Interkontynentalny turniej kwalifikacyjny w Ergo Arenie na granicy Gdańska i Sopotu Polacy zakończyli z kompletem trzech zwycięstw. Jako jedyni wśród uczestników tej imprezy po dwóch dniach rywalizacji mieli na koncie krystaliczny bilans (pokonali po 3:0 Tunezję i Francję), jednak wciąż potrzebowali seta w niedzielnej batalii. Dlatego bój ze Słowenią był decydujący, aby zrealizować główny cel na ten sezon. Na początku pojedynku ze zdeterminowaną Słowenią naszym siatkarzom szło im jak po grudzie, choć wydawało się, że już jadą luksusowym samochodem po autostradzie. Pierwszego seta przegrali 21:25, a w drugim długo nie byli pewni wygranej. Na szczęście końcówka tej partii należała do naszego zespołu, a sygnał do ataku dał na zagrywce Wilfredo Leon, posyłając dwa asy serwisowe (22:20). Rywale wciąż nie dawali za wygraną, ale mistrzowie świata już nie roztrwonili tej przewagi i po autowej zagrywce Tine Urnauta (25:23) rozpoczęło się świętowanie awansu naszej drużyny na przyszłoroczne igrzyska. - Dzisiaj nie jest łatwe mówienie po polsku, ale są trzy elementy: dziękuję miastu Gdańsk, wolontariuszom i wszystkim za organizację, po drugie nasi zawodnicy są fantastyczni, a po trzecie polscy kibice są najlepsi - powiedział trener naszej kadry Vital Heynen, wzbudzając aplauz na trybunach. Jakby tego było mało, ekscentryczny Belg poprosił kibiców o odśpiewanie piosenki "Polska, biało-czerwoni". Fani w mig zareagowali na życzenie szkoleniowca, w podzięce otrzymując od niego brawa. - Jesteście mega wspaniali, mamy bilety do Tokio - radował się kapitan Orłów Michał Kubiak. Nasz przyjmujący, podobnie jak selekcjoner, wdzięczył się publiczności, która znów zgotowała niezapomnianą atmosferę. We wcześniej rozegranym niedzielnym spotkaniu francuscy siatkarze wygrali w Gdańsku z Tunezyjczykami 3:1 (25:21, 20:25, 25:19, 25:22), pozbawiając się szans awansu z tej imprezy. I setSłoweńcy rozpoczęli niezwykle skoncentrowani i łatwo zdobywali kolejne punkty. Gdy po ładnej akcji Piotr Nowakowski huknął z krótkiej, wydawało się, że "Biało-Czerwoni" łapią rytm gry, ale nic z tego. Słoweńcy utrzymywali kilkupunktowe prowadzenie (5:2, 9:4). Podopieczni Heynena w odpowiednim momencie wzięli się do odrabiania strat, notując efektowną serię czterech punktów. Po zagrywce Fabiana Drzyzgi, z którą nie poradzili sobie Słoweńcy (8:9), trener rywali poprosił o przerwę na żądanie. Niestety to nie był koniec kłopotów, bo przeciwnicy wciąż grali swoje, a nasi zawodnicy prezentowali się z dziwną apatią. Symbolem tego było zatrzymanie na pojedynczym bloku Wilfredo Leona, po którym przeciwnicy wyszli na czteropunktowe prowadzenie (10:14). Zejście na drugą przerwę techniczną wydłużył Leon, posyłając z zagrywki "bombę" z prędkością prawie 125 km/h, co dało punkt Orłom. Niestety chwilę potem naturalizowany Polak się pomylił i rywale mieli trzy "oczka" przewagi.Po powrocie na parkiet, dzięki dobremu przyjęciu i świetnemu rozegraniu Drzyzgi, doskonałym atakiem po skosie popisał się Kubiak. Co z tego, skoro w kolejnych akcjach nasi siatkarze znów radzili sobie słabo, zwłaszcza odbijając się od bloku Słoweńców i ponownie tracili cztery punkty. Przy 14:18 Heynen wziął czas, bo wynik zaczął niebezpiecznie uciekać. Po przerwie skutecznie zaatakował Muzaj, ale w kolejnej akcji dobrym atakiem odpowiedział kapitan gości, Urnaut. W wyjątkowo niekorzystnym położeniu nasz zespół ustawił się, gdy Pajenk posłał asa serwisowego (16:21). Trener Orłów uznał, że to odpowiedni moment, by wykorzystać drugą przerwę.Muzaj, który mecz rozpoczął z problemami, zakończył atak na pojedynczym bloku, a następnie Bieniek techniczną zagrywką zdobył drugi z rzędu punkt. Seria nie trwała dłużej, bo za chwilę nasi zawodnicy postawili niby szczelny blok, ale piłka po odbiciu się od ich rąk spadła na aut. Ważny 20 punkt, po ofiarnej obronie Muzaja, zdobył z sytuacyjnej piłki Leon, lecz to nie wybiło rywali z uderzenia, choć nasze straty stopniały do dwóch punktów (21:23). Tyle że po kolejnej, znakomitej akcji, Słoweńcy mieli pierwszą piłkę setową. W bardzo długiej wymianie nasi siatkarze mieli szansę skontrować, ale to rywale załatwili sprawę, na dwa razy, atakiem ze środka. W pierwszej partii Słoweńcy absolutnie zasłużyli na wygraną, popełniając tylko dwa błędy własne.II setDruga partia znów nie zaczęła się po myśli "Biało-Czerwonych". Ulubieńcy publiczności uciekali się do prostych środków i nie mogli wypracować przewagi (3:4). O sile Słoweńców świadczył fakt, gdy po serwisie Leona ratowali piłkę, a mimo to Stern był w stanie przebić się przez nasz trzyosobowy blok. W końcu nasi zawodnicy stanęli przed szansą na kontrę, z której skwapliwie skorzystał Bieniek i doprowadził do remisu. Nasz środkowy w kolejnej akcji czujnie zagrał w bloku, "zawisł" w powietrzu i mięciutką "czapą" wyprowadził nasz zespół na prowadzenie. Na pierwszą przerwę techniczną Polacy zeszli z jednopunktową przewagą. Nasi zawodnicy nie robili użytku ze swojego bloku. Albo go nie "domykali", często wybierali zły kierunek lub najzwyczajniej w świecie nie nadążali z właściwym ustawieniem. Jednocześnie rywale zaczęli psuć coraz więcej zagrywek, co dawało nam darmowe punkty. Gdy w końcu udało się wyjść na dwupunktowe prowadzenie (12:10), równie szybko ta przewaga została roztrwoniona. Zaciekła batalia trwała w najlepsze i niewiele zmieniał fakt, że Muzaj jakoś przepchnął piłkę przez blok, dając nam punkt przewagi na drugiej przerwie technicznej. Niewielki bufor bezpieczeństwa skończył się bardzo szybko, po niedobrym przyjęciu na palce i bloku rywali. Wideoweryfikacja utwierdziła sędziów w decyzji i Słoweńcy objęli prowadzenie (18:19). Po stronie przeciwników świetnie radził sobie Stern, który nic nie robił sobie z bloku Polaków i końcówka partii zrobiła się bardzo nerwowa. Przy stanie 20:20 trener gości poprosił o czas, ale to nie przeszkodziło Leonowi, który wszedł na zagrywkę i posłał dwa "pociski", dając naszemu zespołowi w kluczowym momencie prowadzenie 22:20. Reakcja Słoweńców? Ponowna przerwa na żądanie, która tym razem zakończyła się dla nich powodzeniem. Następnie bardzo trudną piłkę zakończył w ataku Kubiak, a po chwili po autowej zagrywce mieliśmy piłkę setową, na wagę awansu na IO do Tokio. Pierwsza szansa jeszcze nie została wykorzystana, co potwierdził challenge, ale po kilkudziesięciu sekundach już nie było wątpliwości! Urnaut zaserwował w aut i "Biało-Czerwoni" świętowali awans na przyszłoroczne igrzyska. Na trybunach zapanowała istna euforia. III setTrzecią partię, rozgrywaną już bez nerwów i napięcia, Polacy rozpoczęli w innym zestawieniu personalnym, a goście trzymali się wyjściowej szóstki. Wydawało się, że luz od początku będzie nam służył, ale znów trwała walka punkt za punkt (6:6), bowiem naszym siatkarzom nieustannie brakowało swobody i podejmowania trafnych decyzji. Trzeba jednak oddać rywalom, że w tym spotkaniu całkiem wysoko zawiesili poprzeczkę i to oni wypracowali sobie komfort dwóch punktów przewagi, schodząc na pierwszą przerwę techniczną.Podobna przewaga, tyle że w drugą stronę, mogła mieć miejsce podczas drugiej przerwy (15:13), ale trzy kolejne piłki kończyły się z powodzeniem dla Słoweńców. "Oczko" przewagi, punktem zdobytym po bloku, dał im Stern. Czteropunktową serię przeciwników przerwał dopiero Bieniek. Nasz środkowy najpierw zdobył punkt z ataku, później popisał się asem serwisowym, a Aleksander Śliwka wyprowadził Orłów na prowadzenie. Rywale jednak wciąż grali swoje i po ataku Cebulj odzyskali minimalną przewagę. Po punkcie blokiem Karola Kłosa (21:20) szkoleniowiec przeciwników poprosił o przerwę w grze. Końcówka tej partii znów obfitowała w emocje i trudno było przewidzieć, kto wyjdzie z niej zwycięsko. Gdy na zagrywce pomylił się Cebulj, Słoweńcy zeszli na drugi czas, ale to z ich perspektywy nie wystarczyło. Po asie serwisowym Szalpuka, który jeszcze był sprawdzany za pomocą wideoweryfikacji, set zakończył się wygraną Polaków. IV setTa partia nie zaczęła się najlepiej dla "Biało-Czerwonych". Gdy po punkcie z ataku Jana Kozamernika wynik wskazywał 1:5, trener Heynen zareagował wzięciem przerwy. Za Śliwkę na plac gry wszedł Bartosz Kwolek, a jego dobry serwis dokończył Karol Kłos, popisując się imponującym blokiem. Odrabianie strat szybko przyniosło efekt, na przyjęciu napocił się Szalpuk, a krótkie rozegranie Łomacza zakończył Kłos (5:6). Gdy była szansa odwrócić wynik na swoją stronę, po tym jak nasz zespół postawił dobry blok, Szalpuk popełnił błąd w ataku (6:8).Orły Heynena w końcu wyszły na prowadzenie, a duża w tym zasługa w polu zagrywki Bieńka. Najpierw przeciwnik nie poradził sobie z serwisem Polaka, a w kolejnej akcji Stern, po złym przyjęciu i nieprecyzyjnym dograniu, zaatakował w aut (10:9). Przy stanie 11:11 nasi siatkarze zdobyli trzy punkty z rzędu, a po skutecznym ataku Konarskiego trener gości wziął czas. Chroniczny brak bloku z poprzednich partii był już jednak historią, głównie za sprawą Kłosa, który znów postawił ścianę ze swoich rąk. Na błąd serwisowy Kwolka tym samym odpowiedział Alen Pajenk i nasi siatkarze wyszli na 16:12. Czteropunktowa przewaga urosła o kolejne "oczko" po pojedynczym bloku Kwolka (19:14). Słoweńcy nie zwieszali głów, ale do końca to Polacy już całkowicie kontrolowali wynik czwartego seta, na wagę zwycięstwa w tym spotkaniu, ale przede wszystkim wyważając sobie wrota do Tokio. Wierzymy, że na igrzyskach powalczą o medal z najcenniejszego kruszcu. Polska - Słowenia 3:1 (21:25, 25:23, 25:23, 25:21) Polska: Piotr Nowakowski, Maciej Muzaj, Wilfredo Leon, Fabian Drzyzga, Michał Kubiak, Mateusz Bieniek, Pawel Zatorski (l), Damian Wojtaszek (l). Słowenia: Stern, Pajenk, Kozamernik, Ropret, Urnaut, Cebulj, Kovacić (l).