Mistrzostwa Europy miały potwierdzić przynależność biało-czerwonych do ścisłej czołówki. Celem minimum był awans do najlepszej czwórki. Inny wynik zostałby uznany za porażkę. Jak zatem określić 11. miejsce, najgorsze w historii startów w ME? Nie ma co pastwić się na siatkarzami. Sami doskonale wiedzą, że sprawili duży zawód kibicom i sobie. Teraz najważniejsze, żeby znaleźć przyczynę upadku. Najczęściej wymienianych jest kilka powodów. Brak Mariusza Wlazłego i Piotra Gruszki Osobiście trudno mi uwierzyć w to, że brak wymienionej dwójki był główną przyczyną niepowodzenia. Bez wątpienia Wlazły jest kluczowym zawodnikiem tej kadry, ale i jemu zdarzały się słabsze występy. A wtedy z powodzeniem zastępował go Grzegorz Szymański. Wiele razy byliśmy świadkami, kiedy wejście na plac gry Szymańskiego odmieniało losy meczu. W Moskwie atakujący PZU AZS Olsztyn sprawiał wrażenie, jakby gra w podstawowym składzie była dla niego zbyt dużym obciążeniem. Że w roli zmiennika Wlazłego czuje się zdecydowanie lepiej. Kontuzja Gruszki przytrafiła się w najmniej spodziewanym momencie. Po prostu pech. Tylko, że kapitan reprezentacji nie miał pewnego miejsca w podstawowej "szóstce". Raul Lozano miał komfort, że kiedy drużynie nie szło miał w odwodzie klasowego gracza i często sięgał po tę broń, z dobrym skutkiem. W Rosji tego komfortu zabrakło. Siatkarski zespół liczy jednak 12 zawodników i absencja, nawet kluczowej dwójki, nie powinna mieć aż takiego wpływu. Przecież oprócz Roberta Prygla i Bartosza Kurka w Moskwie reprezentacja składała się z zawodników, którzy niespełna rok temu sięgnęli po wicemistrzostwo świata. Co się stało z Michałem Winiarskim, który jeszcze niedawno w pojedynkę wygrywał mecze w Lidze Światowej? Co się stało z Sebastianem Świderskim, do tej pory tak pewnym w ataku? Co się stało z pozostałymi siatkarzami? Łukaszem Kadziewiczem, Danielem Plińskim , Piotrem Gackiem? Żal było patrzeć na bezradność Pawła Zagumnego. Nasz rozgrywający starał się jak mógł ułatwiać zadanie kolegom, a jaki był skutek wszyscy widzieliśmy. Błąd w przygotowaniach Moim zdaniem tu należy szukać głównej przyczyny klęski na ME. Przerwa między zakończeniem rozgrywek ligowych, a początkiem sezonu reprezentacyjnego (start Ligi Światowej) była bardzo krótka. Siatkarze, poza nielicznymi wyjątkami, nie mieli czasu na odpoczynek. Raul Lozano mógł zapomnieć o komforcie jaki miał w przypadku przygotowań do mistrzostw świata. Argentyńczyk musiał rozsądnie dysponować siłami zawodników, a też nie mógł sobie pozwolić na zupełne "odpuszczenie" Ligi Światowej. Zwłaszcza, że Polska była gospodarzem turnieju finałowego, a wiadomo że presja na wynik w tych prestiżowych rozgrywkach jest w kraju nad Wisłą duża. Niepokojącym sygnałem, że coś jest nie tak, były wyniki w poprzedzającym ME Memoriale Wagnera i turnieju towarzyskim w Paryżu. Lozano i siatkarze uspokajali, że szczyt formy przyjdzie we właściwym momencie. Niestety. nie przyszedł. Efekt? Polacy do następnych mistrzostw Europy będą musieli przebijać się przez kwalifikacje, co nie zdarzyło im się od wielu lat. Wydłużyła się też droga na igrzyska olimpijskie w Pekinie. Cel główny postawiony przed Lozano. Presja faworyta Gracze Lozano srebrnym medalem w Japonii dali sygnał, że wreszcie zrobili ten długo oczekiwany krok, przełamali niemoc piątych miejsc. Rola faworyta od tego momentu towarzyszyć im będzie i muszą nauczyć się z nią sobie radzić. W innym przypadku o medale ważnych imprez będzie niezwykle trudno, a częściej będziemy świadkami niespodziewanych porażek z niżej notowanymi rywalami. Obawiam się, że po powrocie reprezentacji do kraju nastąpi polowanie na czarownice. Tak typowe dla nas w przypadku niepowodzeń. Już słychać pytania o dalsze losy Lozano, a jego przeciwnicy, których nie brakuje, już zapewne zacierają ręce. Jeden nieudany turnieju, acz ważny, nie może jednak przekreślić dorobku Argentyńczyka z reprezentacją Polski. Trzeba przeanalizować występ w ME i wyciągnąć wnioski, a Lozano powinien nadal pracować z kadrą. Po pierwsze, zawodnicy, jak sami mówią, mają do niego zaufanie, a po drugie nie ma teraz czasu na tak drastyczne zmiany. Wkrótce Polacy rozpoczną walkę o awans do igrzysk olimpijskich w Pekinie. Uspokajająco brzmią słowa prezesa PZPS Mirosława Przedpełskiego, że pozycja Lozano nie jest zagrożona. Mam nadzieję, że głos rozsądku zwycięży, a głos tych co źle życzą Argentyńczykowi zostanie zagłuszony. A na zakończenie coś optymistycznego. Bez rozgłosu, w ciszy i spokoju reprezentacja siatkarek przygotowuje się do startu w mistrzostwach Europy. Sytuacja niec przypomina tą z 2003 roku. Wówczas też cała uwaga mediów i kibiców była skupiona na kadrze mężczyzn. A ku zaskoczeniu wszystkich panie sięgnęły w Turcji po złoty medal czempionatu Starego Kontynentu. Coś mi podpowiada, że podopieczne Marco Bonitty uratują honor polskiej siatkówki i zobaczymy je na "pudle" w Belgii i Luksemburgu.