- W tej chwili przemawia do mnie to, że osiągnęliśmy sukces, który jest bardzo wyjątkowy. W perspektywie czasu na pewno będzie on sporym osiągnięciem. Odczucia są różne, każdy z nas przechodzi przez to, co się wydarzyło w finale na swój sposób. Ja jestem zadowolony i szczęśliwy z moim kolegów, z siebie i całej drużyny. Nie czuję, że porażka 0:3 boli - rozsądnie budował przekaz Huber, choć emocje aż w nim buzowały. Norbert Huber: Po ludzku to ciężki medal, przypomina mi wypowiedzi trenera To jest bardzo trudny moment dla każdego sportowca. Pozornie powinieneś być jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie, bo zostajesz drugim zawodnikiem najbardziej elitarnej imprezy sportowej świata. O medalu olimpijskim marzy mnóstwo sportowców, a tylko nieliczni są w stanie dostąpić tego przywileju. Nie przez przypadek Bartosz Kurek powiedział, że wielu jego kolegów dałoby się pokroić, aby być na jego miejscu, ale... Kapitan Orłów też miał problem, by okazywać radość. Przeważają po prostu najświeższe odczucia, czyli fakt, że chwilę temu zszedłeś z placu gry pokonany. Rywal świętuje, odbiera wszelkie honory, odegrany jest hymn narodowy, a ty stoisz w poczuciu, że w najważniejszym momencie nie postawiłeś kropki nad "i". Huber zapewnia, że choć Francuzi grali na bardzo wysokim poziomie i w kluczowych momentach setów budowali przewagę, po naszej stronie nie pojawiła się bezsilność. - Mieliśmy swoje szanse. Mieliśmy chyba ze dwie kontry w trzecim secie, ale grali dobrze. My graliśmy słabiej, a oni lepiej, więc można powiedzieć, że może kolejnego dnia to my byśmy wygrali - uśmiechnął się 25-latek rodem z Podkarpacia. Siatkarz Jastrzębskiego Węgla wrócił także do wydarzeń z trzeciego seta, gdy Francuzi prowadzili już 24:20. Wtedy na pole zagrywki wszedł Wilfredo Leon, który miał już swój genialny moment w tie-breaku z USA w półfinale, gdy zamknął mecz swoją największą bronią. Tym razem także dźwigał wielką presję i straty Polaków topniały, aż zrobiło się 24:23 dla gospodarzy. W tym momencie nasz przyjmujący raz jeszcze zaryzykował, ale tym razem nie zdołał napisać być może najbardziej cennego powrotu w dziejach polskiej siatkówki. I po chwili "Trójkolorowi" utonęli w radości, broniąc złota na swojej ziemi. Huber o słowach Fornala. "No Leo, może zaserwujesz jeszcze pięć asów" Zapytany, co sobie pomyślał, gdy Wilfredo wszedł na zagrywkę i straty się zmniejszały, odparł: - Przypomniały mi się słowa Wilfredo, kiedy mówi o swojej wierze, o tym co czuje w takich momentach. Pamiętałem też słowa Tomka Fornala, kiedy trener Francuzów Andrea Giani wziął czas. Wtedy powiedział: "no Leo, może zaserwujesz jeszcze pięć asów". To były trochę takie nierealne słowa, ale też możliwe w kontekście tego, że z Wilfredo na zagrywce wszystko może się zdarzyć, tak jak śpiewała pani Lipnicka - roześmiał się Norbert. Opowiedział także obszernie o tym, jak wyglądały dwa ostatnie dni, gdy drużyna miała już gwarancję olimpijskiego srebra. - Dla mnie to było życie w niepewności, jak czują się moi koledzy, co z Pawłem Zatorskim, co z Marcinem Januszem. Marcina dzień wcześniej nie było na treningu, więc wiedzieliśmy że wraca do zdrowia, ale nie byliśmy do końca świadomi tego, jak się czuje. I tego, czy będzie w stanie wyjść na boisko - podzielił się rozterkami nasz środkowy. Zmierzył się także z kwestią tego, czy jeden z dwóch najcenniejszych medali w kieszeni przed finałem powodował większy luz i zmniejszenie presji, czy wręcz przeciwnie. - Presja jest każdego poranka, kiedy budzę się i myślę o tym, co mogę zrobić, a czego może nie zrobię. Nie mieliśmy już presji, mieliśmy spokojną głową, czyli taką, że jesteśmy w stanie osiągnąć to, o czym marzymy i myślimy. Ale musimy pamiętać, że to jest tylko sport, a żeby ktoś mógł wygrać, to drugi musi przegrać. W finale przegraliśmy, ale wygraliśmy wicemistrzostwo olimpijskie i jest się z czego cieszyć - zaakcentował Huber. Artur Gac, Paryż