Damian Gołąb: Asseco Resovia jest w tabeli wyżej niż Indykpol AZS Olsztyn, ale przegrana w Rzeszowie to już trzecia porażka drużyny z rzędu. To powód do niepokoju? Mateusz Poręba, środkowy Indykpolu AZS Olsztyn i reprezentacji Polski: Czasami w sporcie się przegrywa, to normalna sprawa. Ale możemy być zadowoleni z tego spotkania. To jak wyjście z dołka. Dwa poprzednie mecze zagraliśmy bardzo słabo, w tym spotkaniu pokazaliśmy, że możemy walczyć. Brakuje zdrowia, a to bardzo ważne. Widać, że nie mamy świeżości, by grać swobodnie, cały czas walczymy na boisku. Ale mamy ogarniętych ludzi, którzy wiedzą, co mają robić, i na pewno wszystko będzie w porządku. Idziemy w dobrą stronę, tak będzie do końca. Pecha w drużynie jest dużo. Z Resovią przez kontuzje nie mogli grać dwaj środkowi, w trakcie meczu z urazami zeszli Moritz Karlitzek i Karol Butryn. - Jedną z głównych przyczyn jest okres kadrowy, to teraz wychodzi. Mało było wolnego. Cały czas “rzeźbimy", chcemy dawać z siebie sto procent. Nikt nie odpuszcza i to też jest przyczyną tego, że te urazy wychodzą. Ale wiemy, co mamy robić, będzie dobrze. Jak siatkarze radzą sobie bez czasu na odpoczynek? "Trener jest wyrozumiały" Jak pan czuje się po pierwszym sezonie w kadrze, gdy latem właściwie w ogóle nie miał pan czasu na odpoczynek? - To na pewno bardzo ciężkie. Cieszę się, że trener w klubie jest wyrozumiały. I gdy coś odczuwamy, daje nam dzień wolnego więcej. Ale jestem mega naładowany po okresie reprezentacyjnym. Towarzyszyły mi wspaniałe emocje, teraz to podtrzymuję. Cały czas się cieszę, chcę się bawić siatkówką i być coraz lepszy. Mam nadzieję, że nasz zespół też będzie szedł do przodu. Czuje pan, że po debiucie w reprezentacji oczekiwania w klubie wobec pana są większe? - Cały czas są wobec mnie duże wymagania. Trener na mnie liczy, wierzy, że mogę być zawodnikiem, który w ważnym momencie odpali. Większe mogą być wymagania ze strony kibiców. Ale to normalna sprawa. Jak się zagra dobry mecz, jest ok, jak trochę słabszy, jest gorzej. Trzeba się z tym liczyć. Nie łamiemy się, jesteśmy zawodowcami. W kadrze grał pan i trenował z najlepszymi siatkarzami świata. To udowodniło panu, że może grać na najwyższym poziomie? - Na pewno mam dużo więcej pewności siebie dzięki temu, że mogłem grać z najlepszymi z najlepszych. Trenowanie przez cztery miesiące z takimi zawodnikami - każdy chciałby się znaleźć na moim miejscu. Czuję, że zrobiłem duży postęp. Trener w klubie cały czas próbuje wdrożyć granie pierwszym tempem, bo wie, że to może być naszym atutem. Nie tylko w moim wykonaniu, ale i Taylora Averilla. Potrzeba jeszcze czasu na zgranie z nowym rozgrywającym Joshuą Tuanigą? - Myślę, że nie. Rozmawialiśmy, ponieważ trener chciał grać więcej "haczyków" i “podwójnych haczyków". Wydaje mi się, że u nas granie najprostszą siatkówką jest wystarczające. We wcześniejszych meczach trochę się z Joshem mijaliśmy. To nie była kwestia tego, że nie umie wystawić albo ja nie umiem skończyć ataku. Musimy po prostu wrócić do tego, co robimy najlepiej. Widać, że Taylor jest dobrze zgrany z Joshem i bawią się siatkówką, bardzo dobrze to wygląda. Mateusz Poręba o medalu mistrzostw świata: Nie trzymam głowy w chmurach W trakcie mistrzostw świata podkreślał pan, że wszystko jest dla pana nowe, od hal po emocje. Kiedy już na spokojnie dotarło do pana, że zdobył srebrny medal mistrzostw świata? - Nie chcę mieć głowy za wysoko. W środku czuję się z siebie bardzo dumny. Rodzina też jest ze mnie mega dumna. Ale przede mną dużo pracy. Nie mogę się zatrzymać. Chciałbym grać na jeszcze wyższym poziomie, brnąć do przodu. Dlatego nie trzymam głowy w chmurach. Po mistrzostwach świata zaprezentował pan medal w rodzinnym Tuchowie. Na spotkanie przyszło sporo ludzi, pewnie także sąsiadów i znajomych. To było duże przeżycie? - Dla wszystkich tamtych dzieci, zawodników, mogę być przykładem, wzorem do naśladowania. Oni cały czas chcą, bym przyjeżdżał, mógł im powiedzieć parę słów. Grając w siatkówkę mega się rozwinąłem. Nie tylko siatkarsko, chodzi też o inne rzeczy. Zdałem maturę, prawo jazdy, spotkałem wspaniałą dziewczynę, teraz studiuję. Siatkówka nie jest tylko sportem, który się kocha, ale też takim, który rozwija człowieka. W tym sporcie jest dużo inteligentnych ludzi. Podkreśla pan, że chce się rozwijać. Ale w reprezentacji konkurencja na środku jest duża, a jeszcze wzrośnie, gdy do pełni zdrowia wróci Norbert Huber. Trzeba chyba trzymać rękę na pulsie? - Tak. Jestem zadowolony z tego, że mam z kim rywalizować, że nie wszystko przyjdzie łatwo, trzeba to sobie wywalczyć. Wszystko będzie smakowało o wiele lepiej, gdy wiesz, że idziesz do przodu, a nie stoisz w miejscu. Niedawno z wizytą do Polski przyjechał selekcjoner Nikola Grbić. Miał pan z nim jakiś kontakt? - Nie. Mam nadzieję, że się spotkamy. Wiadomo, że nie mamy w Olsztynie tylu zawodników kadrowych co w innych zespołach. Ale wydaje mi się, że może z czasem trener wpadnie na jakiś mecz. Zapraszam bardzo serdecznie. Rozmawiał Damian Gołąb