Zaufanie do Nikoli Grbicia w Polsce jest wielkie i trudno się temu dziwić. Grbić selekcjonerem reprezentacji Polski jest od 2022 roku. Serbski szkoleniowiec odkąd przejął naszą kadrę, z każdej imprezy wracał z jakimś medalem, a tych było dokładnie sześć. Dwa razy Biało-Czerwoni zdobyli złote medale w Lidze Narodów 2023 oraz mistrzostwach Europy 2023. W tamtym sezonie nasza kadra nie miała sobie równych i absolutnie zdominowała wszystkich możliwych rywali na swojej drodze. Grbić podziękował mu tuż przed igrzyskami. Ujawnia, co działo się za kulisami Wówczas rozpoczęła się także niesamowita seria bez porażki naszej kadry, która zakończyła się już w trwającym sezonie. W tym Nikola Grbić miał przed sobą kilka wyzwań. Jasne było, jaki jest szkielet naszego zespołu pod wodzą Serba, problem w tym, że w tym sezonie ten kręgosłup drużyny bardzo mocno się połamał. Grbić bowiem budował reprezentację Polski na siatkarzach, z którymi w zespole Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle sięgał po największe możliwe siatkarskie laury. Bednorz błyszczał w Lidze Narodów, ale został w domu. Kibice w szoku Problem jednak w tym, że ZAKSA ma za sobą jeden z najgorszych sezonów od lat, a Aleksander Śliwka, a więc jeden z liderów kadry, więcej nie grał, niż grał, a gdy grał, to nie prezentował się dobrze. Podobnych słów można użyć w kontekście Łukasza Kaczmarka, czy Marcina Janusza. Do grona tych zawodników, którzy u Serba są niepodważalni, zalicza się także z pewnością Kamil Semeniuk. Całą tę czwórkę Grbić musiał odbudować, aby mogli być wartością dodaną na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Polacy z medalem mistrzostw Europy. Ależ dramaturgia, to był prawdziwy horror W Lidze Narodów się nie udało, a błyszczał w niej Bartosz Bednorz, który był najlepszym z polskich przyjmujących obok Tomasza Fornala na przestrzeni tego trwającego kilkanaście tygodni turnieju. Bednorz wyrósł więc na faworyta do wyjechania na igrzyska olimpijskie w Paryżu w roli tego, który może wejść na boisko, gdy Wilfredo Leon będzie miał problemy ze skutecznością w ataku, jak w przypadku spotkania półfinałowego Ligi Narodów z drużyną narodową Francji. Wówczas Bednorz wszedł na parkiet i zrobił to, czego wszyscy od niego oczekiwali, bo nowy siatkarz Asseco Resovii Rzeszów w roli zmiennika naszej największej gwiazdy spisał się znakomicie, wyraźnie ratując skuteczność na skrzydle naszej kadry. Mimo tego Grbić postawił na swoim i wybrał próbę odbudowy Śliwki i Semeniuka na igrzyska olimpijskie w Paryżu, a Bartosza Bednorza zostawił w domu, co spotkało się z wielkim zaskoczeniem w środowisku siatkarskim i kibicowskim. Spójrzmy bowiem tylko na liczby. W tych Bednorz wręcz miażdży swoich rywali w walce o wyjazd na igrzyska. Siatkarz urodzony w Zabrzu zakończył te rozgrywki z efektywnością ataku na poziomie 58,10 procent, średnio na mecz dzięki temu elementowi zdobywał 4,36 punktu. Łącznie Bednorz zdobył 74 punkty w ośmiu spotkaniach, co daje średnią 9,25 punktu zdobytego na mecz. Jego rywale do walki o Paryż wyglądają w tych aspektach zdecydowanie gorzej. Semeniuk zakończył bowiem sezon z efektywnością ataku na poziomie 47,62 procent, średnio zdobywając 4,29 punktu tym elementem. Bardzo podobne liczby widnieją także przy nazwisku Śliwki. Mimo tego, walkę o medale obejrzy z poziomu kanapy we własnym salonie. Grbić zaryzykował, postawił na swoich. Jest problem, a czas ucieka Grbić zaryzykował, a pierwszy test nie dawał prawa myśleć, że ten test się opłaci. Memoriał Huberta Jerzego Wagnera w Krakowie nie należał bowiem do udanych dla tej dwójki, która wyprzedziła Bednorza w walce o skład. Można to napisać z pełnym przekonaniem, nawet mimo tego, że Semeniuk dostał nagrodę MVP całej imprezy, co dla samego zainteresowanego było szokiem. - Byłem strasznie zaskoczony tą nagrodą. Nie uważam, żebym był najlepszym zawodnikiem tego turnieju - powiedział przyjmujący w rozmowie z Interia Sport [WIĘCEJ TUTAJ]. Trudno mu się dziwić. Cały turniej zakończył bowiem z ledwie 38 procentową skutecznością ataku. Na 69 wykonanych prób Semeniuk tylko 26 razy wyszedł z poszczególnych pojedynków zwycięsko, co w roli zmiennika Leona nie brzmi zbyt dobrze. Śliwka tych prób miał mniej, bo ledwie 49, ale skuteczność bardzo zbliżoną, bo ledwie 18 piłek skończył punktem, co daje 37 procent skuteczności w ataku. Nie takich liczb oczekuje się od polskich skrzydłowych, którzy mieliby zastąpić w razie potrzeby Wilfredo Leona. Oczywiście innym tematem jest przyjęcie, ale tu Leona często trzeba zastępować, jakby z natury, bo akurat ten element gry nie należy do jego najmocniejszych, ale i tu do euforii po Memoriale Huberta Jerzego Wagnera było bardzo daleko. Nikola Grbić zwykł jednak powtarzać pewną zasadę. "Najważniejsza jest cierpliwość". Tej nie mają jednak już zbyt wiele kibice, którzy coraz częściej wskazywali zostawienie Bednorza w domu, jako błąd i trudno im się dziwić. Polscy siatkarze przyjęli dwa ciosy. Nagle wszystko się zmieniło, kapitalny powrót Ostatnim testem na zbudowanie pewnej aury optymizmu miał być turniej towarzyski w Gdańsku, w którym Biało-Czerwoni mierzyli się z Japonią i USA, a Leon odegrał rolę drugoplanową. Jasne było więc, że tak naprawdę ten turniej będzie castingiem na zmiennika naszego najlepszego z przyjmujących do wykorzystywania wysoko zawieszonych piłek. W sobotnim meczu z Japonią więcej czasu na boisku dostał Śliwka, a dzień później z USA jego rywal w walce o skład. Wygrany? Kamil Semeniuk, ale cieszyć się nie można Kto wypadł lepiej? Z całą pewnością można napisać, że w ataku nieco wyższy poziom zaprezentował się Semeniuk. Problem jednak jest w tym, że wciąż nie był to poziom, który napawałby fanów optymizmem przed potencjalną potrzebą odwracania meczów w Paryżu. Śliwka zakończył bowiem mecz z Japonią ze skutecznością swojego ataku na poziomie ledwie 39 procent. Na 28 piłek, które do niego posłano, skończył ich ledwie 11. Jest to jakaś poprawa, ale dosłownie minimalna. Lepiej w liczbach wygląda Kamil Semeniuk, który swój bilans zbudował na czwartym i piątym secie starcia z USA. W tym spotkaniu bowiem nasz przyjmujący po trzech partiach miał skuteczność na poziomie 23 procent, ale udało mu się odbudować i ostatecznie cały mecz zakończył ze skutecznością ataku na poziomie 44 procent, a był drugim z naszych siatkarzy pod względem wykonanych prób. Do Semeniuka poleciały bowiem aż 34 piłki, skończył 15 z nich. Wydaje się więc, że rywalizację o rolę zmiennika Wilfredo Leona wygrał Semeniuk, który do nieco lepszej skuteczności dołożył także bardzo twardą i regularną zagrywkę oraz bardzo przyzwoite przyjęcie. Z pewnością jest to jakieś rozwiązanie, ale nie wydaje się ono tak dobre, jak jeszcze kilka miesięcy temu moglibyśmy myśleć, gdy patrzyliśmy na szerokość naszej kadry. Być może urozmaicenie gry poprzez częstsze granie środkiem byłoby rozwiązaniem, ale do tego potrzebne jest dobre przyjęcie, a tego bardzo brakuje, co wpływa na rozkład ataku, a później skuteczność skrzydłowych. Gorąco wokół Polaków po huśtawce nastrojów z USA. "Najgorszy mecz od 2017 roku" Pozostaje liczyć na to, że po pierwsze forma Wilfredo Leona będzie przynajmniej taka, jak w meczu ćwierćfinałowym Ligi Narodów FIVB z Brazylią i zmiennicy nie będą mu potrzebni. Dodatkowo trzeba też wierzyć w to, że nikt za kilkanaście dni nie będzie ze smutkiem wymieniał nazwiska Bednorz. Turniej igrzysk olimpijskich rusza już za sześć dni, a jak na razie po stronie drużyny prowadzonej przez Nikolę Grbicia widać więcej problemów, niż rozwiązań, a czas ucieka. Na szali jest nie tylko posada Nikoli Grbicia, ale także narodowy nastrój na kolejne cztery lata. Biało-Czerwoni zmierzą się w fazie grupowej z Egiptem, Włochami oraz Brazylią. Relacje tekstowe na żywo z tych spotkań oczywiście na Sport.Interia.pl.