W tym roku nie zagrał u Grbicia ani minuty. Odsłania dramatyczne kulisy decyzji
W ostatnich latach Marcin Janusz zapracował na miano jednego z filarów kadry polskich siatkarzy. W trakcie igrzysk olimpijskich w Paryżu przechodził jednak zdrowotną gehennę. Udało się go wówczas postawić na nogi, ale cenę za to płaci do dzisiaj. W bieżącym roku nie zagrał w reprezentacji choćby minuty, jego organizm potrzebował regeneracji. W obszernej rozmowie z TVP Sport 31-letni rozgrywający opowiada o dramatycznych momentach, które stały się jego udziałem w stolicy Francji.

Na ubiegłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu polscy siatkarze awansowali do ścisłego finału. Dokonali tej sztuki po 48 latach przerwy. Tym razem jednak nie udało się powtórzyć sukcesu z Montrealu.
W starciu o złoto "Biało-Czerwoni" ulegli Francji 0:3. Czy wynik tej konfrontacji mógł być inny? Być może tak, gdyby wszyscy nasi reprezentanci byli w trakcie turnieju w pełni sił.
Jednym z tych, którzy borykali się z problemami zdrowotnymi, był Marcin Janusz. Wychodził na parkiet nafaszerowany środkami przeciwbólowymi. Kibice nie mieli wówczas pojęcia, z jak dotkliwym problemem toczy nierówną walkę.
Janusz zrezygnował z gry w kadrze. Grbić nie zamyka drzwi, czeka na jego powrót
Kulminacja kłopotów zawodnika nastąpiła w półfinałowej batalii z USA, wygranej przez Polskę 3:2.
- Już po pierwszym secie czułem się coraz gorzej - opowiada Janusz w rozmowie z TVP Sport. - Nie chcę, by to zabrzmiało nad wyraz dramatycznie, ale traciłem czucie w nodze. Czułem, że była ona dużo słabsza po stronie, po której bolały mnie plecy. Po meczu w emocjach szedłem do miejsca, w którym spotykaliśmy się z rodzinami. Pamiętam, że nie byłem w stanie postawić kroku, nie wspierając się na barierkach oddzielających nas od dziennikarzy. Miałem problem z chodzeniem.
- Kiedy w końcu dostałem się do rodziców i żony, powiedziałem ze łzami szczęścia w oczach z powodu awansu, że prawdopodobnie przypłaciłem go tym, że czeka mnie operacja kręgosłupa. Tak dużego bólu nigdy wcześniej nie czułem - wyznaje 31-letni rozgrywający.
Na szczęście prognoza okazała się chybiona. Zabieg chirurgiczny nie był konieczny. Janusz zagrał też w finale. Wcześniej przyjął jednak ogromne ilości środków przeciwbólowych i przeciwzapalnych. To negatywnie odbiło się na ogólnym funkcjonowaniu organizmu.
Czuł, że od występów w kadrze musi w 2025 roku odpocząć. Potrzebował solidnej regeneracji. I odpoczynku mentalnego.
- Sama rozmowa z Nikolą Grbiciem była dla mnie wyzwaniem. Nie wiedziałem, jak zareaguje. To było dla mnie zagadką - wspomina dzisiaj.
Serb zareagował na prośbę siatkarza ze zrozumieniem. Nie zamknął przed nim drzwi do reprezentacji i zapewnił, że czeka na jego powrót. Mamy się o tym przekonać już w kolejnym rozdaniu.













