Zaczęło się od wypowiedzi prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej Jacka Kasprzyka, który w rozmowie z TVP Sport postawił sprawę jasno: szkoleniowiec Orłów nie może liczyć, że jego wygasający z końcem października kontrakt z urzędu zostanie przedłużony. Belg dowiedział się, że jeśli po rozpoczynających się wkrótce mistrzostwach Europy będzie chciał przedłużyć swoją kadencję w naszym kraju, to musi stanąć w szranki z innymi kandydatami. Jak? Wziąć udział w konkursie na nowego (starego?) trenera "Biało-Czerwonych". Heynenowi brakuje asa w rękawie, a takim niewątpliwie byłby sukces na igrzyskach w Tokio. Niestety reprezentanci Polski powtórzyli scenariusz z poprzednich olimpiad, nie przełamali impasu i z marzeniami o medalu pożegnali się po porażce w ćwierćfinale z późniejszymi mistrzami - Francuzami. Heynen sam przyznał, że postawionego przed sobą celu nie zdołał zrealizować. Vital Heynen i Jacek Kasprzyk - końcówka relacji selekcjoner - prezes? Teraz szkoleniowiec w rozmowie ze sport.pl odniósł się do słów sternika związku, który publicznie przekazał, na jakich warunkach Belg w ogóle może myśleć o dłuższej pracy z Polakami. Belg przyznał, że z całego wywiadu z Kasprzykiem zapoznał się jedynie ze słowami dotyczącymi jego kontraktu, a teraz skupia się na mistrzostwach Europy. Z jego ust padły jednak wymowne słowa. - Szczerze mówiąc, nie byłem tego świadomy. W ostatnich rozmowach w Spale mówiłem mu po prostu, że chciałbym jak najlepiej przygotować się do nadchodzących mistrzostw Europy - powiedział selekcjoner, dodając że sprawa jego przyszłości pozostaje otwarta po zakończeniu Euro. - To logiczne, że wtedy pewnie porozmawiamy, ale na razie na nic nie jesteśmy jeszcze umówieni i to wszystko.Art