Siatkarska Liga Narodów 2023 była popisem prowadzonej przez Nikolę Grbicia naszej drużyny. W drodze do finału reprezentacja Polski ograła Brazylię oraz Japonię, a następnie w decydującym boju koncertowo poradziła sobie z siatkarzami ze Stanów Zjednoczonych. Niespodziewanym bohaterem naszej drużyny został Łukasz Kaczmarek, który kapitalnie spisywał się w ataku, a dodatkowo świetnie radził sobie w bloku. Dzięki temu kapitalnie wszedł w buty Bartosza Kurka, choć sam - mimo zgarnięcia nagrody dla najlepszego atakującego Ligi Narodów - nie chodził z głową w chmurach. Po triumfie w Lidze Narodów przyszły kolejne sukcesy. Złoto w mistrzostwach Europy i awans na igrzyska do Paryża. Zwycięski marsz kadry Grbicia zaczął się jednak właśnie w rozgrywkach, które zastąpiły Ligę Światową. "Panuje atmosfera pracy" Liga Narodów to bardzo specyficzne rozgrywki. Wymagają od każdej z drużyn sporo podróży, a siatkarzy kosztują wiele wyrzeczeń, przebywania z dala od rodziny i przebywania w wąskiej grupie przez długi czas, co jest sporym wyzwaniem dla utrzymania odpowiedniej atmosfery w zespole. Jak znosili to nasi zawodnicy? Libero naszej drużyn wspomniał też moment, w którym młodsza grupa zawodników dołączyła do tych bardziej doświadczonych graczy, już po pierwszym turnieju Ligi Narodów w Japonii. Wtedy można było przekonać się, jak młodzi siatkarze z szacunkiem traktują trenera i swoich starszych kolegów. Karol Kłos wspominał z kolei, że dla niego sporym zaskoczeniem, ale też czymś bardzo pozytywnym, było spostrzeżenie, jak traktowani są japońscy siatkarze. "Są jak gwiazdy rocka" - skonstatował polski środkowy. Takich smaczków jest mnóstw, choć najważniejsze dla naszych zawodników było jednak to, co działo się wewnątrz ekipy. Reprezentacja Grbicia tworzyła się przez wiele tygodni, ale efekt był piorunujący. O tym zresztą chętnie opowiadali nasi gracze. Całość w dokumencie przygotowanym przez redakcję Polsatu Sport.