Spotkanie z niepokonaną w PŚ Brazylią było szalenie ważne dla układu tabeli. Polacy wygrali siedem z ośmiu dotychczasowych spotkań, ulegając jedynie USA 1:3. Brazylijczycy natomiast przystąpili do boju z Orłami z kompletem zwycięstw. Co więcej, stracili po drodze tylko dwa sety. To stawiało ich w komfortowej sytuacji. "Biało-Czerwoni" żeby mieć nadzieję na końcowy triumf musieli wygrać i to najlepiej 3:0 lub 3:1. Stawka pojedynku sprawiła, że Vital Heynen już nie oszczędzał swoich najlepszych zawodników. Na Brazylię wyszliśmy najmocniejszym składem z Wilfredo Leonem na czele. Brakowało Bartosza Kurka, który zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, udał się do Włoch, żeby z Vero Volley Monza przygotowywać się do sezonu Serie A. Obie drużyny stworzyły widowisko, które stało na wysokim poziomie. Niestety, ten pięciosetowy bój rozstrzygnęli na swoją korzyść Brazylijczycy, którzy są o krok od końcowego triumfu. Polacy muszą oglądać się za plecy, bo blisko naszej drużyny są Amerykanie. W poniedziałek mistrzowie świata zmierzą się z Kanadą. Początek spotkania o godz. 5.30 polskiego czasu. I set Polacy świetnie rozpoczęli ten niezwykle ważny pojedynek. Orły imponowały zwłaszcza w grze blokiem. Już na samy, początku trzy razy zatrzymali ataki rywali. Punkty tym elementem zdobywali Leon, Mateusz Bieniek i Karol Kłos. Mistrzowie świata prowadzili 4:1, 6:3 i 8:5. Brazylijczycy nie robili nam krzywdy zagrywką, więc Fabian Drzyzga korzystał z dobrego przyjęcia i starał się jak najczęściej przyspieszać grę. Efektowny był zwłaszcza atak z drugiej linii Michała Kubiaka na "wyczyszczonej" siatce. Potem asa serwisowego dołożył Leon, a piłka leciała z prędkością 128 km/h. Kiedy Orły odskoczyły na 12:8, trener Brazylii Renan Dal Zotto poprosił o przerwę, żeby zmobilizować swoich zawodników. "Canarinhos" ruszyli w pościg i szybko odrobili straty. Na 13:13 wyrównali po kontrowersyjnej decyzji sędziów, którzy uznali, że Alan Souza wygrał walkę na siatce z Kubiakiem. Na drugiej przerwie technicznej "Biało-Czerwoni" prowadzili tylko jednym punktem (16:15). Po powrocie na boisko Polacy zagrali znakomicie i ręce same składały się do oklasków. Koncert zaczął się od zagrywki Kłosa. Skutecznym blokiem popisywał się Leon, który zatrzymał swojego rodaka Yoandy Leala. Błędy popełniali też Brazylijczycy. W efekcie odbudowali bezpieczną przewagę (19:15). Polacy dominowali na boisku, a rywale nie byli w stanie nic zrobić. Po świetnej zagrywce Bieńka, mieliśmy piłkę setową (24:18). Ostatni punkt podarował nam Ricardo Lucarelli, który popsuł serwis. Blok i zagrywka - tymi elementami ograliśmy gładko "Canarinhos" w pierwszej partii. Brazylijczycy mieli zaledwie 17 procent dobrego przyjęcia. II set Brazylia to klasowa drużyna i w każdej chwili może się obudzić. Swojej szansy szukali w zagrywce. Ryzykowali w tym elemencie, ale często popełniali błędy oddając nam punkty za darmo. Bohaterem pierwszych akcji w drugim secie był w naszym zespole Muzaj. 25-letni atakujący popisał się asem na 5:3. Potem świetnie skończył kontrę oraz zablokował Leala. Mistrzowie świata prowadzili wówczas 10:8. Wysoki poziom cały czas utrzymywał Leon, który swobodnie radził sobie nawet z potrójnym blokiem. Drzyzga nie zapominał o środkowych, a Bieniek i Kłos nie zawodzili. Rywale zdawali sobie sprawę, że nie mogą Polakom pozwolić na zbudowanie większej przewagi, bo nie będą w stanie jej odrobić. Coraz lepiej radzili sobie Alan Souza i Leal. Poziom widowiska wyraźnie wzrósł, a kibice oglądali siatkówkę na wysokim poziomie. Brazylijczycy doprowadzili do remisu 15:15, kiedy zablokowali Kubiaka. Na tym nie poprzestali. Lucas Saatkamp dołożył asa i po raz pierwszy w tym spotkaniu, to "Canarinhos" byli z przodu (17:15). "Biało-Czerwoni" wyrównali na 20:20 w niesamowitych okolicznościach. Leon zagrywka trafił w Alana, ale Brazylijczycy jakimś cudem zdołali przebić piłkę na naszą stronę. Kontra Orłów była zabójcza, a w roli głównej wystąpił Bieniek. Polacy powinni rozstrzygnąć te partię na swoją korzyść. Mieliśmy w górze piłkę na 24:23. Aleksander Śliwka na "czystej" siatce zaatakował jednak w aut. Zmarnowanie takiej szansy zemściło się Orłach. W następnej akcji zablokowany został Muzaj i set padł łupem Brazylii. III set Wygranie seta w takich okolicznościach pozwoliło Brazylii złapać wiatr w żagle. "Canarinhos" rozhulali się w polu zagrywki, a zwłaszcza Leal i od razu zaczęły się problemy w naszych szeregach. Nie mogliśmy przyjąć serwisu Leala. Kiedy już się nawet udało, to piłka wracała na stronę rywali. Kontry kończył niezawodny Alan. Na pierwszej przerwie technicznej Polacy przegrywali 4:8. Na szczęście Leal w końcu się pomylił. Przewaga Brazylii była jednak wyraźna. Niestety, w ślady Leala poszedł Lucarelli. Z jego zagrywką też Polacy mieli duże problemy. Drzyzga biegał po całym boisku za piłką i o płynnych akcjach nie było mowy. Mnożyły się błędy. Muzaj zaatakował w antenkę i było już 12:7 dla rywali. Heynen nie czekał, tylko poprosił przerwę. Nawet na chwilę słabości nie można pozwolić sobie w konfrontacji z takim rywalem jak Brazylia. Niestety, nasza gra się posypała, co z zimną krwią wykorzystali rywale. Inna sprawa, że "Canarinhos" podkręcili tempo. Mieli dużą przewagę punktową, a w takiej sytuacji prowadzą akcje z polotem. Widząc co się dzieje na boisku, Heynen zdecydował się na zmiany. Na ławce usiedli Leon i Kubiak, a w ich miejsce pojawili się Śliwka i Artur Szalpuk. Przez chwilę zadrżeliśmy, kiedy Muzaj zderzył się ze Śliwką. Nasz atakujący doznał kontuzji łokcia. Na szczęście uraz nie był poważny i Muzaj mógł kontynuować grę. Brazylia w pełni kontrolowała wydarzenia na boisku w tej odsłonie. Wygrała pewnie 25:19. IV set Czwartą odsłonę Polacy rozpoczęli od efektownego ataku Leona. Za moment asa posłał Kłos, potem pomylili się Leal i Lucas, a Bieniek skutecznie blokował. Polacy prowadzili 5:0! Lepszego początku nie mogliśmy sobie wymarzyć. Znakomitą serię Orłów przerwał Leal. Na tym nie koniec popisów "Biało-Czerwonych". Leon "huknął" zagrywką i na pierwszej przerwie technicznej mieliśmy aż sześć punktów w zapasie (8:2). Mistrzowie świata nie zwalniali tempa nawet na moment, co przełożyło się na wynik. "Odskoczyliśmy" na 12:3. Trener Brazylii Renan Dal Zotto posłał w bój rezerwowych, zdając sobie sprawę, że wszystko zmierza do tie-breaka. Tak też się stało. Polacy mieli wręcz przygniatającą przewagę w tym secie. Po znakomitym pojedynczym bloku Kłosa prowadziliśmy aż 21:11. Wiadomo było, że nic złego nie może nam się stać. Polacy wygrali wysoko 25:16 i o zwycięstwie w tym wyrównanym pojedynku zadecydował tie-break. V set Początek decydującego seta był popisem Kubiaka w obronie. Nasz kapitan udowodnił, że warto walczyć do końca. Kubiak przeskoczył bandy reklamowe i zdołał przebić piłkę na stronę Brazylii. Wydawało się, że punkt padnie łupem Brazylii. Tymczasem Alan zaatakował w aut! Chwilę później znów Kubiak fantastycznie spisał się w obronie. Trzymaliśmy się blisko Brazylijczyków z wynikiem. Nie trwało to jednak długo. Sprawy w swoje ręce wziął Leal. Głównie dzięki jego znakomitej postawie Brazylia prowadziła 5:2 i 8:4. "Biało-czerwoni" odrobili część strat po akcji Kubiaka. Mogliśmy nawet zbliżyć się na jeden punkt, ale Paweł Zatorski źle dograł piłkę do Muzaja. Potem była jeszcze jednak szansa. W kontrze pomylił się jednak Leon. Cały czas traciliśmy dwa, trzy punkty. Polacy grali twardo i ambitnie walczyli o każdą piłkę, ale to było za mało. Końcówka należała do Brazylii. Piłkę meczową podarował "Canarinhos" Bieniek, który zepsuł zagrywkę. Zwycięstwo Brazylii przypieczętował Alan. RK Polska - Brazylia 2:3 (25:19, 23:25, 19:25, 25:16, 11:15) Polska: Maciej Muzaj, Wilfredo Leon, Fabian Drzyzga, Michał Kubiak, Mateusz Bieniek, Karol Kłos, Paweł Zatorski (libero) oraz Damian Wojtaszek (libero), Marcin Komenda, Łukasz Kaczmarek, Aleksander Śliwka, Artur SzalpukBrazylia: Bruno Rezende, Yoandy Leal, Mauricio De Souza, Lucas Saatkamp, Ricardo Lucarelli, Alan Souza, Thales Hoss (libero) oraz Fernando Kreling, Felipe Moreira Roque, Mauricio Borges Almeida, Flavio Gualberto, Isac Santos, Douglas De Souza