Pojedynek z Niemcami były niezwykle ważny dla selekcjonera Orłów Vitala Heynena z dwóch powodów. Po pierwsze, Belg prowadził kadrę naszych zachodnich sąsiadów w latach 2012-2016 i wywalczył brązowy medal rozgrywanych w Polsce mistrzostw świata. Po drugie, blisko 49-letni trener obiecał wszystkim (!) kibicom w Atlas Arenie piwo, jeśli "Biało-Czerwoni" pokonają Niemców 3:0 lub 3:1. - To jeszcze dla nas dodatkowa motywacja. Jak trener powiedział "a", to będzie musiał powiedzieć "b", ale myślę, że słowa dotrzyma - mówił w rozmowie z eurosport.interia.pl atakujący reprezentacji Dawid Konarski. Niemcy to aktualni wicemistrzowie Europy, ale jak na razie w SLN wiedzie im się kiepsko. Wygrali tylko raz, w Łodzi z Chinami 3:1. W ich składzie brakuje "bombardiera" numer jeden Georga Grozera. Polacy natomiast prezentują się w tych rozgrywkach wyśmienicie - kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa. - Zaraz po meczu z Chinami powiedziałem zawodnikom, że w niedzielę jest dla mnie wyjątkowy mecz. Potrzebujemy szóstego zwycięstwa, aby zakończyć ten weekend z bilansem sześciu wygranych - stwierdził Heynen. Tradycyjnie selekcjoner Polaków w wyjściowym składzie dokonał zmian. Szansę dostali m.in. atakujący Maciej Muzaj oraz libero Michał Żurek. Autorem pierwszego punktu w tym spotkaniu był Mateusz Bieniek, który całe spotkanie z Chinami obserwował z kwadratu dla rezerwowych. Niemcy ryzykowali w polu zagrywki, zwłaszcza Marcus Boehme i Chrstian Fromm. Problemy w przyjęciu przełożyły się na skuteczność w ataku, która niestety nie była u gospodarzy najlepsza. Odbiło się to oczywiście na wyniku. Rywale prowadzili 5:3, 8:5. Część strat udało się odrobić po kiwce Bieńka ze środka (8:9), ale chwilę później po zagrywce znanego z parkietów PlusLigi Lukasa Kampy, Niemcy znów "odskoczyli" (11:8). O przerwę poprosił wówczas Heynen. Szybko zmuszony został wziąć drugi czas, bo rywale za sprawą dwóch asów z rzędu Boehme mieli już pięć "oczek" przewagi (15:10). Przerwa wybiła z rytmu niemieckiego środkowego, ale nie cały zespół prowadzony przez Andreę Gianiego. Niemcy grali szybko, a nasz blok nie mógł nadążyć za ich akcjami. Zagrywką też nie robiliśmy krzywdy rywalom. Podwójna zmiana zarządzona przez Heynena - za Muzaja i Grzegorza Łomacza na boisku pojawili się Fabian Drzyzga i Bartosz Kurek - nic nie wniosła pozytywnego. "Biało-Czerwoni" przegrali wyraźnie inauguracyjną odsłonę 18:25. Drugiego seta Polacy rozpoczęli z Arturem Szalpukiem w składzie, który zastąpił Aleksandra Śliwkę. Heynen w ten sposób chciał zadbać o poprawne przyjęcie. Niemcy jednak nie zamierzali zwalniać. Do mocnej zagrywki i ataku dołożyli jeszcze blok o czym boleśnie przekonali się Michał Kubiak i Muzaj. Już na początku gospodarze musieli gonić wynik (2:5). Coś drgnęło grze "Biało-Czerwonych" przy zagrywce Piotra Nowakowskiego. Tobias Krick przestrzelił z krótkiej, Moritz Reichert wpadł w siatkę, a następnie Fromm nie poradził sobie z serwisem Nowakowskiego (7:6). W końcu kibice doczekali się ładnej akcji w wykonaniu aktualnych mistrzów świata. Po świetnym rozegraniu Łomacza z drugiej linii potężny cios wyprowadził Kubiak (8:7). Kolegów do lepszej gry mobilizował wprowadzony na boisko libero Paweł Zatorski. Kiedy już wydawało się, że gospodarze łapią właściwy rytm, to sami podcinali sobie skrzydła psując zagrywkę, jak to miało miejsce przy stanie 13:14. Nowakowski posłał piłkę w siatkę, a chwilę później zatrzymany blokiem został Szalpuk (13:16). "Biało-Czerwoni" wyglądali tak, jakby ktoś zaciągnął im ręczny hamulec. Niemcy natomiast "nakręcali" się po każdej udanej akcji, a mieli ich więcej niż my. Iskierka nadziei na odwrócenie losów rywalizacji w tej odsłonie zatliła się po piekielnie mocnej zagrywce Kubiaka (19:22). Giani od raz zareagował biorąc czas. Kubiak znów zaserwował mocno, ale tym razem w siatkę. Iskierka zgasła. Niemcy nie wypuścili takiej okazji z rąk. Ich sukces w tym secie przypieczętował Moritz Reichert (25:21). W taki sposób kibice stracili szansę na darmowe piwo od Heynena. Na trzecią odsłonę Polacy wyszli z dużymi zmianami w składzie. Po raz pierwszy w tym spotkaniu pojawił się Jakub Kochanowski, który zmienił Nowakowskiego. W "szóstce wyszli również Kurek i Kwolek. Heynen szukał recepty na poprawę gry zespołu. Przyniosło to skutek, bo gospodarze zdecydowanie żwawiej poruszali się po boisku. Wreszcie oglądaliśmy zespół walczący o każdą piłkę z poświęceniem. Na siatce również zyskiwaliśmy przewagę. Kwolek i Kurek atakowali z pełną mocą, "zaskoczył" również blok, a w polu zagrywki szalał Kubiak. To wszystko sprawiło, że "Biało-Czerwoni" prowadzili 13:8. Na drugiej przerwie technicznej utrzymali bezpieczny dystans (16:11). Wszystko układało się po myśli naszego zespołu. Niestety, przytrafiła się chwila przestoju. W jednym ustawieniu Niemcy zdobyli trzy punkty z rzędu, ale głównie po błędach Polaków. Zaczęło się od nieudanej zagrywki Bieńka. Potem jeszcze Kubiak i Dawid Konarski przestrzelili. Bezpieczna przewaga stopniała do dwóch punktów (18:16). Na szczęście "pomógł" Fromm posyłając zagrywkę w siatkę. Nerwy kibiców oszczędził w końcówce Kochanowski, który popisał się znakomitą zagrywką (23:19). Wygraną Orłów w tej odsłonie przypieczętował Kwolek atakiem po prostej (25:21). Czwartego seta otworzył potężną zagrywką Kubiak. Potem jednak nastąpiła seria popsutych serwisów z jednej i drugiej strony. Wynikało to z podejmowanego ryzyka, żeby jak najbardziej utrudnić życie przeciwnikowi. W tym fragmencie kibice nie oglądali zbyt dużo siatkrskich akcji. Do stanu 5:5, kiedy to ładnym atakiem ze skrzydła popisał się Kubiak. Na pierwszą przerwę techniczną Polacy schodzili z dwoma punktami przewagi (8:6) dzięki Frommowi, który wyraźnie pomylił się z drugiej linii. Poziom gry wyraźnie spadł przez wiele zepsutych zagrywek. Jednak to cały czas na prowadzeniu byli Polacy 10:7, 14:11. Niemcy odrobili niemal całą stratę, kiedy zablokowali Kurka (14:13). Nasz atakujący zrehabilitował się w kolejnej akcji. Następne trzy punkty były dziełem gości (16:15). Serię rywali przerwał Kubiak po przerwie technicznej. Złość Heynena wywołała decyzja sędziów, którzy dopatrzyli się, że Bieniek przeszkadzał Kampie w rozegraniu. Po wideoweryfikacji punkt został przyznany Niemcom. Protesty Heynena nic nie dały. Polacy odpowiedzieli w najlepszy możliwy sposób - po prostu świetną grą, zwłaszcza w bloku. Celowali w tym Bieniek i Kwolek. Dzięki nim znów Orły były na prowadzeniu (19:17). Niemcy poderwali się do walki. Dużo krzywdy wyrządził nam zagrywką Simon Hirsch (20:20). Rozgorzała batalia punkt za punkt. Kiedy Konarskiego zablokował Krick było 23:22 dla naszych zachodnich sąsiadów. O czas poprosił wówczas Heynen. Po powrocie na boisko do remisu doprowadził Kubiak. Kapitan Orłów kiwką dał pierwszego setbola (24:23), którego Niemcy obronili. Drugi też był dziełem Kubiaka (25:24) i znów rywale wyrównali. Po chwili to oni stanęli przed szansą na zakończenie meczu, bo zablokowany został Kwolek. Wykorzystali od razu meczbola, a dopisało im przy tym szczęście. Po zagrywce Kampy piłka zahaczyła o taśmę i spadła na boisko po stronie gospodarzy. Teraz Polaków czekają wojaże po świecie. Najpierw Japonia, gdzie Osace zmierzą się z Włochami, Japonią i Bułgarią. Potem Stany Zjednoczone i pojedynki z Iranem, USA i Serbią. Na koniec w australijskim Melbourne potyczki z Argentyną, Brazylią i Australią. Turniej finałowy odbędzie się od 4 do 8 lipca na stadionie w Lille. Zakwalifikuje się do niego pięć czołowych drużyn fazy interkontynentalnej. Stawkę uzupełni Francja jako gospodarz. Polska - Niemcy 1:3 (18:25, 21:25, 25:21, 25:27)Sędziowali: Rogerio Espicalsky (Brazylia) i Daniele Rapisarda (Włochy)Widzów: ok. 10 000 Polska: Piotr Nowakowski, Maciej Muzaj, Grzegorz Łomacz, Michał Kubiak, Aleksander Śliwka, Mateusz Bieniek, Michał Żurek (libero) oraz Bartosz Kurek, Fabian Drzyzga, Artur Szalpuk, Paweł Zatorski (libero), Bartosz Kwolek, Dawid Konarski Niemcy: Christian Fromm, Tobias Krick, Moritz Reichert, Marcus Boehme, Lukas Kampa, Simon Hirsch, Julian Zenger (libero) oraz Ruben Schott, David Sossenheimer, Jan Zimmermann Z Łodzi Robert Kopeć