W tym meczu nie brakowało kilku trudnych momentów, ale wasze reakcje pokazywały, jak bardzo budowaliście się mentalnie. Marcin Janusz, rozgrywający polskiej kadry: - Tak, tak. To cieszy, że taka presja i takie emocje nas nakręcają i takich momentach wychodzimy i nikt się nie boi. Żaden z nas nie ma obaw o swoje umiejętności czy kolegów, tylko pokazujemy to, co mamy najlepsze. Mam nadzieję, że to potwierdzimy, bo trzeba to robić w każdym meczu. Ja wierzę w to, że jesteśmy właśnie taką drużyną i potwierdzimy to w półfinale i, oby, w finale. Łzy popłynęły ci z oczu? - Owszem, trochę popłynęło. Wyjątkowy mecz dla mnie, nie ma co ukrywać. Mimo tego, że tak naprawdę niczego jeszcze nie mamy, to był to wzruszający moment patrzeć na starszych chłopaków, którzy już wiele lat są w kadrze. I tak naprawdę na tym ćwierćfinale wiele razy się zatrzymywali, a patrząc teraz, jak są szczęśliwi, że udało się to przebrnąć, w pewnym stopniu mnie też to wzruszyło. Po meczu z Włochami trener Grbić szybko zapowiedział, że potrzebne jest absolutne skupienie, zero bodźców odciągających waszą uwagę. - Jesteśmy na tyle odpowiedzialni, iż wiedzieliśmy, czego po meczu z Włochami lepiej nie robić. To jest tak krótki okres, w którym możemy spełnić swoje marzenia, że poświęcenie tych kilku dni na pełne skupienie się na siatkówce nie jest niczym wielkim. Radość jest ogromna? - Jak najbardziej, ale też nie przyjechaliśmy tutaj żeby się pocieszyć z wejścia do półfinału. I tyle. Chcemy zrobić coś pięknego, mamy wiele umiejętności, co pokazaliśmy w tym meczu, aby grać właśnie pod taką presją tak ważny mecz. Więc chyba powoli musimy się wszyscy uspokoić i już skupić na półfinale. To miła odmiana w tej fazie turnieju olimpijskiego, że możecie się pocieszyć, a nie trzeba was pocieszać. - Tak, oczywiście jest to coś niesamowitego, ale z radością musimy być na spokojnie. Bo to, co najważniejsze, jeszcze przed nami. Jesteśmy w takiej fazie, że tutaj każdy będzie potrafił wygrać z każdym, nie ma więc znaczenia, na kogo teraz trafimy. Uważam, że nawet Niemcy, którzy może są stawiani w roli drużyny, która ma mniejsze szanse, potrafią "odpalić" i nie bardzo się nie zdziwię, jeśli oni zrobią niespodziankę. Marcin, ulga dla ciebie i spokój, że wreszcie odblokował się Bartek Kurek, dzięki czemu masz więcej opcji na rozegraniu? - To na pewno była kwestia czasu, że tak świetny zawodnik zagra świetny mecz. Poza tym w ogóle nie bardzo skupiałbym się na statystykach, bo czasami one przekłamują. Bartek w tych meczach dostawał naprawdę ciężkie piłki i musiał rozwiązywać ciężkie sytuacje. A wiadomo, że wtedy trochę bardziej liczy się cierpliwość niż zwykłe skupienie na tym, by zaliczyć skuteczność na poziomie ponad 50 procent. To nie jest ważne, nasza gra jest sportem drużynowym, więc naprawdę - gdybyśmy rozłożyli sobie, ile dostał trudnych piłek - to myślę, że w ogóle nie powinno być obaw. I ja nie miałem żadnych przed tym ćwierćfinałem, a Bartek to tylko potwierdził. Ćwierćfinał Stany Zjednoczone - Brazylia, który wyłoni waszego rywala, obejrzycie? - Z pewnością tak. To jest przyjemne najpierw wykonać swoją robotę, a następnie spokojnie sobie usiąść i oglądać przeciwników, jak się trochę męczą (uśmiech). Tak że z jednej strony usiądziemy spokojnie, ale już z nakręcaniem się na półfinał, bo to starcie już niedługo. Rozmawiał i notował Artur Gac, Paryż