- Jak przed każdą ważną imprezą, kibice i media zawieszają polskim siatkarzom poprzeczkę wysoko. Trzymam kciuki i gorąco im życzę, by sprostali tym oczekiwaniom. Na pewno stać ich na sukces, choć trudno jednoznacznie powiedzieć, co nim będzie. Jednak oceniając na podstawie umiejętności i możliwości, miejsce w czołowej czwórce jest niejako ich obowiązkiem - podkreślił Gościniak.Przyznał jednak, że z optymizmem nie należy przesadzać.- Powinniśmy się opierać na realnej ocenie. Pamiętamy rozczarowanie występem koszykarzy w ME. Nadzieje były wielkie, ale pytanie, czy były ku temu mocne przesłanki? - zastanawiał się.Nie zgadza się z opiniami, że rozpoczynające się w piątek ME to tylko etap w drodze do celu, którym jest przyszłoroczny mundial, którego biało-czerwoni będą gospodarzem.- Spotkałem się gdzieś ze stwierdzeniem, że prawdziwym egzaminem polskiej drużyny będą mistrzostwa świata i zupełnie się z tym nie zgadzam, a wręcz odbieram jako rodzaj asekuracji przed ME. Jeśli teraz zabraknie nas w półfinale, to na co liczyć za rok, gdy dojdą m.in. Brazylijczycy i Amerykanie. By w MŚ mierzyć w najwyższe pozycje, musimy już teraz pokazać siłę, zaznaczyć miejsce w kontynentalnej elicie - zauważył.Jak dodał, po ewentualnym nieudanym występie w ME, które Polska organizuje wspólnie z Danią, konieczna będzie głęboka analiza, co złego dzieje się w reprezentacji.- Bo nie ulega wątpliwości, że obecny zespół ma olbrzymi potencjał - podkreślił.Wiarę w dobry występ w ME opiera m.in. na tym, co z bliska widział podczas niedawnego Memoriału Wagnera w Płocku.- Na pewno drużyna prezentowała się lepiej niż wcześniej w tym sezonie. Z Niemcami i Holandią wygrała dość pewnie. Z kolei o porażce z Rosją zdecydował praktycznie jeden element - zagrywka. W innych było równo. Mam nadzieję, że w ostatnich dniach przed ME udało się popracować nad serwisem, by maksymalnie utrudnić jego odbiór rywalom - zauważył Gościniak.Na temat składu Polaków na ME nie chciał się wypowiadać.- Nie chcę się odnosić do różnych teorii, plotek. Trener Andrea Anastasi jest najbliżej drużyny, pracuje z zawodnikami na co dzień, więc na pewno dokonał optymalnej selekcji - uciął temat.Nie potrafił też jednoznacznie ocenić, czy występ przed własną publicznością to atut "Biało-czerwonych".- Moim zdaniem miejsce rozgrywania turnieju nie ma wielkiego znaczenia. Sprinter Usain Bolt jest najszybszy i wygrywa wszędzie, gdzie startuje, a raz złoto stracił przez falstart. Na pewno występ przed swoimi kibicami wiąże się z nieco większą presją, ale z drugiej strony sami siatkarze powtarzają, że polscy fani są najlepsi w świecie... Zatem w czym mieliby przeszkadzać? Chyba mogą tylko pomóc - ocenił były szkoleniowiec drużyny narodowej.O rywalach grupowych wypowiada się z szacunkiem, choć...- Francja zawsze jest groźna, a w tym roku dodatkowo ma nowy zespół i wygrała z nami dwa razy w Lidze Światowej. Turcja robi stałe postępy, a pierwszy mecz w turnieju tradycyjnie niesie jakąś niepewność. Słowacji też nie wolno lekceważyć, ale jakbyśmy się jej mieli bać, to lepiej od razu dajmy sobie spokój z grą w ME. Generalnie trzeba wygrać wszystko, bez kalkulacji, czy później lepiej wpaść na Rosją, a może Bułgarię - powiedział.Zwrócił uwagę, że w polskiej drużynie trudno wskazać lidera. Podkreślił przy tym, że o takim zawodniku łatwiej mówić np. w koszykówce, gdy ktoś sam rzuci 40 pkt i pociągnie zespół.- W siatkówce w pojedynkę nikt sam nie wygra, choć rzeczywiście nasi rywale, m.in. Bułgarzy, mają zawodników, od których dyspozycji zależą w dużym stopniu losy drużyny. W przypadku polskich siatkarzy trudno teraz mówić o takim jednym zawodniku. Siłą jest kolektyw i może niech tak zostanie. Niektórzy całkiem niedawno widzieli lidera w Zbigniewie Bartmanie, a dziś nie ma go w kadrze na ME - dodał.Miejsce Bartmana zajął w kadrze 22-letni Grzegorz Bociek. Gościniak przyznał, że dopiero Uniwersjada ujawniła jego nieprzeciętne możliwości.- W poprzednim sezonie w Częstochowie za dużo sobie nie pograł. Wchodził na boisko głównie wtedy, kiedy sety czy mecze były raczej rozstrzygnięte. Na Uniwersjadzie jednak był prawdziwym liderem polskiego zespołu i pokazał, że drzemią w nim spore możliwości. Dysponuje świetnymi warunkami fizycznymi, jest silny, skoczny, a widocznie na zgrupowaniu na tyle przekonał do siebie Anastasiego, że ten wziął go na ME. Stąd wniosek, że robi stałe i szybkie postępy. Jest młody, więc techniki wciąż się uczy. Jeśli poprawi ten element, to możemy mieć z niego sporo pociechy - zaznaczył Gościniak.