- Na spotkania Politechniki Warszawskiej nie przychodzi więcej kibiców. Największą frekwencję notowaliśmy zawsze na meczu ze Skrą Bełchatów, ale to starcie jeszcze przed nami. Ogólnie jednak biletów nie sprzedajemy więcej. Boom na siatkówkę widać w niższych kategoriach wiekowych. Na przykład wśród studentów na zajęcia zapisuje się nawet sto osób - powiedziała prezes stołecznej ekipy Jolanta Dolecka. Prezes Jastrzębskiego Węgla Zdzisław Grodecki przyznał, że spodziewał się większego "efektu mistrzostw świata", ale też nie jest rozczarowany. - My po prostu zawsze liczymy przede wszystkim na siebie. Od lat pracujemy nad pozycją naszej marki. Myślę, że jakiś poważniejszy wpływ mundialu i sukcesu, jaki odniosła w nim reprezentacja Polski, może być odczuwalny w mniejszych ośrodkach, gdzie siatkówka "raczkuje" - zauważył. Obserwując frekwencję na jesiennych meczach w Jastrzębiu trudno byłoby wskazać wzrost liczby kibiców, ale też klub zdecydowaną większość miejsc sprzedał - jak zwykle - w systemie całosezonowych karnetów. Grodecki zwrócił uwagę na nałożenie się w jednym czasie dwóch czynników mogących wpływać na odbiór ligowych zmagań - złoty medal biało-czerwonych w rozgrywanych w Polsce MŚ i powiększenie ekstraklasy do 14 zespołów. To ostatnie spowodowało konieczność rozgrywania meczów co trzy dni. - Trzeba przy tym pamiętać, że mimo wszystko siatkówka w Polsce ciągle musi walczyć o swoją pozycję z piłką nożną. Oczywiście nie jesteśmy zmuszeni stosować takich metod, na jakie zdecydowały się nie tak dawno łyżwiarki (reprezentantki kraju w short tracku Aida Bella i Marta Wójcik promowały swoją dyscyplinę m.in. sesją w "Playboyu" - przyp.red.), ale mało widowiskowa praca handlowo-marketingowa jest w dalszym ciągu konieczna na co dzień. Mistrzostwa niczego w tej materii nie zmieniły - podkreślił. Dodał, że bez liczenia na żaden zewnętrzny impuls klub prowadzi od trzech lat własną Akademię Talentów, w której uczy się i trenuje ponad 80 gimnazjalistów i licealistów nie tylko ze Śląska. - Na pewno sukces Polaków w mistrzostwach może działać pozytywnie na wyobraźnię tych młodych ludzi, ale większą rolę w ich rozwoju odgrywają warunki, jakie im stwarzamy - zauważył Grodecki. Podobnie sytuacja wygląda w Kędzierzynie-Koźlu. Dyrektor zarządzający ZAKS-y i jednocześnie prezes Opolskiego Związku Piłki Siatkowej Waldemar Kobienia powiedział, że zazwyczaj po medalowych zdobyczach w zawodach tej rangi wzrasta zainteresowanie daną dyscypliną sportu wśród młodzieży. Przyznał jednak, że w przypadku ZAKS-y trudno obecnie mówić o większej liczbie kibiców na trybunach, bo zespół odnotowuje nienajlepszy start sezonu. Zdaniem Kobieni ogólnie w regionie opolskim efekt mistrzostw może być widoczny np. w klubach szkolnych. Zastrzegł on jednak, że to, czy zainteresowanie będzie długotrwałe, okaże się za 3-4 miesiące. Dodał, że zachętą dla wielu osób, zwłaszcza młodych, było z pewnością to, iż zdobyty przez siatkarskich mistrzów puchar był pokazywany w kilku miastach Opolszczyzny. - Dzięki temu młodzież zobaczyła z bliska, że takie trofeum jest w zasięgu ręki i warto trenować - uznał. Inny trend można za to obserwować w Gdańsku. Miejscowy Lotos Trefl nie tylko ma znakomity początek sezonu - siedem zwycięstw w siedmiu meczach, ale kibiców przyciąga także postać byłego szkoleniowca "Biało-czerwonych" Andrei Anastasiego czy mistrza świata w drużynie Mateusza Miki. - Najniższa frekwencja zanotowana na meczu w PlusLidze odpowiada największej liczbie kibiców w poprzednim sezonie. Wydaje mi się, że można to wiązać z dwoma kwestiami. Zdobyciem przez Polaków złotego medalu mundialu i grą w naszych barwach mistrza świata Miki, a także bardzo dobrą postawą Lotosu na początku ekstraklasy - powiedział rzecznik prasowy klubu Michał Rudnicki. Więcej dzieci zamierza także pójść w ślady gwiazdy gdańskiego zespołu. Lotos Trefl prowadzi nabór do minisiatkówki wśród uczniów klas IV-VI szkoły podstawowej. - Nie zamykamy także drzwi przed utalentowanymi ruchowo dziećmi z klasy trzeciej, a nawet drugiej. Ostatnio chętnych było 30 procent więcej niż zazwyczaj. O ile wcześniej zgłaszali się do nas generalnie uczniowie z Zaspy, gdzie odbywają się zajęcia, o tyle teraz rodzice dowożą swoje pociechy z dalej położonych dzielnic Gdańska - przyznał koordynator ds. młodzieży w Lotosie trener Edward Pawlun. W Bielsko-Białej, gdzie gra BBTS nie wiedzą, czy większe zainteresowanie karnetami ma związek z złotem mistrzostw świata, czy może objęciem zespołu przez Piotra Gruszkę, który po zakończeniu obfitującej w sukcesy kariery debiutuje jako trener. Październikowe mecze BBTS oglądało w hali około 1,5 tys. kibiców, czyli tyle, ile w minionym sezonie. Rywalami gospodarzy nie były jednak czołowe zespoły. W 1. lidze występuje zespół Kęczanina z podbielskich Kęt. Stąd wywodzą się zarówno Gruszka, jak i Mika. Męska siatkówka jest w 20-tysięcznym mieście najpopularniejszą dyscypliną. Prezes klubu Marek Błasiak przyznał, że po sukcesie reprezentacji wśród młodzieży wzrosło zainteresowanie treningami. - Pojawili się rodzice ze swoimi pociechami, od drugoklasistów po gimnazjalistów. Nikomu nie odmawiamy; najważniejsze, by młodzież garnęła się do sportu. W Kęczaninie każdy znajdzie coś dla siebie. Do rozgrywek na różnych szczeblach zgłosiliśmy w sumie 10 drużyn - powiedział. Zupełnie inna jest sytuacja beniaminka Cuprum Lubin. Nowa hala mogąca pomieścić 3700 kibiców i bardzo atrakcyjni rywale na początku rozgrywek - mistrz i wicemistrz Polski - sprawiły, że na widowni zasiadł komplet. - Gdyby hala była większa, też by się zapełniła, bo nawet jak już rozeszły się wszystkie bilety, były telefony i zapytania o wejściówki. Na kolejnych dwóch spotkaniach było już mniej kibiców, około dwóch tysięcy, ale i tak jesteśmy zadowoleni z frekwencji - powiedział prezes klubu z Dolnego Śląska Dariusz Biernat. Przyznał, że nie brakuje też chętnych chłopców do trenowania w młodzieżowych zespołach. - Nie wiem, jak jest w innych miastach, ale my zauważyliśmy znaczny wzrost zainteresowania siatkówką po mistrzostwach. Chociaż na pewno w naszym wypadku dużo zrobił też awans - dodał.