Polska prowadziła z USA w tie-breaku 14:10. Z trybuny wybiegają ludzie ze sztabu naszej reprezentacji. Pędzą w kierunku boiska, bo mecz może się zaraz skończyć i chcą razem z siatkarzami napawać się tą chwilą. - Tego się nie da już spieprzyć! - krzyknęła jedna z tych osób. Takiego bohatera nikt się nie spodziewał. Po meczu padł na ziemię, Kurek zainterweniował Szalona radość Polaków. Były łzy szczęścia, Marcin Janusz musiał się trzymać barierek Za moment jednak to Amerykanie zdobywają punkt. Po chwili kolejny. Jest 14:12. Obok mnie nerwowo z nogi na nogę przestępuje polski kibic. Co chwilę spogląda na mnie. Jestem ubrany w barwy kadry, więc od razu nawiązała się nić porozumienia. Wzdycha. Jedna z polskich wolontariuszek popatrzyła nasz błędny wzrok, bo widzimy, że robią się ciężary i powiedziała: - Będzie dobrze. Nie jest. Amerykanie dochodzą na 14:13. Czy ten mecz można jednak przegrać? Siatkówka nie takie rzeczy widziała. Za moment euforia. Szał radości. Siatkarze padają na parkiet i płaczą. Kibic, który stał obok mnie, ściska mnie mocno i mówi: - 40 lat czekania. Tak naprawdę jednak dużo więcej. Z trybun do kolegów zmierza Mateusz Bieniek. Kuleje. On bardzo przeżywał to spotkanie, siedząc z dala od boiska. Urazy nie oszczędzały innych naszych siatkarzy. Aż bolało od patrzenia na to, jak wygląda Marcin Janusz. On przemierzał trasę z boiska do szatni krok po kroku. Bardzo powoli. Przytrzymywał się barierki. - Boli i to bardzo. Puściły środki przeciwbólowe. Musiałem je brać po meczu ze Słowenią. Ale teraz nie było już szansy na granie. Zobaczymy, co będzie do finału. Cieszę się - cedził między zębami. Wiać było, jak ból sprawia mu duże problemy. Mimo tego przystanął. Zamienił dwa zdania. Do kolegów przybiegł z trybun Michał Kubiak. - Po takich meczach poznaje się wielką drużynę - powiedział. Kibice na trybunach jeszcze długo przeżywali to, co się stało w South Arena w Paryżu. Wiele łez się wylało, ale polska siatkówka doczekała się w końcu medalu olimpijskiego. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport