Tego dnia Francja nie była do ugryzienia przez Polaków. Zawodnicy trenera Andrei Gianiego grali fantastycznie. I to w każdym elemencie. Imponowali grą w obronie, ale były też momenty, że totalnie zamurowali siatkę. Do tego zyskiwali przewagę mocną zagrywką. Tak, jak mówił Jakub Kochanowski, Biało-Czerwoni mieli tylko kilka okazji, by złamać rywali, ale w każdym z tych momentów napotykali na jeszcze większy opór. Marcin Janusz cierpiał w finale. "Musiał się nafaszerować". Polacy "nie mieli podjazdu" Jakub Kochanowski: ciężko jest pozbyć się negatywnych odczuć Polacy zdobyli srebrne medale. Spełnili marzenie o tym, by stanąć na olimpijskim podium, ale jednak nie byli zadowoleni. Nie ma się czemu dziwić, wszak przegrali olimpijski finał. Finał odbywał się w szczelnie wypełnionej hali South Arena, w której zdecydowaną większość stanowili Francuzi. Atmosfera przypominała bardziej tę z piłkarskich boisk, niż z siatkarskich hal. - Trudno się gra w pełnej hali w gospodarzem. Nie było niespodzianki. Kibice nieśli swoją drużynę. Nie było to dla nas zaskoczeniem, bo graliśmy już wiele meczów przeciwko gospodarzom. Kluczowe jednak było to, co zrobili Francuzi na boisku, a nie na trybunach - mówił środkowy polskiego bloku. Piotr Nowakowski, były reprezentant Polski, który był na finale, mówił o tym, że przed tą kadrą jest kolejny cel. W Paryżu zdobyli srebro, więc w Los Angeles za cztery lata będą mogli powalczyć o złoto. - Nie ma chyba nikogo, kto przewidzi, co się wydarzy za cztery lata. I z takim podejściem trzeba będzie kroczyć przez kolejny cykl - zakończył Kochanowski. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport