Rosjanie - mistrzowie Europy oraz Polacy - mistrzowie świata - jako pierwsi ruszyli do walki w finałach Siatkarskiej Ligi Narodów. Na stadionie Stade Pierre-Mauroy w Lille, który został zamieniony w ogromną halę sportową, mieliśmy zobaczyć jak radzą sobie potęgi po dwóch tygodniach przerwy. I która będzie bliższa występu w półfinale rozgrywek. Biało-Czerwoni w fazie interkontynentalnej ograli Sborną w łódzkiej Atlas Arenie 3:0. Czy we Francji byli w stanie powtórzyć znakomity wynik? To pytanie zadawał sobie każdy kibic siatkarzy, mając w pamięci słaby finisz kadry w pierwszej części rozgrywek i znakomitą wręcz ilość eksperymentów, które jął drużynie aplikować Vital Heynen. Spotkanie szybko ułożyło się w pierwszej partii po myśli Rosjan, a to dlatego, że Polacy nie byli w stanie dobrze serwować na dystansie kilku akcji, a Rosjanie od razu poczęstowali nasz zespół serią mocnych serwisów i po asie Dmitrija Wołkowa prowadzili 7:4. Przerwę zaraz wykorzystał Vital Heynen, po chwili Bartosz Kurek wygrał dla naszej ekipy ważną kontrę i walka nabrała rumieńców (6:8). I już wydawało się, że dopadniemy rywali, ale wtedy Wołkow efektownie zablokował Kurka (10:8). Ten szybko oddał pięknym za nadobne, zatrzymał blokiem Maksyma Michajłowa, a po chwili kiwnął po rękach rywali (11:11). Znów obie ekipy szły łeb w łeb, choć u nas parkiet z jakąś kontuzją musiał opuścić Mateusz Bieniek, kapitan Biało-Czerwonych. Wydawało się, że o losach seta może dopiero zadecydować końcówka, ale po sprytnym bloku Dmitrija Kowaliewa na Aleksandrze Śliwce Sborna odskoczyła (15:13) i znów trzeba było odrabiać straty. A Rosjanie coraz mocniej i pewniej naciskali zagrywką, zmuszali nasz zespół do popełniania błędów i uniemożliwiali płynne rozgrywanie ataków (17:14). Znakomicie radził sobie Wołkow, który to w ataku, to zagrywką trafiał i trafiał, a w razie potrzeby korzystał z systemu "challenge" i punktował (20:16). Selekcjoner Heynen zaczął zmieniać zawodnika po zawodniku, szukając kogoś, kto poderwie zespół do walki w ciężkim momencie (18:23). Nie udało się, a najlepszym obrazkiem niech będzie ten, w którym nasi siatkarze podbijają atak Rosjan, ale Maciej Muzaj posyła piłkę w aut i kończy bardzo słabego seta w wykonaniu mistrzów świata (18:25). Partia druga miała być dla naszej drużyny papierkiem lakmusowym po fatalnym secie pierwszym. Chcieliśmy zobaczyć drużynę walczącą, zaangażowaną i grającą dobrą siatkówkę. Choć Rosjanie mocno serwowali, a nasi w ataku grali w kratkę, udało się trzymać kontakt z Rosjanami, a wielka w tym zasługa Barosza Kurka, który raz po raz kończył kolejne ataki i trzymał naszą kadrę przy życiu (4:4, 7:8). Sborna podkręciła tempo, Wołkow znów trafił zagrywką, a poprawił w ataku, aż ręce składały się do oklasków (11:9). Ale i w naszej ekipie nie brakowało ognia, Artur Szalpuk świetnie wprowadził się do gry (11:12), a wespół z Bartłomiejem Lemańskim wreszcie pokazali możliwości naszej drużyny w polu zagrywki i walka mogła się podobać (13:13). Rosjanie mieli sposób na mistrzów świata, po prostu w kluczowych momentach Dmitrij Kowaliew słał piłkę za piłką do Maksyma Michajłowa, a cały zespół raził zagrywką. Tak właśnie zagrał Artem Wolwicz, który trafił źle ustawionego Pawła Zatorskiego i rywale znów mieli przewagę (16:14). A jeszcze Kliuka dorzucił asa serwisowego i Biało-Czerwoni musieli zażyć chwili przerwy poza parkietem (14:18). Ruszył tedy pościg za mistrzami Europy, dwa dobre ataki Kurka i takiż Szalpuka sprawiły, że został raptem punkt do odrobienia (19:20), ale Sborna nie dawała za wygraną. Michajłow uderzał jak z armaty (22:21), do tego cały czas zagrywką Rosjanie naciskali naszych przyjmujących. Na szczęście Kurek trafiał atak za atakiem (22:23), aż obie ekipy dotarły do piłki setowej (23:24). Niestety walka trwała jedną akcję, Muserski dostał piłkę na środku, huknął jak z armaty i zakończył seta (25:23). Polska kadra znalazła się pod ścianą, a mając nóż na gardle nie jeden i nie dwa razy pokazywała, że potrafi wspiąć się na wyżyny możliwości. Znakomicie trafiał atak za atakiem Kurek, który zasygnalizował znakomitą formę (5:4) i prowadził nas do wygranej. Świetnie wprowadził się na parkiet Bartosz Bednorz, a Rosjanie jakby nieco zaskoczeni nie potrafili wygrać choćby akcji w ataku. W efekcie nasza drużyna odskoczyła na prowadzenie 8:4 i mogła wreszcie układać grę po swojemu. Nawet pod naporem zagrywki Muserskiego (9:8) udało się nam utrzymać przewagę, a nawet ją odbudować, gdy Łomacz zablokował do spółki z Kochanowskim Wołkowa (11:8). Ten zaraz pokazał sportową złość, obił ręce skaczącego do bloku Szalpuka, a po chwili zaserwował asa i Rosjanie niemal odrobili straty (11:12). Niemal, bo zaraz Kochanowski zapisał punkt bezpośrednio z zagrywki, Kurek dorzucił atak, a Rosjanie fatalnie rozegrali piłkę, oddając nam kolejne "oczko" (12:16). Wreszcie gra mistrzów świata była regularna, skuteczna i zazębiała się w każdym elemencie. Kurek był liderem, reszta drużyny pracowała bardzo równo, a Rosjanie nie bardzo mieli sposób, by zatrzymać skutecznych rywali (16:19). Jeszcze Kurek dorzucił piłkę w kontrze na prawej flance, jeszcze Wołkow dał nam odetchnąć psując serwis i szczęście w secie trzecim było blisko (18:22). Siergiej Szlapnikow ze spokojem tłumaczył swoim ludziom, co poprawić w grze, ale tym razem zabrakło czasu na skuteczny pościg. Michajłow zagrywkę posłał w aut, po chwili Kliuka tak samo oddał punkt naszej kadrze i partia trzecia dobiegła końca (22:25). Niestety set czwarty rozpoczął się fatalnie, od stanu 4:4 Biało-Czerwoni absolutnie stanęli, nadziali się na trzy kolejne bloki rywali i nie mieli na parkiecie nic do powiedzenia. Przy zagrywce Wołkowa coś złego stało się z mistrzami świata, a Rosjanie blokiem i w kontrze po prostu pustoszyli nasze szeregi w najlepsze (10:4). Wreszcie Lemański dobrze ułożył ręce w bloku i zatrzymał Wolwicza, wydawało się, że może gra polskiej reprezentacji ruszy z miejsca. Niestety, Wołkow uderzył wspaniale z drugiej linii, Wolwicz poprawił na środku siatki i sytuacja jeszcze się - w co ciężko uwierzyć - pogorszyła (6:13). Dobrą zmianę dał Fabian Drzyzga, zablokował Wolwicza, po chwili świetnie rozegrał do Szalpuka i jeszcze jakaś iskierka nadziei tliła się w sercach polskich fanów (8:13). Rosjanie szybko tę iskierkę zgasili, a trio: Wołkow - Michajłow - Muserski po prostu robiło na parkiecie co i jak chciało z polskimi siatkarzami (10:16). Jeszcze przedarł się Muzaj, ale zaraz rywale odpowiedzieli trzema wygranymi akcjami (19:12). Siatkarze Vitala Heynena zwiesili głowy, zniknęła dobra atmosfera i chęci do gry, a Wolwicz zaraz na środku przypomniał, że ma w ataku młot zamiast ręki (21:13). Do końca partii obraz gry już zupełnie się nie zmienił. Rosjanie wygrali seta po profesorsku, grę zakończył świetną kiwką Jegor Kliuka (25:17). Sborna wykonała ważny krok w stronę półfinału SLN, Polacy znaleźli się pod ścianą. W drugim środowym meczu Final Six SLN Francuzi stawią czoła Brazylii. Polacy decydujący bój o półfinał rozegrają w czwartek, gdy w Lille stawią czoła Amerykanom. Początek starcia o godzinie 18:00. Jeśli nie wygrają, już na pewno odpadną z Siatkarskiej Ligi Narodów i wrócą do domów. W wypadku wygranej kluczowe znaczenie dla losów kadry będzie miało starcie Amerykanów z Rosjanami w piątek (godzina 18:00). Rosja - Polska 3:1 (25:18, 25:23, 22:25, 25:17)Sędziowali: Paulo Turci (Brazylia), Jiang Liu (China) Przebieg meczu: I set: 8:5, 12:11, 16:14, 20:16, 25:18 II set: 8:7, 12:10, 16:14, 21:20, 25:23III set: 4:8, 9:12, 12:16, 17:20, 22:25IV set: 8:4, 12:6, 16:10, 20:12, 25:17 Rosja: Dmitrij Kowaliew, Maksym Michajłow, Dmitrij Wołkow, Jegor Kliuka, Dmitrij Muserski, Artem Wolwicz, Aleksander Sokołow (libero) oraz Aleksiej Kabeszow, Igor Kobzar, Wiktor Połetajew Polska: Grzegorz Łomacz, Bartosz Kurek, Aleksander Śliwka, Bartosz Kwolek, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Bartłomiej Lemański, Artur Szalpuk, Fabian Drzyzga, Maciej Muzaj, Damian Schulz, Bartosz Bednorz.