Na większości pozycji siatkarska reprezentacja Polski narzeka na kłopoty bogactwa. Do gry w kadrze aspiruje co najmniej ósemka klasowych przyjmujących. Wybitnych zawodników nie brakuje na środku siatki. Przed igrzyskami w Tokio ciekawa rywalizacja toczyła się o miejsce drugiego atakującego. A za plecami podstawowego libero, Pawła Zatorskiego, czeka dwójka niemal równorzędnych zastępców. Nic dziwnego, że trener Vital Heynen narzekał, że selekcja to dla niego najtrudniejsza chwila. Inaczej jest tylko na rozegraniu. Na tej pozycji od lat rządzą ci sami ludzie. Od 2018 r. bezapelacyjnym numerem jeden był Fabian Drzyzga, a jego zmiennikiem Grzegorz Łomacz. Nie tylko nie było nadmiaru talentów, ale i nie było widać następców. Marcin Komenda, któremu Belg dawał szanse, po nieudanym roku w Asseco Resovii już drugi sezon odbudowuje się w Stali Nysa, zespole z ogona PlusLigi. Janusz także nie występował w drużynie z czołówki, w dodatku przeszkadzały mu kontuzje. To przez nie latem nie nawiązał walki o wyjazd do Tokio. Dziś wreszcie gra jednak na miarę talentu i możliwości. ZAKSA i Marcin Janusz idą w górę. "Jakość gry jest imponująca" Latem 27-letni rozgrywający wybrał się na głęboką wodę. W Treflu Gdańsk był jednym z najważniejszych zawodników drużyny, która potrafiła pozytywnie zaskoczyć, ale grała bez większej presji. Zamienił ją na walczącą na wszystkich frontach ZAKS-ę, której grę przez sześć lat reżyserował Benjamin Toniutti. W tym czasie Francuz nie tylko zapracował na miano najlepszego rozgrywającego PlusLigi, ale też doprowadził zespół do mnóstwa sukcesów. Ich ukoronowaniem stał się triumf w Lidze Mistrzów. Trudno było więc wyobrazić sobie trudniejsze zadanie niż zastąpienie Toniuttiego. Janusz jednak sobie poradził. - Cieszę się, że jestem w takim klubie, mam wokół siebie tak świetnych zawodników i sztab szkoleniowy. Staram się jak najwięcej na tym skorzystać. Na początku mieliśmy mało czasu, by usystematyzować grę. Ale dodajemy do niej nowe elementy, jesteśmy coraz lepszą drużyną. Przy takich zawodnikach, światowej klasy, każdy rośnie. Chcę też dać coś chłopakom od siebie, bo oni dają mi bardzo dużo. Mam nadzieję, że przy mnie będą grać jak najlepszą siatkówkę - opisuje Janusz. Na razie udaje się to lepiej niż można było się spodziewać. Mimo że oprócz rozgrywającego kędzierzynian opuścili Zatorski i Jakub Kochanowski, ZAKSA pozostaje niepokonana w lidze i europejskich pucharach. Jedyną porażkę zanotowała w Superpucharze Polski, ale za tę przegraną zrewanżowała się Jastrzębskiemu Węglowi w PlusLidze. - Rozgrywającego ocenia się przez pryzmat gry drużyny. Notowania Janusza są wysokie. Ocena jakości jego gry i stopnia zasymilowania się z drużyną też. Jakość gry ZAKS-y przy jego rozegraniu jest imponująca. Przyjściem do Kędzierzyna-Koźla przeskoczył wiele szczebelków. Drużyna gra bardzo dobrze, wyjątkowo - ocenia Ireneusz Mazur, były selekcjoner polskiej kadry, dziś ekspert Polsatu Sport. Następca Benjamina Toniuttiego nie zawiódł. ZAKSA na czele PlusLigi ZAKSA zbiera pochwały, bo na razie powtarza dokonania z poprzedniego sezonu. A przecież przed jego rozpoczęciem wyżej stawiano akcje Jastrzębskiego Węgla, do czołówki miała wrócić Resovia. Tymczasem to kędzierzynianie rozsiedli się na fotelu lidera PlusLigi.Udział rozgrywającego w tych wynikach tylko podkreślają nagrody dla MVP spotkania wręczane po końcowym gwizdku. W tym sezonie Janusz odebrał już trzy takie statuetki. W ZAKS-ie częściej nagradzany w ten sposób był tylko Łukasz Kaczmarek. Żaden inny rozgrywający nie dostał tak wielu nagród. Na przykład Toniutti został wybrany graczem meczu tylko raz.- Porównania do Toniuttiego? Zdawałem sobie sprawę, że będzie tego dużo i będzie się o tym mówiło. Ale wiem też, że najlepsze, co mogę zrobić, to po prostu jak najbardziej się od tego odcinać. I skupiać na tym, by grać jak najlepiej. Jesteśmy zupełnie innymi zawodnikami. Oczywiście Ben to czołówka światowa i bardzo szanuję go za wyniki, jakie osiągnął w ZAKS-ie, za to, jakim jest siatkarzem. Ale muszę podążać swoją drogą. Na rozegraniu nie za bardzo można się w kogoś wpatrywać - przekonuje Janusz. Postępy zawodnika docenia również jego trener Gheorghe Cretu. Rumuński szkoleniowiec także miał w Kędzierzynie-Koźlu wielkiego poprzednika - zastąpił Nikolę Grbicia. Janusz pomógł mu na nowo zrobić z ZAKS-y maszynkę do wygrywania. - Postępy Janusza wiążą się z jego podejściem. I nastawieniem wszystkich wokół. Rozgrywający rozwija się, kiedy wie, że w trudnym momencie znajdzie się ktoś, kto mu pomoże. Janusz to mądry chłopak, czuje, że ma w drużynie wsparcie - uważa Cretu. Nikola Grbić postawi na Marcina Janusza? "Różnica jest radykalna" Janusz nie spotkał się w Kędzierzynie-Koźlu z Grbiciem, ale być może będzie miał szansę “nadrobić" to w kadrze. Serb to najpoważniejszy kandydat na nowego trenera reprezentacji, prezes PZPS Sebastian Świderski ma ogłosić decyzję w środę. Janusz stał się poważnym kandydatem do gry w podstawowym składzie “Biało-Czerwonych". Zdaniem Mazura już sama gra w ZAKS-ie powinna być wystarczającym powodem, by ustawiać 27-letniego zawodnika na tej samej półce, co Drzyzgę i Łomacza. - Wartość rozgrywającego jest w znacznym stopniu związana z wartością drużyny, w jakiej występuje. W stosunku do poprzednich sezonów różnica jest radykalna. Teraz Janusz jest w jednym z dwóch najlepszych zespołów w kraju, wcześniej występował w drużynach raczej średnich. To nie była dobra legitymacja do tego, by stawiać go na równi z numerem jeden czy nawet dwa w kadrze. Dziś relacja jest zupełnie inna. Czy przyszły trener reprezentacji chce, czy nie, musi rozpatrywać jego kandydaturę co najmniej tak samo poważnie, jak pozostałej dwójki. Tak, Marcin Janusz jest już gotowy, by z nimi rywalizować - podkreśla Mazur. Wtóruje mu Cretu: - Dla mnie jest gotowy na grę w podstawowym składzie reprezentacji Polski. Mam nadzieję, że dostanie taką szansę. Zasłużył na to. Liga Mistrzów siatkarzy. Sprawdzian z dużą presją Sezon reprezentacyjny rusza jednak dopiero za kilka miesięcy. Wcześniej przed Januszem kolejne sprawdziany w klubie. Jeden ze szczególnie wymagających już w środę, kiedy ZAKSA zagra w Lidze Mistrzów z Cucine Lube Civitanova. Włoski zespół to ekipa pełna gwiazd. W dodatku ma w Polsce rachunki do wyrównania - przed rokiem przegrała z kędzierzynianami w ćwierćfinale rozgrywek. - Nie możemy się doczekać tego meczu. Na pewno będzie świetne widowisko. Będziemy mogli się sprawdzić z zespołem ze ścisłej światowej czołówki. Sami jesteśmy ciekawi, jak to wyjdzie. Miałem styczność z Ligą Mistrzów w Bełchatowie, byłem wtedy jednak zawodnikiem rezerwowym. Potem jeszcze przez chwilę w Gdańsku. Ale teraz to jest poważne granie, z dużymi oczekiwaniami, dużą presją. Mam nadzieję, że się sprawdzę - mówi Janusz. ZOBACZ RÓWNIEŻ:PlusLiga. Pablo Crer zerwał więzadła krzyżoweMedia: Oto nowy selekcjoner reprezentacji PolskiNiespodzianka wisiała w powietrzu. Resovia znów miała kłopotyDamian Gołąb