Pierwszy rok pracy Heynena w roli szkoleniowca "Biało-Czerwonych" zakończył się niespodziewanym sukcesem w postaci obrony tytułu w czempionacie globu. W przyszłym czeka go inny poważny sprawdzian - w sierpniu odbędzie turniej eliminacyjny do igrzysk. W minionym tygodniu międzynarodowa federacja (FIVB) potwierdziła zasady kwalifikacji. Wśród niektórych ekspertów największe poruszenie wywołał fakt, że po raz kolejny uznano, iż zdobycie mistrzostwa świata nie daje przepustki do turnieju olimpijskiego. "Zasady były ustalone zdecydowanie wcześniej, więc trzeba to przyjąć na klatę. Od dawna już było tak, że mistrz świata nie ma bezpośredniej kwalifikacji, więc nic się nie zmieniło. Powiem szczerze, że za bardzo nie rozumiem rozmów i dywagacji na temat tego, czy te eliminacje są dobre czy złe. Choć jak sobie przypomnimy, jaką "Biało-Czerwoni" przechodzili mękę, by awansować do turnieju olimpijskiego w 2016 roku, to faktycznie było skandaliczne" - powiedział były reprezentacyjny środkowy Daniel Pliński. Ze spokojem do tego tematu podchodzi też wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Jacek Sęk. "Oczywiście, wolelibyśmy, aby mistrzostwo świata, które zdobywa się raz na cztery lata - zwłaszcza jeśli robi się to w takim stylu jak my teraz - dawało kwalifikację. Wówczas moglibyśmy się spokojnie przygotowywać do igrzysk. Przed nami turniej eliminacyjny, który musimy przebrnąć. Wiedzieliśmy, że takie regulacje będą podjęte przez światową federację i nie jest to dla nas jakimś wielkim zaskoczeniem" - zaznaczył. Pierwszą szansą na wywalczenie biletu do Tokio będzie interkontynentalny turniej kwalifikacyjny, który obędzie się w sierpniu przyszłego roku. Awans wywalczy zwycięzca. Sęk zapowiedział walkę o organizację tej imprezy. Rywale Polaków zostaną wyłonieni na podstawie światowego rankingu z 1 stycznia. Zastosowany zostanie tzw. system serpentynowy. "Myślę, że polska reprezentacja jest tak mocna - a za rok po dołączeniu do drużyny Wilfredo Leona (Kubańczyk z polskim paszportem będzie mógł występować w biało-czerwonych barwach od 24 lipca - PAP), będzie jeszcze mocniejsza - i awansujemy na te igrzyska" - nie ukrywa optymizmu Pliński. Jeśli ekipie Heynena nie powiodłoby się jednak wówczas, to drugą szansą będzie europejska impreza kwalifikacyjna, która odbędzie się w styczniu 2020 roku. "Zdajemy sobie sprawę z naszej siły, z pokorą co prawda patrząc w przyszłość. Wiemy o tym dobrze, gdzie jest polska reprezentacja dzisiaj. Wiemy dobrze, jaką posiadamy siłę i jakie jest nasze miejsce w światowej siatkówce i jestem przekonany, że wywalczymy awans na igrzyska" - zapewnił Sęk. Damian Wojtaszek uznał, że system kwalifikacyjny nie jest teoretycznie łatwy, ale też trudno uznać go za jeden z trudniejszych. Libero reprezentacji Polski zwrócił uwagę na inny aspekt. "Najśmieszniejsze jest to, że w kwalifikacjach gra 14 zawodników, a w samych igrzyskach 12" - wskazał. Drugą ważną imprezą zaplanowaną na przyszły rok, w której będą brać udział podopieczni Heynena, będą mistrzostwa Europy (13-29 września). Kłopotem jest to, że zaledwie dwa dni po zakończeniu tej imprezy rozpocznie się w Japonii Puchar Świata (1-15 października), w którym występ Polacy jako mistrzowie świata mają zagwarantowany. W poprzednich latach turniej ten, który ze względu na napięty plan gier jest bardzo wyczerpujący dla siatkarzy, był trzecią opcją zapewnienia sobie udziału w turnieju olimpijskim. Teraz, decyzją FIVB, nie będzie takiej możliwości. "To jest zdecydowanie komercyjna impreza. Mówimy o zarabianiu pieniędzy, więc kwestia startu w niej to nie będzie decyzja sztabu szkoleniowego. Ale zdobywa się w niej punkty rankingowe.... Ja bym pewnie brał udział we wszystkich rozgrywkach. Tym bardziej, że mamy mnóstwo młodych, utalentowanych siatkarzy i trzeba im dać pograć" - zaznaczył Pliński. Według niego Heynen najważniejszych siatkarzy powinien posłać do gry w kluczowych przyszłorocznych startach, czyli turnieju kwalifikacyjnym i ME. "Wtedy wszystkie ręce na pokład. W pozostałych niech szansę dostaną młodzież, dublerzy. Niech grają, pokazują się. Trener lubi eksperymenty, więc myślę, że to może być fajna rzecz" - ocenił były środkowy. Listę przyszłorocznych występów biało-czerwonych uzupełniają rozgrywki Ligi Narodów. Faza interkontynentalna rozpocznie się 31 maja, a zakończy 30 czerwca. Polaków czekają wówczas podróże do Chin, Iranu, Włoch i Niemczech. Jeśli wywalczą miejsce w Final Six to dodatkowo wystąpią w imprezie finałowej w USA (10-14 lipca). "Kalendarz, jak zwykle, jest napięty. To jest problem trenera Heynena, jego sztabu i naszego wydziału szkolenia, żeby to razem dobrze poukładać. Wiemy, że mamy sprawdzoną grupę zawodników i zawodniczek, którzy brali udział w akcjach szkoleniowych i meczach w 2018 roku. Nie zapominajmy, że przy takiej liczbie imprez, która nas czeka w przyszłym sezonie będziemy zapewne potrzebować dużego zaplecza zawodników" - przyznał Sęk. Jak dodał, nie martwi się o brak wartościowych młodych siatkarzy, bo według niego "rozpychają się łokciami". "Mamy przecież mistrzów świata juniorów, którzy bardzo mocno zaakcentowali już swoją obecność w kadrze seniorskiej. Chcemy zaangażować jak najwięcej siatkarzy do szkolenia centralnego, lecz myślimy również o tym, aby powołać kadry B w związku z dużą liczbą zawodników i zawodniczek, którzy reprezentują już teraz odpowiedni poziom sportowy. Powołanie ich pozwoli mieć lepszy przegląd wojsk. To pierwszy poziom selekcji do kadry seniorskiej, ale również zadbamy o to, aby ci zawodnicy w okresie wakacyjnym, czyli wolnym od ligowych zmagań, byli cały czas w takim rytmie meczowym oraz przygotowani do najważniejszych wyzwań" - argumentował. Agnieszka Niedziałek