PAP: Niemcy to niepokonana drużyna w rozgrywanych w Polsce i Danii mistrzostwach. Wygrane z Rosjanami, Bułgarami i Czechami - to imponujący bilans. Jest pan zaskoczony, że zespół tak dobrze gra?Vital Heynen: - Oczywiście, że tak. Jak przyjeżdża się na imprezę, a w grupie ma się mistrzów olimpijskich, czwartą ekipę ostatnich igrzysk i nieobliczalne Czechy, to na zbyt wiele się nie liczy. Myśleliśmy tylko o tym, czy uda się awansować do barażów, a nie o wygraniu grupy. A teraz... odpoczywamy i oglądamy drużyny, które mogą na nas wpaść w ćwierćfinale. To kompletna niespodzianka, ale muszę być też uczciwy - moi zawodnicy na to zasłużyli. Już tydzień przed turniejem wygraliśmy towarzysko z Włochami i wszystko szło w dobrym kierunku. Teraz też zagraliśmy bardzo dobrze.Teraz w ćwierćfinale może pan trafić na Polaków lub Bułgarów. Z tymi drugimi pan już w Gdyni wygrał. Czas na "Biało-czerwonych"?- Bardzo chciałbym zmierzyć się z Polakami. To musi być niesamowite przeżycie wejść do hali zapełnionej po brzegi, gdy na trybunach siedzi prawie 12 tys. kibiców. Po to właśnie gra się w siatkówkę.W Gdyni narzekał pan na brak kibiców?- Nie, nie jest źle. Zwłaszcza w porównaniu z innymi turniejami. Przychodziło ok. 1,5 tys. widzów, ale to oczywiście nie jest to samo. W siatkówkę gra się dla ludzi i by mieć z tego radość.Sportowo uważa pan, że poradzicie sobie z Polakami?- Dwa tygodnie temu w Memoriale Wagnera nie mieliśmy żadnych szans. Teraz się to zmieniło. Jesteśmy w lepszej dyspozycji, ale zobaczymy, co się w tym okresie zmieniło u podopiecznych Andrei Anastasiego.Myśli pan, że taka forma, jaką zaprezentowaliście przeciwko Rosjanom czy Bułgarom wystarczy też na Polaków?- Przyjechaliśmy na mistrzostwa z założeniem, że po prostu chcemy dobrze grać w siatkówkę. Nie wiedzieliśmy, co nam to da, ale na pewno nie marzyliśmy nawet o tym, że będzie to pierwsze miejsce w grupie. Jak Polacy się okażą od nas lepsi, to dla mnie nie będzie to problemem.Czyli awansując do ćwierćfinału osiągnęliście swój cel?- Nie! To znacznie więcej niż osiągnięty cel. Założenie było takie, by przeżyć po prostu fazę grupową. Ale to już za nami. Teraz patrzymy w przód. Jednak nadal nie mogę wyjść w szoku, że dotarliśmy tak daleko.Ale chyba myśli pan o Kopenhadze i walce o medale?- Spokojnie! My nawet nie mamy ubrań na zmiany. Moi zawodnicy nie mają czystych koszulek startowych czy treningowych. Teraz jest u nas wielkie pranie. Nie przypuszczaliśmy, że zajdziemy do ćwierćfinału. Ja nawet nie chcę myśleć o Kopenhadze. I naprawdę - uwierzcie mi - nawet nie wiem, kiedy jest półfinał.Co jest siłą pańskiej drużyny? Opiera się przede wszystkim na Georgu Grozerze w ataku?- Georg wcale nie zdobył najwięcej punktów. Oczywiście z Rosjanami zagrał fenomenalnie, ale z Bułgarami i Czechami na pewno nie było już tak dobrze. Co jest naszą siłą? Nie wiem. Powiedziałbym, że gramy kontrolowaną siatkówkę. Widzimy, co się dzieje na parkiecie. Ale naprawdę - nie stanie się tragedia, jak teraz przeciwnicy będą lepsi. Trudno. My i tak swoje zrobiliśmy.Rozmawiała Marta Pietrewicz