Robert Kopeć, Interia: Wilfredo zostałeś ambasadorem firmy Galeco. Czy jesteś już specjalistą od budowy domów? Wilfredo Leon (siatkarz reprezentacji Polski): Specjalistą nie jestem. To co potrafię robić dużo lepiej, to granie w siatkówkę. Tak, zostałem ambasadorem tej firmy. To dla mnie wielkie doświadczenie i jestem zadowolony i dumny, że współpracuję z firmą, która kieruje się takimi samymi wartościami, co ja. To mnie przekonało, żeby się z nią związać. Czy wiele firm czeka w kolejce do ciebie? - Mam agencję, która tym się zajmuje. Zaznaczyłem jednak, że nie mogę podpisać kontraktów ze wszystkimi. Nie z każdym, kto mi złoży propozycję. To nie jest mój cel. O koronawirusie wciąż bardzo dużo się mówi. Byłeś we Włoszech, kiedy zaatakował najmocniej. Bałeś się? - O siebie nie obawiałem się jakoś bardzo, ale o rodzinę tak. Mam dwóję małych dzieci. Jestem zawsze blisko wielu osób, wśród kolegów z drużyny, wśród kibiców. Ale szybko wstrzymano ligowe rozgrywki, więc spadła w dużym stopniu możliwość zakażenia. Zrobiłem wszystko, co mogłem, żeby nie zachorować. Co było najbardziej przerażające? - Jak się słyszy codziennie, że wiele osób umiera, wiele choruje, to na pewno było bardzo przykre. Wiele osób straciło swoich bliskich przez koronawirusa. Sport i inne dziedziny życia powoli odżywają po pandemii . Czy myślisz, że sport, a konkretnie siatkówka, się zmieni? - Myślę, że nie. Oczywiście teraz nie możemy robić wszystkiego tak, jak wcześniej. Wydaje mi się, że za kilka miesięcy będziemy powoli wracać do normalności, czyli czasu przed pandemią. Moim zdaniem, koronawirus nie wpłynie na psychikę ludzi, że nie będą chcieli przyjść na mecz.