Sebastian Świderski opowiedział o kulisach organizacyjnych przed igrzyskami. Prezes PZPS wyjaśnił, dlaczego podjęto konkretne decyzje związane z kwaterunkiem obu siatkarskich reprezentacji oraz co postanowili zrobić rywale. Opcji było kilka. Igrzyska tuż tuż, a tu takie wieści. Afera w kadrze rywalek polskich siatkarek, gwiazda nie pojedzie do Paryża Sebastian Świderski tłumaczy decyzje wokół igrzysk Polski Związek Piłki Siatkowej zdecydował pójść w ślady innych drużyn i wynająć halę, na której mogłyby odbywać się treningi wyłącznie polskich drużyn. Ułatwione zadanie w tej kwestii miał m.in. Philippe Blain, który miał okazję wcześniej zająć dla reprezentacji Japonii ośrodek klubu Paris Volley. Poza tym były rozmowy dotyczące miejsca zamieszkania obu kadr. Na początku chciano ich osiedlić poza wioską olimpijską i zapewnić im dojazdy koleją TGV. "Pomysłów było wiele, a jeden z nich zakładał właśnie mieszkanie poza wioską, by skoszarować wszystkich w jednym miejscu i dojeżdżać 40 minut TGV do Paryża, ale ostatecznie postawiliśmy na ten z halą w pobliżu wioski" - twierdził Świderski w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Co z 13. zawodnikami? Bartłomiej Bołądź i Oliwia Różański zostali wybrani na trzynaste miejsca w kadrach siatkarskich mężczyzn i kobiet. To oznacza, że będą mogli zagrać na paryskich halach tylko wtedy, gdy ich kolega lub koleżanka z drużyny doznają kontuzji lub z jakiegoś powodu będą musieli wycofać się z turnieju. Jako zawodnicy "zapasowi" nie zawsze przygotowane są dla nich te same miejsca do życia, co dla właściwej kadry. Tym razem Świderski postanowił jednak zadbać o oboje. Stefano Lavarini ubiegł Nikolę Grbicia. Wyjaśnia powody swojej decyzji "W wiosce będą mieszkały 13-osobowe drużyny oraz po pięciu członków sztabu, natomiast pięć pozostałych osób ze staffu zamieszka w pobliskim hotelu, ale dostaną całodniowe przepustki do wejścia do wioski, by móc funkcjonować z całą drużyną" - poinformował prezes PZPS.