Jerzy Mielewski, Polsat Sport: Spotykamy się na kilka godzin przed wylotem reprezentacji Polski do Rimini. Zacznijmy od tego, co nas czeka w najbliższym czasie, bo wiadomo, że igrzyska olimpijskie są najważniejsze. Jakie cele na Ligę Narodów? Co chcecie osiągnąć w "bańce" w Rimini? Wilfredo Leon, przyjmujący reprezentacji Polski: Po pierwsze, chcemy być zdrowi. Po drugie, chcemy grać na wysokim poziomie i budować formę na igrzyska. Po trzecie, chcemy zdobyć medal Ligi Narodów, chcemy poprawić wynik z poprzedniej edycji.Wtedy to był inny skład. Marzyliście o awansie na igrzyska olimpijskie i to był główny cel. Impreza w Tokio została przesunięta. Czy to w jakikolwiek sposób skomplikowało drogę do upragnionego złotego medalu?- Tak, ale liczę, że będziemy w dobrej formie. Wszyscy trenujemy na wysokim poziomie i na pewno będziemy walczyć.Polska jest głównym faworytem do złotego medalu na igrzyskach?- Tak wszyscy mówią.Kto będzie najgroźniejszym rywalem?- Brazylia, Stany Zjednoczone. Jak zawsze groźni będą Rosjanie i Włosi.A Francja?- To mocny zespół, ale ma swoje problemy. Jest kilka drużyn, na które trzeba będzie uważać.Wilfredo, twoje siatkarskie życie i prywatne też było skomplikowane. Miało różne momenty. W 2012 roku zrezygnowałeś z gry w reprezentacji Kuby. Czekałeś siedem lat, żeby ponownie zagrać w drużynie narodowej. Tęskniłeś za siatkówką reprezentacyjną?- Oczywiście, brakowało mi tego. Grałem w klubie na bardzo wysokim poziomie, ale chciałem występować w reprezentacji Polski. W końcu się udało i jestem z tego bardzo zadowolony. Teraz jest ten moment, w którym mogę pokazać, że jestem Polakiem i że chcę zrobić wszystko dla naszego kraju. Gdyby wtedy, w 2012 roku reprezentacja Kuby zakwalifikowałaby się na igrzyska olimpijskie, to myślisz, że twoje życie mogłoby się potoczyć inaczej?- Nie miałoby to znaczenia, bo i tak miałem swoje plany. Jestem człowiekiem, który lubi spędzać czas z rodziną, a jak tego mi brakuje, to trudno mi się skupić na pracy. Wtedy podjąłem decyzję, że to mój ostatni rok gry dla Kuby. Gdybyśmy awansowali, to zrezygnowałbym po igrzyskach.Czyli twoja droga byłaby taka sama?- Dokładnie.2010 rok - zdobywasz z reprezentacją Kuby wicemistrzostwo świata. W wielkim finale przegraliście wtedy z Brazylią. Miałeś wówczas 17 lat i w tak młodym wieku byłeś już na siatkarskim szczycie. Co więcej, debiutowałeś w reprezentacji jako 14-latek. Pamiętasz ten debiut, z kim wtedy graliście?- Zadebiutowałem w meczu z Rosją. Przegrywaliśmy 0:2. Wszedłem na boisko, zdobyłem kilka punktów i wygraliśmy seta, ale ostatecznie Rosjanie byli lepsi. Byłem z siebie zadowolony, bo pierwszy raz wystąpiłem przeciwko tak mocnej drużynie, jaką wtedy była Rosja. Na boisku czułem się bardzo dobrze, zrobiłem wszystko na co było mnie wtedy stać. Ale miałeś wtedy 14 lat i grałeś przeciwko dorosłym facetom. Sprawdzaliśmy, czy nie ma błędu, ale tak rzeczywiście było. Powiedz dlaczego wybrałeś siatkówkę? Jesteś tak wszechstronnie wyszkolony, przygotowany motorycznie, że sprawdziłbyś się zapewne w wielu innych dyscyplinach.- W mojej rodzinie są sportowcy. W siatkówkę grali moja mama i wujek. Byłem bardzo aktywny dzieckiem i mama wystraszyła się mojej energii i dlatego skierowała mnie w stronę sportu. Impuls wyszedł właśnie od niej. Na początku była to zabawa. Zaczynałem z trenerem dziewcząt, który bez problemów się zgodził. Ja miałem 6-7 lat, a dziewczyny 10. One już ćwiczyły z piłkami, a ja uczyłem się techniki. Potem zacząłem trenować z chłopakami. W tym samy czasie zajmowałem się też baseballem i też dobrze mi szło. Pokochałem jednak siatkówkę, a to dzięki mamie i wujkowi, bo często z nimi oglądałem tę dyscyplinę. Wybrałem tę drogę, którą podążam do dziś.Twoja kariera napędzała się. Trafiłeś w końcu do Zenita Kazań, z którym zdobyłeś wszystko. Opowiedz o klimacie rosyjskiej siatkówki, co tam się działo? Bartosz Bednorz, który reprezentuje barwy Zenita mówi, że jesteś tam bogiem. Dlaczego wielu Polakom nie udaje się w Rosji? To jest jednak liga specyficzna. Każdy, kto z niej wraca, mówi, że nie jest łatwo. Tobie się udało. Dlaczego tak się dzieje? Oczywiście jesteś świetnym siatkarzem, ale mentalność tam musi być specyficzna, żeby odnieść sukces.- Liga rosyjska jest najtrudniejsza i nie chodzi tylko o granie w siatkówkę. Dużo się podróżuje i przez to nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek. Trzeba mocno pracować na siłowni, żeby utrzymać formę. Po drugie, Rosja to wielki kraj i często zmienia się strefy czasowe. Dla mnie jest to spory minus. Grałem tam długo i dużo wygrałem. To, co mi bardzo pomogło w Rosji, to kwestia mentalna. Dużo pomogła mi moja rodzina, z którą codziennie rozmawiałem. Udało mi się uniknąć depresji przez te cztery lata tam spędzone. Na pewno nie jest łatwo grać w Rosji. Musiałeś pocieszać Bartka Bednorza? Ten sezon nie był taki, jaki sobie Bartek wymarzył. Rozmawialiście na ten temat?- Tak. Myślę, że grał dobrze. Może nie wszystko ułożyło się idealnie, ale pokazał, że stać go na grę na wysokim poziomie w Rosji.ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w drodze do wielkiego finału Ligi Mistrzów wyeliminował właśnie Zenit. Ty z Perugią zdobyłeś wicemistrzostwo Włoch, w Lidze Mistrzów też odpadliście jak Zenit. Rozmawialiście o ZAKS-ie? Jak oceniliście postawę tego zespołu w sezonie?- Moim zdaniem ZAKSA grała niesamowicie.Spodziewałeś się, że ZAKSA może tak dobrze grać w siatkówkę?- Przyznam szczerze, że się nie spodziewałem, ale po każdym meczu byłem pod wrażeniem. Mieli naprawdę trudną drogę do finału, w którym pokazali, że są najlepsi. Wielkie brawa dla ZAKS-y.Widziałeś kiedyś płaczącego Nikolę Grbicia?- Widziałem, właśnie w Weronie, w Lidze Mistrzów. Wielka praca trenera, wielka praca zawodników i całego sztabu.Masz dobre kontakty z Olkiem Śliwką. Widać, że złapaliście nić porozumienia. Olek został MVP finału Ligi Mistrzów, jak ty w barwach Zenita. To dla niego wielka sprawa.- Dokładnie. Olek grał fenomenalnie w finale i bezapelacyjnie zasłużył na tytuł MVP. Nie byłem na finale, bo serce bardzo mnie bolało - sam chciałem zagrać w tym meczu, ale całe spotkanie obejrzałem i widziałem popisy Olka.Jest jeszcze jedno gorące nazwisko w Polsce. To Kamil Semeniuk po raz pierwszy powołany do reprezentacji. Jak oceniasz tego zawodnika? Wydaje się, że zrobił niesamowity postęp. Jak widzisz jego przyszłość w reprezentacji?- Bardzo dobry zawodnik i kolega poza boiskiem. Mało mówi, ale dużo robi. Przyznasz, że jeśli chodzi o reprezentacją i twoją pozycję, czyli przyjmującego, to konkurencja jest potężna. Wilfredo Leon, Michał Kubiak, Tomasz Fornal, Bartosz Kwolek, Bartosz Bednorz, Olek Śliwka, Kamil Semeniuk...- Artur SzalpukMożemy tak wymieniać i wymieniać. Chyba żadna reprezentacja na świecie nie dysponuje takim potencjałem.- Dokładnie. Na mojej pozycji mamy bardzo dużo dobrych zawodników i dzięki temu trener ma w czym wybierać. Ty i Michał Kubiak jesteście wymieniani, jako absolutni pewniacy. Jesteś przekonany, że na igrzyska pojedziesz.- (śmiech) Dużo pracuję i to przynosi efekty. Daję z siebie wszystko na każdym treningu.Czytałem jeden z wywiadów z Tobą, w którym mówiłeś, że przeżywałeś debiut w reprezentacji Polski. Rzeczywiście tak było? To był dla ciebie trudny moment zdając sobie sprawę, że cała Polska czeka na Wilfredo Leona? Czułeś presję podczas debiutu?- Nie do końca, bo nieco wcześniej miałem okazję spotkać się z kibicami. Byłem wtedy po ciężkich treningach na siłowni, moja forma nie była optymalna.Czy Vital Heynen czymś cię zaskoczył, kiedy był twoim trenerem w klubie? Czy czegoś cię nauczył? Czy w ogóle Wilfredo Leon może się jeszcze czegoś nauczyć?- Mam jeszcze dużo do nauczenia. Praca z Vitalem była doskonała. W wielu elementach zrobiłem krok naprzód. Trener powtarza, że codziennie można się czegoś nauczyć i to jest prawda. Vital pokazuje nam, że codziennie możemy robić coś nowego i poprawiać swoje umiejętności.Powiedz tak szczerze. Pokłóciłeś się kiedyś z Vitalem?- Oczywiście. Sport to są emocje i wiem, że Vital nie robi tego specjalnie. Mi też udzielają się emocje. Między nami wszystko jest w porządku i szybko zapominamy o takich chwilach. Lubicie się?- Tak, tak.To nas uspokoiłeś. Liga Narodów rozpoczyna się w piątek. Do rozegrania 15 meczów. Wszystkie spotkania można oglądać na sportowych kanałach Polsatu. Dla was ta impreza, to jednak etap przygotowań do igrzysk. Tak do tego podchodzicie?- Dokładnie, ale jesteśmy ambitni i nie wychodzimy na boisko, żeby tylko rozegrać mecz. W Lidze Narodów też chcemy osiągnąć sukces i dlatego celujemy w medal, ale również w odpowiednie przygotowanie, głównie mentalne, do igrzysk.To jest inna Liga Narodów niż zwykle. W jednym miejscu, we włoskim Rimini, system trzy mecze i trzy dni przerwy. Z twojej perspektywy to lepiej czy gorzej, bo słyszałem takie opinie z ust siatkarzy, że ten system jest lepszy niż gra co tydzień.- Są plusy i minusy. Będziemy skoszarowani w jednym hotelu, praktycznie bez możliwości wychodzenia na zewnątrz. 70 procent czasu spędzimy w pokojach. Jestem ciekawy, jak to będzie wyglądało tam na miejscu, jak to wszystko będzie zorganizowane dla tylu drużyn również pod kątem treningowym. Z tego co wiem, to każda drużyna dostanie trzy godziny. Dla jednych to będzie dużo, dla innych mało. Zobaczymy.Gdzie będziesz grał w przyszłym sezonie? Pojawiają się pogłoski, że przenosisz się do St. Petersburga.- W Perugii mam jeszcze rok ważny kontrakt. Zostaję i walczę dalej.I jeszcze jedna rzecz. Czy Wilfredo Leon będzie właścicielem klubu PlusLigi? Dużo mówiło się w mediach, że wraz z Michałem Kubiakiem przejmujecie Vervę Warszawa. Jak jest naprawdę?- Trochę w tym prawdy jest. Na razie jestem właścicielem Aniołów UMK Toruń. Czekamy na wiadomość od właścicieli Vervy, co postanowią. Rozmawiał Jerzy Mielewski, opracował RK