Grbić rozpoczął treningi z polskimi siatkarzami ledwie przed miesiącem, a już ma na koncie kilka wartościowych zwycięstw. “Biało-Czerwoni" pod jego wodzą pokonali Francję, Brazylię i Stany Zjednoczone - wszystkie drużyny pokonując 3:1. W dwóch ostatnich za rozegranie w polskiej drużynie odpowiadał Janusz. Pewność siebie Marcina Janusza Już po ogłoszeniu przez Grbicia listy powołań na Ligę Narodów było jasne, że Serb to Januszowi chce powierzyć rolę podstawowego rozgrywającego kadry. Środowe spotkanie z Brazylią było dla niespełna 28-letniego siatkarza pierwszym występem w meczu pod egidą FIVB po 994 dniach przerwy. Wówczas dopiero pukał do drzwi kadry, teraz wchodzi do niej jako rozgrywający zwycięzcy Ligi Mistrzów. Tremy widać nie było, a z każdym kolejnym meczem powinno być tylko lepiej. Januszowi zdarzały się niedokładności, oszlifowania wymaga przede wszystkim współpraca z Bartoszem Kurkiem. Fabian Drzyzga po latach gry z atakującym mógł posyłać do niego piłki nawet z zamkniętymi oczami, Janusz grywał z nim dotąd rzadko. Ale skoro po ledwie kilkunastu wspólnych treningach współpraca w meczu z USA zaowocowała aż 23 punktami Kurka przy 75-procentowej skuteczności w ataku, potencjał na owocną kooperację jest wielki. Kamil Semeniuk jednym z liderów Kurek filarem kadry jest od lat, ale w reprezentacji Grbicia ma mieć solidne wsparcie w Semeniuku. 26-letni przyjmujący już w zeszłym roku przebojem wdarł się do kadry na igrzyska olimpijskie, ale pewności siebie w kadrze nie zbudował. Po kolejnym spektakularnym sezonie w klubie czas w końcu stać się ważną postacią reprezentacji - tym bardziej pod nieobecność Wilfredo Leona. Po kształtowaniu składów na kolejne mecze widać, że u Grbicia Semeniuk ma być postacią absolutnie pierwszoplanową. W najważniejszych meczach miał pewne miejsce na boisku, Serb właściwie nie ściągał go wówczas z parkietu. Sam siatkarz jest zdecydowanie bardziej pewny siebie niż przed rokiem. A obecność Janusza, z którym wspólnie grał w klubie z Kędzierzyna-Koźla, ma mu maksymalnie ułatwić drogę do zostania jednym z liderów kadry. Osiem meczów, osiem składów Po pierwszych tygodniach pracy Serba łatwo można ustalić wyjściową hierarchię w jego drużynie. Niespodzianek nie ma. Po pierwszym turnieju w Ottawie większość debiutantów dostała wolne, a do gry weszli siatkarze Grupy Azoty ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle i Kurek. Efekt to osiem różnych składów w ośmiu meczach - Grbić ani razu nie powtórzył wyjściowej szóstki. Oprócz Janusza, Kurka i Semeniuka w najważniejszych spotkaniach na parkiet wychodził Aleksander Śliwka, wśród środkowych najwyżej stoją akcje Mateusza Bieńka i Jakuba Kochanowskiego. Najwięcej wątpliwości można mieć w przypadku libero - z Brazylią zagrał Paweł Zatorski, z USA Jakub Popiwczak. Wciąż to dwukrotny mistrz świata wydaje się jednak bliżej podstawowego składu, a z Amerykanami Grbić przetestował nawet - z niezłym skutkiem - wariant gry na dwóch libero, z którego obficie korzystał przez lata Vital Heynen. Wtedy jednak Zatorskiemu partnerował Damian Wojtaszek. CZYTAJ TEŻ: Były selekcjoner tłumaczy wybory Grbicia. "Z kadrą pożegnali się ludzie, którzy przegrali igrzyska" Bartosz Kwolek - kandydat na idealnego zmiennika Miejsce w składzie dla Śliwki i Semeniuka, czyli klubowej pary z ZAKS-y, otworzyła operacja Leona. Korzysta na niej jednak jeszcze jeden z przyjmujących. Za jednego z największych wygranych pierwszych tygodni kadry Grbicia można uznać Bartosza Kwolka. Mistrz świata z 2018 roku ma za sobą rozczarowujący sezon w klubie zakończony przenosinami z Warszawy do Zawiercia. Na zgrupowanie kadry przyjechał jednak w dobrej formie, co pokazał i w Ottawie, i w Sofii. Wydaje się idealnym kandydatem do roli zadaniowca, czyli człowieka, który pomoże poprawić szwankującą grę wejściem z ławki rezerwowych. I to nie tylko w jednym elemencie - Kwolek dobrze spisywał się bowiem w przyjęciu, ale też w polu serwisowym, co pokazał m.in. w czasie starcia z USA. Jeśli Leon nie zdoła wyleczyć się na mundial, dość niespodziewanie to Kwolek może zostać przyjmującym numer cztery w kadrze na najważniejszy tegoroczny turniej. Jego konkurent, Bartosz Bednorz, przez uraz nie miał szansy pokazać się jeszcze w meczach kadry. Nawet jeśli zagra w kolejnym turnieju, w Gdańsku, będzie mieć więc bardzo mało czasu, by przekonać do siebie Grbicia. Falująca zagrywka i Bieniek w stylu Leona Zadaniowiec w polu zagrywki przyda się tym bardziej, że w tym elemencie gra polskiej drużyny na razie mocno faluje. W Ottawie fatalna dyspozycja w polu serwisowym zdarzyła się Tomaszowi Fornalowi, w Sofii Jakubowi Kochanowskiemu. Nadzieję na sporo asów serwisowych daje Semeniuk, ale przede wszystkim Bieniek. To właśnie środkowego stać na serie zagrywek w stylu Leona. A urodzony na Kubie siatkarz w poprzedniej edycji Ligi Narodów ustanowił rekord świata, notując 13 asów serwisowych w meczu z Serbią. Bieniek błysnął w konfrontacji z Brazylijczykami. Cała drużyna uzbierała wówczas 13 punktów zagrywką, ale aż siedem z nich było dziełem środkowego. Teraz tylko czas na większą regularność.