Sawicki był jedynym debiutantem, na którego trener Nikola Grbić postawił w podstawowej szóstce. Siatkarz Trefla Gdańsk zajął miejsce na przyjęciu u boku wracającego do kadry Artura Szalpuka. Od razu zadebiutował w niemal pełnym wymiarze czasowym, i to na dystansie pięciu setów. Polska ostatecznie przegrała z Niemcami 2:3. O tym, że dostanie szansę, dowiedział się w ostatniej chwili. - To było tuż przed meczem, w szatni. Od dzieciństwa marzyłem o grze w kadrze. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem spełnić to marzenie - podkreśla Sawicki. Debiut był huczny, bo chociaż pierwszy mecz kadry był tylko spotkaniem towarzyskim, katowicki Spodek wypełnił się niemal do ostatniego miejsca. Publiczność w tej wyjątkowej dla polskiej siatkówki hali często dodaje polskim siatkarzom skrzydeł. Ale debiutant musiał przyzwyczaić się do nowych okoliczności. - Największy stres był przed pierwszym gwizdkiem. Widok całej tej hali, tylu kibiców był trochę przytłaczający. Byłem mega szczęśliwy, ale to, co prezentują tutaj polscy kibice, robi jednak wrażenie. Stres był cały czas. Może nie w tak dużym stopniu, jak na początku, jednak towarzyszył mi przez całe spotkanie - opowiada siatkarz. Mikołaj Sawicki krytyczny po debiucie. "Za dużo stresu, adrenaliny" Być może stres siatkarza widział również Grbić. W czasie meczu przywoływał go do siebie, przekazywał uwagi taktyczne, korygował ustawienie w obronie. Sawickiego nie zamierzali jednak oszczędzać rozgrywający, którzy zwłaszcza w pierwszych setach wystawiali mu niemal tyle samo piłek, co Szalpukowi i atakującemu Bartłomiejowi Bołądziowi. Niespełna 24-letni przyjmujący był jednak trzecim najlepiej punktującym zawodnikiem w drużynie. Udało mu się też zaskoczyć rywali zagrywką, czyli tym, czym wyróżnia się w PlusLidze. Sam siatkarz ocenił jednak swój występ dość krytycznie. - Mogło być lepiej, ale wkradło się za dużo stresu, adrenaliny. Może nabiorę jeszcze trochę doświadczenia i wtedy lepiej to będzie wyglądało - podkreśla. Ograniczone pole manewru Grbicia. "Z tyłu głowy siedzi presja" Sawicki rozegrał niemal całe spotkanie, tylko w końcówkach setów zmieniał go Kamil Semeniuk. Z powodu urazów wśród przyjmujących Grbić na razie ma na tej pozycji ograniczone pole manewru. Część zawodników, jak Aleksander Śliwka czy Tomasz Fornal, jeszcze odpoczywa po długim sezonie. Z konieczności trener przestawił więc nawet na przyjęcie libero Kubę Hawryluka. - Z tyłu głowy siedzi presja, że nie ma nikogo, kto mógłby wejść i pomóc - przyznaje Sawicki. Przyjmujący może więc spodziewać się, że w dzisiejszym meczu również dostanie szansę. "Biało-Czerwoni" znów zagrają z Niemcami, tym razem w nowej hali w Sosnowcu. Na meczu mają pojawić się też bliscy siatkarza. - Będzie gromadka osób. Ale aktualnie nie stawiam sobie żadnego celu, ponieważ dopiero co spełniłem swój podstawowy, marzenie z dzieciństwa - zaznacza Sawicki. Mecz Polska - Niemcy rozpocznie się o godz. 17.30. Transmisja w Polsacie Sport.