I Marcin Komenda, i Jan Firlej ten sezon mogą zaliczyć do udanych. Do czołówki polskich rozgrywających wrócił zwłaszcza ten pierwszy. W reprezentacji Polski zaznaczył się już w 2019 r. Zdobył z nią wówczas trzy medale, pomagał między innymi w pamiętnym turnieju finałowym Ligi Narodów. Rezerwowy skład - podstawowi zawodnicy przygotowywali się do kwalifikacji olimpijskich - sensacyjnie wywalczył wówczas brązowy medal, ogrywając Brazylię. Komenda w 2019 r. przeniósł się też do Asseco Resovii, gdzie jednak jego kariera wyhamowała. Odbudowywał ją w PSG Stali Nysa, właśnie spędza drugi sezon w Bogdance LUK Lublin. Jego zespół zajmuje szóste miejsce w tabeli PlusLigi, a sam Komenda znów jest wymieniany w czołówce polskich rozgrywających. - Trochę o nim zapomnieliśmy. Był w reprezentacji wcześniej i wydawało się, że ma otwartą drogę do tego, żeby w najbliższym czasie być zdecydowanie wyżej. Troszkę się zagubił, decyzje, w którym klubie ma grać, go trochę "zagrzebały" - ocenia w rozmowie z Interią Ireneusz Mazur, ekspert Polsatu Sport, w latach 1998-2000 trener reprezentacji Polski. Młody siatkarz imponuje, 34 punkty w ważnym meczu. Grbić to zauważy? Kreatywny Jan Firlej, solidny Marcin Komenda. Więcej nagród ma tylko Portugalczyk Komenda jest kapitanem i czołową postacią drużyny z Lublina, która oprócz dobrych wyników w lidze wywalczyła niespodziewany awans do turnieju finałowego TAURON Pucharu Polski. I choć tam przegrała z Jastrzębskim Węglem, nadal zbiera dobre recenzje. Podobnie jest z Projektem Warszawa. Zespół ze stolicy przegrał półfinał z Aluronem CMC Wartą Zawiercie, późniejszym triumfatorem rozgrywek. W tym sezonie już zrealizował jednak jeden cel. W świetnym stylu, jako druga polska drużyna w historii, zdobył Puchar Challenge. Ważną rolę w sukcesach warszawian odgrywa Firlej. Kiedy miał problemy i musiał zastępować go Maciej Stępień, rozpęd Projektu nieco wyhamował. Firleja regularnie doceniają obserwatorzy meczów - w tym sezonie otrzymał cztery statuetki dla MVP. Tyle samo ma ich Komenda. Wśród rozgrywających częściej nagradzany był tylko Portugalczyk Miguel Tavares z Warty. - Komenda jest troszeczkę inny, bardziej stabilny. Nie gra wybitnie widowiskowo, ale jest bardzo solidny. Nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Nie gra pod siebie, potrafi podporządkować się drużynie. Wydaje się, że naprawdę dojrzewa - chwali siatkarza Bogdanki LUK były selekcjoner. Jak wybrać rozgrywającego do kadry? "Nie potrzeba drugiego Janusza" Czy dobra dyspozycja w lidze i pucharach otworzy przed nimi drzwi do kadry? Od kiedy prowadzi ją Nikola Grbić, zdecydowanym numerem jeden na rozegraniu jest Marcin Janusz. Serb zupełnie zrezygnował z Fabiana Drzyzgi, który był jedną z najważniejszych postaci u poprzednika Grbicia, czyli Vitala Heynena. Pozycja Janusza w drużynie narodowej wydaje się niepodważalna. I to mimo faktu, że jego zespół klubowy, Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, przeżywa w tym sezonie trudne chwile. Kłopoty zdrowotne nie omijały zresztą również rozgrywającego. Jego zmiennikiem jest Grzegorz Łomacz, mistrz świata z 2018 r. Siatkarz PGE GiEK Skry Bełchatów, który w tym sezonie skończy 37 lat, wnosi do gry dużo spokoju i doświadczenia. Zwłaszcza w pierwszym roku pracy Grbicia niemal do samej imprezy głównej, czyli mistrzostw świata, rywalizował jednak z Firlejem. Siatkarz Projektu ostatecznie pełnił w kadrze funkcję rozgrywającego numer trzy. W poprzednim sezonie w szerokim składzie reprezentacji po przerwie pojawił się też Komenda, ale zaprezentował się tylko w sparingach - nie dostał szansy w Lidze Narodów. Dobra dyspozycja w tym sezonie może jednak na nowo otworzyć rywalizację o miejsce w składzie, choć faworytem z pewnością będzie Łomacz. - Reprezentacyjne aspiracje? Nie myślę o tym w tym momencie. Skupiam się na tym, by jak najlepiej zaprezentować się z drużyną w lidze. Jeśli trener Grbić będzie widział mnie w kadrze, będę mega szczęśliwy i mega dumny z tego faktu. Natomiast póki co skupiam się na rozgrywkach klubowych i to jest dla mnie priorytet - komentuje Komenda. Mazur zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt wyboru rozgrywających do kadry. Mazur jest jednak przekonany, że Firleja i Komendę, nawet jeśli nie już na igrzyskach w Paryżu, stać na to, by w przyszłości kierować grą kadry. - Czy oni załapią się do składu na igrzyska? Tego nie wiemy. Ważna jest forma sportowa i zdrowie. Ale patrzę na to w dłuższej perspektywie. Talent obu jest wystarczający. Wszystko w ich rękach - podkreśla. Wygrali Puchar Polski, ale to nie koniec. Teraz chcą zatrudnić Wilfredo Leona Kto po Marcinie Januszu? "Jest materiał, tylko nie zawsze jest zaufanie" Aktualnie w mniej niż połowie drużyn PlusLigi numerem jeden na rozegraniu jest Polak. Kilku z nich, co w ostatnich latach nie było wcale regułą, występuje jednak w klubach z czołówki tabeli. A jeszcze niedawno było ich nawet więcej, bo do momentu kontuzji w Treflu Gdańsk sporo grał Kamil Droszyński. Czy to oznacza, że obsada rozegrania w reprezentacji Polski na kolejne sezony jest dobrze zabezpieczona? Janusz skończy w tym roku 30 lat, Firlej i Komenda - 28. Wspomniany Droszyński oraz Łukasz Kozub, który na pewnym etapie sezonu wygrywał rywalizację z Drzyzgą w Asseco Resovii, to 27-latkowie. Spośród rozgrywających młodszego pokolenia na sporo szans może liczyć jedynie 21-letni Kajetan Kubicki, na którego dość często stawia Paweł Rusek, trener Cuprum Lubin. - Potrzeba napływu postaci z nowego pokolenia, które będą napierały na pierwszy szereg rozgrywających. Tego bym oczekiwał. Bo jest materiał, tylko nie zawsze jest zaufanie do tych młodych - zauważa Mazur. I przywołuje przykład Pawła Zagumnego. Mistrz świata z 2014 r. debiutował w kadrze jeszcze jako nastolatek, w wieku 21 lat pojechał już na mistrzostwa świata. Młodo w kadrze zaczynał również Andrzej Stelmach, pięć lat starszy od Zagumnego, który przez pewien czas z nim rywalizował. - Nadawali ton, a szczególnie Paweł Zagumny wyrósł na światowej klasy rozgrywającego. Nie dało się mu zginąć. Jego ojciec nie pozwalał, by go przydusić w jakimś klubie. Pracowałem wtedy w PZPS i też pilnowałem, by nie zniknęli. Tego mi brakuje. To nie jest zarzut, tylko oczekiwanie, by były widome znaki, że nad tą młodzieżą jest kontrola, by ta młodzież tak łatwo nie schodziła z estrady - podsumowuje Mazur. Włosi zachwyceni polskim siatkarzem. Świetny występ Kamila Semeniuka