Polscy siatkarze chcą w końcu odczarować olimpijski ćwierćfinał, który od wielu lat im nie wychodzi i sprawia, że Biało-Czerwoni wracają z igrzysk ze spuszczonymi głowami. Nigdy jednak nie byli w takiej sytuacji, w jakiej są teraz. Na igrzyska jadą jako liderzy światowego rankingu. Są aktualnymi wicemistrzami świata i mistrzami Europy. W ostatniej Lidze Narodów zdobyli brązowy medal. Trener Nikola Grbić ma do dyspozycji 13 zawodników, z których każdy może grać w wyjściowym składzie. Tak naprawdę mógłby wystawić dwie drużyny i każda z nich mogłaby bić się o medale. Taka jest siła polskiej drużyny. Siatkarze nie błyszczą, ale to ma przyjść. Nikola Grbić boryka się z pewnymi problemami Trzy szanse medalowe polskiej siatkówki w Paryżu Odkąd reprezentację polskich siatkarek przejął Stefano Lavarini, te zrobiły gigantyczny postęp. To zaowocowało pierwszym od 16 lat występem w igrzyskach olimpijskich. I nasze panie nie jadą tam jako statystyki. Ich gra pozwala myśleć o walce o medale, a to siatkarkom udało się dwukrotnie. W 1964 i 1968 zdobywały bowiem brązowe medale. W ostatnich dwóch latach Biało-Czerwone dwukrotnie sięgały po brązowe medale Ligi Narodów, pokazując, że są równorzędną drużyną dla najlepszych ekip świata. Z nadziejami medalowymi jadą także nasi siatkarze plażowi Bartosz Łosiak i Michał Bryl. Oni przed rokiem zapisali się w historii polskiej siatkówki, zdobywając brązowy medale mistrzostw świata. To aktualnie 11 para światowego rankingu. Tuż przed igrzyskami zajęli drugie miejsce w turnieju Beach Pro Tour Elite 16 w Wiedniu, w finale przegrywając z mistrzami olimpijskimi z Tokio. Sebastian Świderski: każdy mecz będzie jak finał, w Paryżu zagra cała śmietanka Tomasz Kalemba, Interia Sport: Polska siatkówka jedzie do Paryża z trzema szansami na medale i to realnymi. Będzie miał pan chyba duży ból głowy, ale też będzie wiele nerwów. Sebastian Świderski, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej: - Rzeczywiście będą duże nerwy. Nie wiem jeszcze, czy będę w stanie to wszystko ogarnąć, bo jeszcze nie próbowałem poukładać sobie kalendarza, jeżeli chodzi o igrzyska. Mam nadzieję, że znajdę też czas na to, by kibicować naszym reprezentantom także w innych dyscyplinach sportu. Nigdy jednak nie było tak, by polska siatkówka miała szansę na jednych igrzyskach zdobyć aż trzy medale. - Zaczynamy pompowanie balonika? (śmiech) Cieszymy się. Gdybyśmy o tym nie mówili, to byśmy o tym tak nie myśleli. W każdym wielkim turnieju staramy się walczyć o wszystko. Nasze drużyny zdobywają medale, rosną w siłę i są postrzegane w roli faworytów. Życzę innym ekipom, żeby mieli taki problem, jak my. Wyjazd na igrzyska na pewno będzie jednym wielkim stresem dla wszystkich. Z drugiej strony ktoś kiedyś powiedział, że presja i stres to jest przywilej faworytów. Czas chyba przełamać klątwę ćwierćfinałów, jeśli chodzi o naszych siatkarzy. - Ważne, żeby znaleźć się w strefie medalowej. Czy ro jest klątwa? Nie wiem, ale rzeczywiście nie możemy przejść tych ćwierćfinałów olimpijskich od wielu lat, choć nie mam z tym problemu w mistrzostwach świata czy Europy. Jakiś czas temu mieliśmy problem ze Słowenią. Głośno mówiło się o tym, że nie potrafimy grać z tą drużyną. Udało się to jednak przełamać. Turniej olimpijski będzie nowym rozdaniem. Jedziemy tam z czystymi głowami. Zmieniły się zasady jego rozgrywania. Nie ma dwóch grup, tylko są trzy. Dlatego tutaj każdy mecz będzie szalenie ważny, bo przed rozpoczęciem turnieju nie wiadomo, na kogo można wpaść w ćwierćfinale. Tak naprawdę, to nawet trudno będzie dopasować sobie rywala, bo o rozstawieniu zadecyduje ranking po fazie grupowej. Na każdy mecz trzeba będzie wyjść w stu procentach skoncentrowanym, a szczególnie na ten mecz ćwierćfinałowy. Ten turniej będzie tak trudny, że dla nas - może poza spotkaniem z Egiptem - każdy mecz będzie jak finał. Bez tego nie uda się zbudować mentalności zwycięzcy. O tym, że to nie będzie łatwy turniej, niech świadczy fakt, że 11 z 12 drużyn to ścisły światowy top z rankingu. To będzie sama śmietanka w naszej dyscyplinie. Nie będzie zatem przypadku. W końcu na igrzyskach olimpijskich będziemy mieli turniej najlepszych zespołów. Myślę, że dziesięć z tych 11 topowych ekip może grać o olimpijskie złoto. Atutem siatkarek będzie to, że na nich - w przeciwieństwie do panów - nie będzie spoczywała aż tak duża presja? - Na pewno. Nasze siatkarki nie mają też wspomnianej przed chwilą klątwy ćwierćfinału. Asia Wołosz rok temu, po turnieju kwalifikacyjnym, powiedziała, że dziewczyny szybciej złamią klątwę ćwierćfinałów. Okazało się jednak, że panowie będą grali wcześniej. Oczywiście życzę im, by przebrnęły ćwierćfinał, ale nie jako pierwsze, tylko drugie - zaraz po chłopakach. Nasze siatkarki będą atakowały z drugiego rzędu, bo jednak wiele mówimy o siatkarzach, ale czasami z tego miejsca lepiej jest zaatakować najlepszych. Przez ostatnie lata panie udowodniły, że są w stanie wygrać z każdym. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport