Spotkanie z Amerykanami było ostatnim sprawdzianem polskiej kadry przed wylotem do Paryża. Kibice, którzy wypełnili po brzegi trójmiejską Ergo Arenę, przez dwa pierwsze sety meczu z USA mogli jednak z niepokojem i niedowierzaniem spoglądać na boisko. Amerykanie potrafili narzucić "Biało-Czerwonym" swoje warunki gry, przede wszystkim imponując mocnymi zagrywkami. W czasie pierwszego seta, dzięki kapitalnym serwisom Aarona Russella, zdobyli aż 10 punktów z rzędu. Amerykański przyjmujący zagrał w tej serii cztery asy serwisowe. Potem polscy siatkarze opanowali sytuację i wygrali 3:2, a w Paryżu zagrywka jest ich mocną bronią. To asy serwisowe Wilfredo Leona przesądziły o zwycięstwie 3:2 z Brazylią w fazie grupowej - przyjmujący reprezentacji Polski zdobył w ten sposób dwa ostatnie punkty tie-breaka. Ale w polu zagrywki "odpala" nie tylko on. W meczu ze Słowenią to właśnie kapitalne serwisy przesądziły o wygranej w ważnym trzecim secie i pomagały polskiej drużynie przez cały mecz. Punkty tym elementem zdobywali Bartosz Kurek i Tomasz Fornal, a także Marcin Janusz, który nie zagrywa z wielką mocą, ale bardzo celnie. Arena Paris Sud 1 okazała się więc bardzo przyjazna polskim serwującym. Ale, jak przekonują siatkarze, to nie warunki w hali są najważniejsze. - Nie jest to hala, która w czymś przeszkadza. To, że zagrywamy nieźle na tym turnieju, nie jest zasługą tego, gdzie gramy, tylko w jaki sposób gramy - zaznacza Jakub Kochanowski, polski środkowy, który w Paryżu zdobył już zagrywką cztery punkty. Najlepszy w całym turnieju Leon ma już na koncie 11 asów serwisowych. To miał być finał igrzysk. Trener rywali Polaków tego nie ukrywał Jeśli Polska "odpali", nawet Erik Shoji może mieć problemy Utrzymanie takiej dyspozycji w polu zagrywki może być kluczem do pokonania Amerykanów. Podopieczni Johna Sperawa mają po swojej stronie znakomitego libero Erika Shojiego, ale i oni są podatni na "rany" zadawane przez rywali z pola serwisowego. Słabszym punktem w amerykańskim przyjęciu bywa choćby Torey Defalco. - Najważniejsze by trafić w pomarańczowe - uśmiecha się Kamil Semeniuk, przyjmujący polskiej drużyny. - Patrząc na mecz z USA, fajnie byłoby omijać libero, bo to ich najbardziej stabilny przyjmujący. Ale jeżeli zaserwujemy naszą zagrywkę, jak potrafimy, powyżej 115-120 km/h, nawet wybitny Erik Shoji będzie miał problemy z przyjęciem. Będzie przyjmował gdzieś od siatki, a wtedy będzie nam łatwiej ustawić blok, grać systemem blok-obrona, wyprowadzać kontrataki. W półfinale z USA na boisku zabraknie jednej z największych polskich "armat" w polu zagrywki, czyli Mateusza Bieńka. Ale zastępujący go Norbert Huber również dysponuje świetnym serwisem, co udowodnił już we wspomnianym spotkaniu z Brazylią. Nie powinno to też wpłynąć na zmianę taktyki zagrywania polskiej drużyny, którą w rozmowie z Interią szkicuje Semeniuk. - Początkowo ważne jest, by trafić w boisko, a później, ewentualnie, gdy sytuacja boiskowa będzie wymagać, zwolnić rękę, bardziej kierować zagrywki w odpowiedniego zawodnika - opowiada polski przyjmujący. Kto wygra półfinałową bitwę w polu zagrywki? Początek spotkania Polska - USA o godz. 16. O drugie miejsce w finale wieczorem rywalizować będą Francuzi i Włosi. Z Paryża Damian Gołąb