"Biało-czerwoni" pozostali jedyną niepokonaną drużyną na turnieju w Kraju Kwitnącej Wiśni. Podopieczni Raula Lozano tylko w pierwszym secie toczyli zażarty bój z zawsze niewygodnym rywalem. Serbowie przegrywając 13:16 odrobili straty i później objęli nawet prowadzenie 18:17 i 24:23. W grze na przewagi w dwóch ostatnich akcjach w roli głównej wystąpił Mariusz Wlazły - bohater tej części meczu. Najpierw wykonał skuteczny atak, a następnie błyskotliwy blok. W drugiej oraz trzeciej partii bracia Grbic i spółka nie mieli już nic do powiedzenia i musieli przełknąć gorycz wysokiej porażki. Jednym z najmocniejszych atutów polskich siatkarzy był blok. Kilka razy rywale byli zatrzymywani w pojedynczych akcjach. Przytrafiło się to nawet takiemu asowi jak Ivan Miljkovic, którego ataki bezbłędnie odczytywał Sebastian Świderski. "Powiem szczerze, że nie spodziewaliśmy się, że dziś będzie tak łatwo - powiedział drugi trener Polski Alojzy Świderek. - Jest to jednak już dziewiąty mecz w tych mistrzostwach i obie drużyny odczuwają trudy turnieju, choć jak widać Serbowie są bardziej zmęczeni niż nasi zawodnicy. To już nie był ten sam zespół, który zachwycał wirtuozerią gry w spotkaniu przeciwko Rosji. Bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa i z tego, że zajęliśmy pierwsze miejsce w grupie." Czwartek i piątek będą dniami wolnymi, a w sobotnim półfinale "biało-czerwoni" spotkają się w Tokio z Bułgarią. Serbowie z kolei w walce o finał zmierzą się z broniącą tytułu Brazylią. "Wydaje się, że Bułgaria jest łatwiejszym przeciwnikiem, choć w tej fazie nie można mówić o łatwych czy słabych zespołach. Jednak Brazylia jak zawsze wielka, umie grać pod presją i nie wyobraża sobie innego miejsca niż pierwsze. Plus ich ogromne doświadczenie i zdobyte tytuły zawsze robią wrażenie. Dlatego Bułgaria wydaje się dla nas wygodniejszym przeciwnikiem, ale jak będzie okaże się w sobotę." - podkreślił Alojzy Świderek. Niezależnie od pozostałych wyników polscy siatkarze zajmą najwyższe miejsce w mistrzostwach świata od 1982 roku, kiedy to byli na 6. pozycji. W historii tej imprezy "Biało-czerwoni" trzykrotnie byli w czołowej czwórce. W 1974 roku w Meksyku zdobyli złoty medal, a w 1956 i 1960 roku zajmowali czwarte lokaty. Polska - Serbia i Czarnogóra 3:0 (28:26, 25:19, 25:19) Polska: Paweł Zagumny (1 pkt), Mariusz Wlazły (19), Łukasz Kadziewicz (6), Daniel Pliński (4), Sebastian Świderski (10), Michał Winiarski (13), Piotr Gacek (libero) oraz Wojciech Grzyb (3). Serbia i Czarnogóra: Nikola Grbić, Vladimir Grbić, Ivan Miljković (16), Goran Vujević (9), Andrija Gerić, Marko Podrascanin, Marko Samardzić (libero)