Wydawało się, że to jeden z najczarniejszych momentów meczu z USA. W czwartym secie marzenia o finale igrzysk olimpijskich w Paryżu zaczęły wymykać się z rąk polskim siatkarzom. W dodatku z kontuzją boisko musiał opuścić Marcin Janusz. Podstawowy rozgrywający reprezentacji Polski, który rozgrywa we Francji bardzo dobry turniej, już wcześniej był pod baczną obserwacją fizjoterapeutów. Tym razem nie dał jednak rady dokończyć meczu - na boisku musiał zameldować się Grzegorz Łomacz. Najstarszy siatkarz reprezentacji Polski - jesienią skończy 37 lat - nie należy do największych gwiazd kadry. Część kibiców i ekspertów od czasu do czasu podnosiła zresztą głosy, że w jego roli reprezentacji bardziej przydałby się ktoś inny. Tym bardziej, że w ostatnich latach dołuje jego klub, PGE Skra Bełchatów. W poprzednich sezonach w kadrze jego rywalem był Jan Firlej, w tym Marcin Komenda. Ostatecznie Nikola Grbić od początku swojej kadencji w roli zmiennika Janusza widzi właśnie Łomacza, a półfinał igrzysk udowodnił, że szkoleniowiec się nie mylił. Polscy siatkarze wrócili z otchłani. Finał igrzysk nasz! Grzegorz Łomacz marzył o finale igrzysk. Teraz będzie mieć szansę Pod batutą Łomacza polscy siatkarze odrobili straty w czwartym secie rywalizacji z pewnymi siebie Amerykanami. Mimo gorszych warunków fizycznych od Janusza jego zmiennik nie był aż taką "dziurą" w bloku, by stworzyć rywalom autostradę do zdobywania punktów. Przede wszystkim jednak świetnie kierował grą polskiej drużyny. W tie-breaku, najważniejszym secie polskiej siatkówki od 48 lat, potrafił zgubić amerykański blok, wystawiając piłkę do ataku z tzw. szóstej strefy Tomaszowi Fornalowi. Po chwili, przy wyniku 11:10, kiedy rywale odrabiali straty, zdecydował się na ryzyko i rozegrał piłkę do środkowego. Te pomysły wypaliły, Polska mogła świętować awans do finału. Po spotkaniu Łomacz był jednym z tych polskich siatkarzy, którzy najdłużej nie podnosili się z boiska. Padł na parkiet zalany łzami. W końcu do kolegi z kadry podszedł jej kapitan Bartosz Kurek. Dopiero atakujący podniósł z ziemi zapłakanego ze szczęścia rozgrywającego, a potem serdecznie go objął. To pokazuje, ile doświadczony zawodnik znaczy dla całej drużyny. Kiedy na początku tego sezonu zapytaliśmy Łomacza, czy po wejściu na boisko w olimpijskim finale wystawi pierwszą piłkę do środkowego - z tego jest znany - rozgrywający uśmiechnął się i odparł, że to zależy, czy na boisku będzie Mateusz Bieniek. "Nie wiem, zobaczymy, jak się ułoży, czy w ogóle pojadę na ten turniej. Ale bardzo bym sobie życzył, by zagrać w tym finale" - podkreślił Łomacz. W sobotę doświadczony siatkarz stanie przed taką szansą, choć akurat do kontuzjowanego Bieńka nie będzie mógł zagrać. Kto wie, czy nie będzie musiał poprowadzić polskiej drużyny od początku. Do meczu o złoto zostały trzy dni, które z pewnością będą gorące dla sztabu medycznego polskiej kadry. Oprócz Janusza trzeba będzie postawić na nogi Pawła Zatorskiego, który w czasie meczu z USA zmagał się z kontuzją ręki.