Wilfredo Leon całkiem niedawno otrzymał polskie obywatelstwo. Chce związać przyszłość z naszym krajem, grać w reprezentacji Polski i osiągać z nią sukcesy. Zarząd PZPS podjął w czwartek decyzję, że wystąpi do światowej federacji o zgodę na jego grę w naszej drużynie narodowej. Cudowne dziecko kubańskiej siatkówki O utalentowanym Kubańczyku świat usłyszał, kiedy miał zaledwie 14 lat. Wtedy właśnie zadebiutował w seniorskiej reprezentacji swojego kraju podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich w Pekinie. Trzy lata później został kapitanem drużyny narodowej mając zaledwie 17 lat! Największym sukcesem, jaki odniósł z reprezentacją Kuby był srebrny medal mistrzostw świata w 2010 roku i brąz Ligi Światowej dwa lata później. Miejsc na podium najważniejszych imprez pewnie byłoby więcej, ale wielu kubańskich siatkarzy wykorzystywało wyjazdy na zawody, żeby "wyrwać się" z kraju, jednego z ostatnich we współczesnym świecie bastionu komunizmu. Wilfredo Leon wybrał inną drogę. W 2012 roku, po przegranych eliminacjach do igrzysk olimpijskich w Londynie, zrezygnował z gry w reprezentacji . - - Z Kuby wyjechał oficjalnie. Bardzo długo załatwialiśmy wszystkie dokumenty, żeby tak się właśnie stało. Nie informowaliśmy federacji, po zakończeniu sezonu 2012, że on chce wyjechać. Dlatego zdążył zaliczyć wojsko, studia, przeprowadzić rodziców do Hawany. Gdyby poinformował o tym wcześniej, to nie byłoby szans tych wszystkich rzeczy przeprowadzić. Zostałoby to przyblokowane - wspomina w rozmowie z Interią Andrzej Grzyb, menedżer Wilfredo Leona. Konsekwencją jego decyzji był dwuletni okres karencji - w tym czasie nie mógł nigdzie grać. Przeprowadził się do Polski, trenował w Rzeszowie. W 2014 roku podpisał kontrakt z rosyjskim Zenitem Kazań. Według nieoficjalnych informacji zarabia 450 tysięcy euro za sezon. To w siatkówce gigantyczne pieniądze. Takie kontrakty mają tylko wielkie gwiazdy. Głodny gry Wilfredo Leon poprowadził swój nowy klub do zdobycia Pucharu Rosji (2014), mistrzostwa Rosji (2015) i triumfu w Lidze Mistrzów (2015). O skali jego talentu boleśnie przekonała się Asseco Resovia. W meczu o złoto Final Four w Berlinie podopieczni Andrzeja Kowala przegrali z Zenitem 0:3, a pierwszoplanową postacią w rosyjskiej ekipie był właśnie Wilfredo Leon. W tym spotkaniu zdobył aż 18 punktów, popisał się m.in. sześcioma asami serwisowymi. Oprócz pucharu Ligi Mistrzów otrzymał również nagrody indywidualne - MVP oraz dla najlepszego przyjmującego Champions League. Rosjanie go kusili, wybrał Polskę Taki gracz, jak Wilfredo Leon, to poważne wzmocnienie każdej reprezentacji. Najbardziej starali się Rosjanie "przeciągnąć" na swoją stronę Kubańczyka. "Sborna" ma mocarstwowe zapędy i nie szczędzi grosza, żeby je zrealizować. A tu taka okazja. Kusili Wilfredo Leona, ale on jednak wybrał Polskę. - Przede wszystkim ma dziewczynę Polkę. Planują za rok ślub. Po drugie, Polak jest jego menedżerem. Mamy długoletnią umowę. Pomagaliśmy załatwić mu wszystkie formalności związane z jego wyjazdem, treningami w Rzeszowie itd. Jeżeli chodzi o grę w reprezentacji Polski, to pieniądze zupełnie nie interesują Wilfredo. Jego interesuje stricte cel sportowy. Z drugiej strony mieszka teraz w Rosji, więc doskonale zna uwarunkowania, jakie tam są. Mimo że Kazań jest bardzo specyficznym, pozytywnym miastem, to jednak zdaje sobie sprawę z tego, że życie w Rosji jest podobne do tego na Kubie, jeżeli chodzi o politykę i tego typu sprawy. Wygodniej jest żyć w Polsce, w Unii Europejskiej - tłumaczy Andrzej Grzyb. 14 lipca Wilfredo Leon otrzymał polskie obywatelstwo. "Składam deklarację, że zrobię wszystko, co będzie w mojej mocy, by zasłużyć na wielki zaszczyt, jakim jest dla mnie gra w reprezentacji Polski. Otrzymanie polskiego obywatelstwa dało mi olbrzymią motywację do tego, by prezentować się jak najlepiej w każdym nadchodzącym turnieju i swoją grą przekonać do siebie selekcjonera "Biało-czerwonych"" - napisał w oświadczeniu Wilfredo Leon. To tak, jakby Lionel Messi chciał grać dla Polski Taka sytuacja w polskim sporcie to ewenement. W piłce nożnej, koszykówce, czy innych dyscyplinach mamy lub mieliśmy naturalizowanych zawodników, ale nie takiej klasy. To tak, jakby Lionel Messi czy Cristiano Ronaldo chcieli grać w piłkarskiej reprezentacji Polski. W tym porównaniu nie ma ani odrobiny przesady. Wilfredo Leon ma doskonałe warunki fizyczne (201 cm wzrostu), a jego wyszkolenie techniczne jest na najwyższym poziomie. W każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła jest wybitny i trudno doszukać się u niego słabych punktów. Sebastian Świderski, były reprezentant Polski, a obecnie dyrektor sportowy ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle, zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz. "Przegląd sytuacji albo się ma, albo nie ma. To bardzo ciężko wytrenować. Od początku jego kariery widać, że ma to wrodzone" - podkreślił Świderski. Światowe potęgi nie mają obiekcji, żeby posiłkować się obcokrajowcami. Tak czynią Rosjanie, Włosi, Francuzi, Niemcy. - Dlaczego mamy odstawać od tego trendu? - pyta Świderski i dodaje: Dobrem narodowym jest oczywiście reprezentacja, mistrzowie świata, którzy udowodnili, że potrafią grać w siatkówkę. Jeśli jednak można do tej układanki zawodników dołożyć jednego fenomenalnego siatkarza, to jak najbardziej jestem za. Takiej okazji PZPS nie zamierza przegapić. Siatkarska centrala pomagała w uzyskaniu przez Wilfredo Leona polskiego obywatelstwa, a teraz oficjalnie chce zwrócić się do światowych władz o zgodę na występy tego znakomitego zawodnika w biało-czerwonych barwach. Sam siatkarz takie dokumenty już złożył. Sytuacja jednak nie jest prosta i wszystko wskazuje na to, że przyjdzie nam trochę poczekać na debiut Wilfredo Leona w koszulce z orłem na piersi. - W najbardziej optymistycznej wersji, to mógłby grać od lutego przyszłego roku. 28 stycznia 2013 roku wylądował w Polsce. Teoretycznie od 1 lutego 2016 roku mógłby już być brany pod uwagę do gry w reprezentacji Polski. To oczywiście wersja optymistyczna. Osobiście myślę, że ludzie z zarządu FIVB, a są tam Brazylijczycy, Amerykanie, Rosjanie, którzy boją się konkurencji z Polską na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro, będą przeciągać te procedury tak, żeby decyzje podejmować po igrzyskach. Bardziej realny jest występ Wilfredo Leona w ekipie "Biało-czerwonych" na mistrzostwach Europy w 2017 roku w Polsce - wyjaśnił Andrzej Grzyb. Trener Orłów Stephane Antiga nie widzi problemów, żeby Wilfredo Leon grał w kadrze. "Skoro ten system tak w tej chwili działa, a jeden z najlepszych graczy na świecie chce grać dla "Biało-czerwonych" i ponosić te same wyrzeczenia jak reszta, to jest u nas mile widziany" - stwierdził Francuz. "Oczywiście, jeśli będzie mógł dla nas grać to znajdzie się w składzie tylko wtedy, gdy będzie lepszy niż inni gracze. Czyli będzie traktowany tak, jak każdy w moim zespole" - zaznaczył selekcjoner mistrzów świata. Czy grozi nam drugi Katar? Jak to w takich sytuacjach bywa, pojawiają się również wątpliwości i nie wszystkim taki pomysł się podoba. Jednym z argumentów przeciwników jest to, że odnosimy sukcesy bez pomocy z zewnątrz i zagraniczny zaciąg nie jest nam potrzebny. Inna sprawa, to blokowanie miejsca rodzimym talentom, a takich nam nie brakuje, jak choćby Mateusz Bieniek, który w tym sezonie przebojem wdarł się do podstawowego składu reprezentacji. Ktoś powie: No dobrze, ale to przecież tylko jeden gracz. To prawda, ale zostanie stworzony precedens. Jak pomysł z Wilfredo Leonem "wypali", to może wywołać pokusę, aby sięgnąć po następnych. Łatwiej jest bowiem ściągnąć ukształtowanego zawodnika, niż przez wiele lata szkolić i wydawać duże pieniądze na następców Mariusza Wlazłego czy Michała Winiarskiego. - Jestem przeciwnikiem asymilowania zawodników, którzy występowali kiedykolwiek w innych reprezentacjach, bo dojdzie niedługo do takiego kuriozum, jak na mistrzostwach świata w piłce ręcznej, gdzie zespół Kataru był stworzony z samych obcokrajowców. Występowało tam dwóch rodowitych Katarczyków. Dla mnie jest to sytuacja nie do pomyślenia - zaznaczył były libero reprezentacji Polski Krzysztof Ignaczak. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek powiedział kiedyś: W reprezentacji powinni występować tacy piłkarze, którzy czują się Polakami. Którzy są Polakami. Kogo mam na myśli? Takich ludzi, którzy mówią po polsku, którzy ten język rozumieją. Nikt nie może powiedzieć o sobie, że jest Polakiem jeżeli nie zna swojego języka. Z problemem z tzw. "farbowanymi lisami" polski futbol mierzył się jeszcze całkiem niedawno. Obecnie w kadrze prowadzonej przez Adama Nawałkę naturalizowanych zawodników prawie nie ma, a były czasy, że stanowili dużą część kadry. Wilfredo Leon po polsku nie mówi, poza podstawowymi zwrotami. - Do ślubu i tak musi się go nauczyć - uspokaja jego menedżer. Z tym może być różnie. Pewnie pomogłaby gra w naszej lidze, ale to na dzień dzisiejszy raczej nie wchodzi w grę. - Nie jesteśmy w stanie rywalizować pod względem finansowym z takim Zenitem Kazań, czy kilkoma zespołami z Turcji. Wierzę, że niektóre polskie kluby stać by było na zatrudnienie Wilfredo Leona. Natomiast zakontraktowanie tylko jego, nie jest gwarancją sukcesu, bo musi przecież mieć jeszcze kogoś do pomocy - zaznaczył Świderski. - Zachowajmy chociaż jedną dyscyplinę bez tego multinarodowego zaciągu - apeluje Ignaczak. A co o tym sądzą kibice? Zachęcamy do udziału w ankiecie i wyrażania swoich opinii w komentarzach. Autor: Robert Kopeć