- Niektórzy mówili o piątym szóstym miejscu. Mnie to nie interesuje. Przyjechałem po medal i zrobię wszystko, by go na szyi zawiesić - dodał popularny "Świder". Pierwszą rundę światowego czempionatu polscy siatkarze przeszli jak burza. Wygrali wszystkie pięć spotkań nie tracą seta. W drugiej rundzie biało-czerwoni zmierzą się kolejno z Tunezją, Kanadą, Rosją oraz Serbią i Czarnogórą. Mecze z dwoma ostatnimi drużynami mogą zadecydować o awansie podopiecznych Raula Lozano do półfinału. - Serbia zrobiła na obserwatorach duże wrażenie. Podobno w meczu z Rosją zagrała fenomenalnie. Ale Rosja to już nie jest ten sam zespół. Kilku zawodników nie przyjechało, ich rozgrywający nie mają doświadczenia. Serbowie będą grali z nami dziewiąty mecz, a tam jest kilku starszych zawodników, którzy już czują w kościach trudy turnieju - stwierdził zawodnik włoskiego RPA Perugia. - Do tej pory żaden selekcjoner nie miał na przygotowania tyle czasu co Lozano. Wcześniej trenerzy zmieniali się jak rękawiczki. Zanim nowy szkoleniowiec zdążył wdrożyć swoją koncepcję, już był zwalniany. Teraz wszystko jest podporządkowane reprezentacji, mamy dobrą bazę treningową, dobrych sparingpartnerów. W tym roku, poza kontuzją Dawida Murka, nie było też kłopotów zdrowotnych - podkreślił Świderski. - Lozano to perfekcjonista. Nie przypominam sobie, żeby coś zaniedbał. On nie zostawia miejsca na przypadek. A jeśli coś idzie nie po jego myśli, to ma w zanadrzu wariant alternatywny. Pojechaliśmy ćwiczyć na siłowni, ale na miejscu okazało się, że nie ma odpowiednich warunków do treningu. Błyskawicznie skorygował plany treningowe. Gdy Japończycy nie chcieli dać nam sali do rozgrzewki, Lozano nie pytał się o zgodę tylko kazał wchodzić - mówił Świderski.