W porównaniu z zeszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi, zamiast Brazylijczyków (srebrni medaliści) w Final Four znaleźli się obrońcy tytułu Serbowie. Z kolei biorąc po uwagę mistrzostwa Europy sprzed dwóch lat na miejscu Bułgarów byli Polacy. Żadna z drużyn, która powalczy o medal tegorocznej edycji (współgospodarzem była Polska), nie wygrała swojej grupy. Każda musiała walczyć w barażach o ćwierćfinał. Podobnie jak "Biało-czerwoni", którzy musieli jednak uznać wyższość Bułgarów (2:3). Teraz podopieczni Camilla Placiego zmierzą się z Włochami. Te dwie ekipy spotkały się w zeszłym sezonie w spotkaniu o olimpijski brąz. Górą była wówczas Italia. Również w tym roku oba zespoły się mierzyły - za każdym razem lepsi okazywali się Włosi. - Każdy turniej, a nawet mecz, rządzi się swoimi prawami. Mamy za co się rewanżować, dlatego w pełni skupiamy się na tym pojedynku i nie myślimy jeszcze o finale. Włosi mieli na pewno znacznie łatwiejszą drogę do Final Four, mniej wymagających rywali, my za to dzięki trudnościom staliśmy się kolektywem - powiedział kapitan Bułgarów Todor Aleksiew. Pewny siebie jest trener Włochów Mauro Berruto. - Mam zespół, który potrafi wygrywać. Musiałem w tym turnieju dokonywać wielu zmian, ale dzięki temu wiem, że każdy z moich zawodników jest w stanie rozegrać bardzo dobre spotkanie - zaznaczył. Mecz Włochów z Bułgarami rozpocznie się o godz. 18.00. Trzy godziny wcześniej do walki staną mistrzowie olimpijscy Rosjanie i obrońcy tytułu Serbowie. To powtórka półfinału sprzed dwóch lat. W Wiedniu lepsza okazała się bałkańska drużyna, która miała wówczas jeszcze w swoich szeregach Ivana Miljkovica. Jego miejsce jako lidera reprezentacji zajął Aleksandar Atanasijevic, niedawny siatkarz PGE Skry Bełchatów. - Nasz zespół jest bardzo młody. Dopiero dojrzewa i takie turnieje są dla nas jako drużyny bardzo ważne. Nikt nie przypuszczał, że dotrzemy do półfinału, więc to dla nas jest już duży sukces. Nie znaczy to jednak, że na tym zaprzestaniemy. W Lidze Światowej przegraliśmy z Rosjanami 2:3. Było blisko, ale nie wykorzystaliśmy naszych szans. Teraz nie będzie już miejsca na błędy. W innym wypadku oni na boisku nas zabiją - ocenił atakujący serbskiej kadry. Rosjanie są faworytem turnieju. - To jest w tej chwili najlepsza ekipa świata i będę zaskoczony, jeśli nie sięgną po złoto - ocenił trener Polaków Andrea Anastasi. "Sbornej" kibicować będzie także Michał Winiarski, który od nowego sezonu będzie grał w Fakiele Nowy Urengoj. Jeśli Rosjanie sięgną po złoto będzie miał parę dni wolnego, bo wówczas reprezentacji pojedzie w listopadzie do Japonii na Puchar Wielkich Mistrzów. W Kopenhadze nie zabraknie także polskiego akcentu. Kibiców w trakcie przerw między setami zabawiać będą polskie cheerleaderki. Ponieważ po raz pierwszy Final Four odbędzie się na stadionie piłkarskim, organizatorzy, chcąc zapewnić fanom na trybunach komfort oglądania, przygotowali wielki telebim o powierzchni 80 metrów kwadratowych. Zostanie zastosowana także wideoweryfikacja spornych zagrań. Polacy z imprezy odpadli we wtorek po przegranym barażu o ćwierćfinał z Bułgarami (2:3).