii. Radzą sobie nieźle, choć drużyna została mocno przebudowana - jest w niej tylko dwóch zawodników, którzy przed rokiem występowali w Tokio. Podrażnieni mistrzowie świata już na początku trzeciej partii odskoczyli na cztery "oczka" - ponownie w polu zagrywki szalał Bieniek, punkt serwisem dorzucił też Kurek. Na przerwę techniczną zeszli z aż siedmiopunktowym zapasem. Później przytrafił im się jednak niewytłumaczalny przestój i po kilku minutach przegrywali 14:15. Problemem wciąż było przyjęcie, mnóstwo polskich zagrywek lądowało z kolei w siatce. Gdy w końcówce z blokiem zderzył się Kurek, to Iran odskoczył na trzy punkty. Strat odrobić się nie udało, "Biało-Czerwoni" przegrali 22:25. Początek czwartego seta nie był lepszy, goście szybko wypracowali cztery punkty przewagi. Grbić nie czekał - tym razem na dłużej posłał na boisko Jana Firleja i Karola Kłosa. Nowy rozgrywający mocniej postawił na ataki środkiem, wciąż można było liczyć na Kurka. Po bloku Bednorza mistrzowie świata przegrywali już tylko 17:18. Ale Irańczycy tego wieczoru nie pozwalali tak łatwo wytrącić się z równowagi. Wydawało się, że wytrzymają nawet dwa asy serwisowe wprowadzonego z ławki Tomasza Fornala. W końcu obronili nawet piłkę setową dla Polski. Ostatecznie jednak to gospodarze po porywającej końcówce wygrali 27:25 - seta rozstrzygnął blok Bieńka. Pierwszy tie-break i dotkliwa porażka W tym sezonie polscy siatkarze nie grali jeszcze tie-breaka. W składzie pozostał Fornal, ale po chwili na parkiet wrócił Śliwka. Po raz kolejny "Biało-Czerwoni" zagapili się jednak na początku seta i już po kilku minutach przegrywali 2:8. Chaos w obronie, błędy w przyjęciu, zablokowane ataki. Grbić tylko kiwał z niedowierzaniem głową i przywołał z ławki Kamila Semeniuka. Na niewiele się to zdało. Jego drużyna utknęła w jednym ustawieniu i nie zdążyła odrobić strat. Przegrała aż 7:15. W środę reprezentację Polski czeka dzień przerwy. Kolejny mecz rozegra w czwartek, gdy o godz. 20 podejmie reprezentację Chin. Azjatycki zespół dzień wcześniej zagra w Ergo Arenie z Holandią, w środę odbędzie się tu także mecz Słowenia - Serbia. Iran - Polska 3:2 (21:25, 25:23, 25:22, 25:27, 15:7) Iran: Esmaeilnezhad, Jelveh, Ebadipour, Vadi, Tiukhteh, Esfandiar - Hazratpour (libero) oraz Saadat, Fazel, Sharifi, Sarlak Polska: Kurek, Kochanowski, Bednorz, Janusz, Bieniek, Śliwka - Zatorski (libero) oraz Kaczmarek, Firlej, Kłos, Butryn, Semeniuk, Popiwczak (libero), Fornal CZYTAJ TEŻ: Reprezentant Polski skrytykował były klub. Dyrektor z Warszawy reaguje