W sobotni wieczór spotkał się pan z grupą 15 młodych zawodników na konsultacjach w Spale, które zakończą się w poniedziałek. Już wcześniej można było przeczytać, że nie będzie to jednorazowe przedsięwzięcie. Czego pan oczekuje po tych zajęciach? Stephane Antiga: Przede wszystkim chcę pomóc zawodnikom w rozwoju, zmotywować ich do dalszej pracy i mieć okazję do porównania ich umiejętności. To trzy główne powody. Takie konsultacje to najlepsza okazja ku temu. Podczas meczów ligowych jest to trudniejsze. Decydując się na takie szkolenie chciał pan się oderwać trochę od spraw "dorosłej" reprezentacji czy właśnie z myślą o niej zdecydował się pan na takie rozwiązanie? - To dobry sposób na szukanie nowych zawodników do seniorskiej kadry. Muszę mieć na uwadze, że w najbliższych latach kilku siatkarzy zakończy karierę lub już to zrobiło po wrześniowych mistrzostwach świata. Znalezienie następców nie jest prostym zadaniem. W okresie przygotowawczym do sezonu reprezentacyjnego też nie jest o to łatwo. Dlatego jestem bardzo zadowolony z tych konsultacji. Na brak zajęć w ostatnich dniach nie mógł pan narzekać. Pobyt w Spale poprzedziło śledzenie rywalizacji na parkietach ligowych, a w piątkowy wieczór wziął pan udział w dorocznej gali Husarzy Polskiego Rugby. Ta dyscyplina jest panu bliska? - To bardzo popularny we Francji sport, zwłaszcza wśród uczniów i studentów. Cechuje go dobra organizacja. Rugby w mojej ojczyźnie to wspaniały przykład rozwoju. Kiedy zaczynałem przygodę z siatkówką jakieś 20 lat temu, te dwie dyscypliny miały mniej więcej taką samą pozycję. Dopiero później rugby stało się tam tak ważnym sportem. Można to chyba porównać do sytuacji siatkówki w Polsce. W obu przypadkach mowa o dobrym projekcie, organizacji rozgrywek i trafionych pomysłach. Trenował pan w młodości rugby? - Grywałem z kolegami na trawie, ale nie było to nic poważnego. Raczej taka rekreacyjna zabawa, tak jak w piłkę nożną. Rugby przede wszystkim jednak lubiłem oglądać. Wśród pana zainteresowań jest również freediving, czyli nurkowanie na wstrzymanym oddechu. Czy w nim lub w rugby są elementy, które kojarzą się panu z siatkówką? - Z nurkowaniem siatkówka raczej nie ma podobieństw. To, co lubię w tym pierwszym, to przygotowanie. Nie ma tu miejsca na pomyłkę. Najmniejszy błąd jest zbyt ryzykowny. W siatkówce zazwyczaj nie jest on aż tak kosztowny. Jeśli pomylisz się, to zazwyczaj można się poprawić w kolejnej akcji. Jeśli chodzi zaś o rugby, to moim pierwszym skojarzeniem jest solidarność i zespołowość. W tym sporcie liczy się wzajemna pomoc. Jeśli jeden zawodnik ma piłkę, to reszta mu pomaga, w tym, żeby ją utrzymać. W siatkówce również liczy się kolektywizm. Jeden gracz atakuje, ale reszta zespołu też pracuje na ten punkt. Wracając do rugby, to nie ma tu miejsca na udawanie, symulowanie. To bardzo trudny sport, uprawiający go ludzie nigdy nie narzekają. W poniedziałek o godz. 16 w Sofii rozpocznie się ceremonia losowania grup październikowych mistrzostw Europy. Ma pan drużyny, na które chciałby trafić? - Nawet przy trudnym losowaniu i tak można dobrze zagrać. Może dobrze byłoby trafić na Bułgarię? Mecz z tą ekipą, która będzie wraz z Włochami współgospodarzem turnieju, byłby ciekawym wydarzeniem. Na pewno na trybunach zasiadłoby wielu kibiców. Tak naprawdę występ w tej imprezie - po zdobyciu mistrzostwa świata - to trudne zadanie. W naszym składzie - w porównaniu z mundialem - dojdzie do kilku zmian. Nie możemy podchodzić do występu w ME jak mistrzowie świata, ale jak outsiderzy czy debiutanci. Często można pana spotkań na meczach PlusLigi. Wkrótce zakończy się faza zasadnicza rozgrywek. Pozycja którejś z drużyn w dotychczasowych zmaganiach zaskoczyła pana? - Nie ma wielkich niespodzianek, jeśli chodzi o drużyny czy zawodników. Trzeba pamiętać, że nikt nie może non stop grać na najwyższym poziomie. To normalne, że każdemu przytrafia się spadek formy. Liga jest bardzo interesująca. Sporo dzieje się też w Lidze Mistrzów. Jastrzębski Węgiel w pierwszym meczu 1. rundy fazy play off był bliski zwycięstwa, a swoje spotkania wygrały Asseco Resovia Rzeszów i Skra Bełchatów. W krajowych zmaganiach zwraca uwagę dopiero siódma lokata w tabeli ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. Wierzy pan, że ekipa Sebastiana Świderskiego w fazie play off będzie w stanie wrócić do czołówki? - ZAKSA na razie ma trudny sezon, jednak stać ich na dobrą grę. Kędzierzynianie musieli zmagać się z problemami zdrowotnymi ważnych zawodników, ale myślę, że w kluczowych momentach będą wygrywać. Mają w składzie doświadczonych siatkarzy, pokazują się też nieraz ci nieco młodsi.