Polacy po zwycięstwie nad Turcją 3:1 i porażce z Francją 1:3 nie mają jeszcze zapewnionego udziału w kolejnej fazie turnieju. Mają jednak tę przewagę, że grają w niedzielę jako ostatni i jak zapowiedział trener Andrea Anastasi będą kontrolować sytuację. Miał na myśli wybór przeciwnika. Celem jest uniknięcie konfrontacji z Rosjanami, którzy niespodziewanie na inaugurację przegrali z Niemcami 0:3. A właśnie z ich grupą krzyżuje się "polska". Najlepszy układ to taki, w którym "Biało-czerwoni" zajmą dokładnie takie samo miejsce w grupie, co Sborna w równoległej grupie. - Na razie to mnie nie interesuje, ale na pewno będziemy śledzić, co się będzie działo w niedzielę - przyznał Anastasi. "Kalkulowanie" zdarzało się już dwa lata temu, kiedy Polacy odpuścili mecz ze... Słowacją. Chcieli także uniknąć Rosjan. Wówczas się udało. Zmierzyli się z nimi dopiero w meczu o trzecie miejsce i wygrali. Tuż po porażce z "Trójkolorowymi" Jarosz Jarosz przekonywał, że na postawie tego spotkania nie można wyciągać zbyt daleko idących wniosków. - To są mistrzostwa Europy, długi turniej. Porażka z Francuzami jeszcze nie skreśla nas z walki o nasze cele. W niedzielę spotkanie ze Słowacją i gramy o zwycięstwo - powiedział Jarosz. - Nic wielkiego się nie stało. Mistrzostwa Europy to długi turniej, który rządzi się swoimi prawami. Ten najważniejszy mecz dopiero przed nami i cała sztuka polega na tym, aby tego decydującego spotkania nie przegrać. W niedzielę czeka nas potyczka ze Słowacją, ważny jest również układ wyników w grupie D. Doszło w niej do sporej niespodzianki. Wygrają ją zapewne Niemcy, którzy tydzień temu w Memoriale Wagnera spisywali się słabo. Na podstawie ich gry można było mieć pewność, że z wielkimi problemami zakwalifikują się w Gdyni do baraży - podsumował Michał Winiarski. - W niedzielę gramy o kolejne punkty i później czekają nas zapewne baraże - przyznał środkowy reprezentacji Polski Piotr Nowakowski. INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z meczu Polska - Słowacja! Początek o 20.00