"Kto zagrywa, ten wygrywa" - to stare siatkarskie porzekadło jeszcze raz się sprawdziło. W czwartek w Ergo Arenie to właśnie zagrywka okazała się kluczowa dla reprezentacji Polski. Bez niej nie byłoby wygranej w pierwszym secie. "Biało-Czerwoni" zrehabilitowali się więc za porażkę 2:3 z Iranem, ale ponownie nie zachwycili. Spotkanie z Chinami wyglądało na najłatwiejszy sprawdzian polskiej kadry w Gdańsku. Trener Nikola Grbić dał więc odpocząć większości zawodników, którzy najdłużej grali w pierwszym meczu w Gdańsku. W podstawowym składzie pozostał jedynie Jakub Kochanowski. I to właśnie środkowy zdobył pierwszy punkt dla Polski. Tyle że to rywale szybko wypracowali trzypunktową przewagę. Nie było w tym jednak przypadku. Polacy znów mieli olbrzymie problemy z przyjęciem i na przerwę techniczną zeszli przy wyniku 6:12. Odrabianie strat wcale nie szło łatwo. Sygnał do ataku dał co prawda Tomasz Fornal, który posłał na drugą stronę dwa asy serwisowe, ale Chińczycy utrzymywali przewagę dzięki szczelnym blokom - w tym elemencie brylował Zhengyang Jiang. Grbić zdecydował się na podwójną zmianę i długo rozmawiał z opuszczającym boisko Janem Firlejem. 25-letni rozgrywający wrócił na boisko, a gospodarze rzutem na taśmę odrobili straty. Obronili trzy piłki setowe, a trzy kolejne punkty zagrywką dorzucił Fornal. Dzięki tej fenomenalnej serii Polska wygrała 26:24. CZYTAJ TEŻ: Zmiany w kadrze siatkarzy. "To był ostatni moment" Polscy siatkarze opanowali sytuację. Mniej błędów, wciąż sporo asów Chińczycy zajmują 19. miejsce w rankingu FIVB. Kiedy w XXI wieku spotykali się z “Biało-Czerwonymi", regularnie przegrywali. Ale bywały spotkania, w których polscy siatkarze musieli się nieco natrudzić. Tak było w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, gdy siatkarze prowadzeni wówczas przez Stephane’a Antigę wygrali dopiero po tie-breaku. W tym sezonie Ligi Narodów Chińczycy sensacyjnie pokonali Brazylię. Mają też na koncie zwycięstwo z Niemcami, ale zyskali je walkowerem. W czwartek w morzu biało-czerwonych flag w Ergo Arenie znalazło się też kilka chińskich. W drugim secie gospodarze opanowali jednak sytuację. Tym razem w polu serwisowym błysnął Kochanowski. Dzięki niemu jeszcze przed przerwą techniczną udało się odskoczyć na pięć punktów. Taki zapas pozwolił na spokojniejszą grę. Skuteczność nieco poprawił Łukasz Kaczmarek, który w pierwszym secie skończył zaledwie jeden atak. W końcówce dwa punkty zdobył jeszcze wprowadzony na zagrywkę Mateusz Bieniek i “Biało-Czerwoni" wygrali 25:16. W całej partii popełnili tylko dwa błędy. Chińczycy pokonani. Polska liderem Ligi Narodów Goście nie załamali jednak rąk i na początku trzeciego seta znów prowadzili wyrównaną walkę z mistrzami świata. Nawet gdy Polacy odskakiwali na dwa punkty, Chińczycy nie tracili wiary w zwycięstwo. Po polskiej stronie lepiej zaczął funkcjonować blok, Firlej coraz chętniej korzystał w ataku z usług środkowych. Jeszcze raz przypomniał o sobie Kochanowski. W poprzednich meczach miał spore problemy z wstrzeleniem się w boisko, tym razem przy jego zagrywkach "Biało-Czerwoni" wyszli na prowadzenie 22:16. Na nic przerwa dla trenera rywali - drużyny Grbicia nie dało się już zatrzymać. Wygrana 3:0 sprawia, że reprezentacja Polski wskoczyła na pierwsze miejsce w tabeli Ligi Narodów. W piątek drużynę czeka dzień przerwy. Do gry wróci w sobotę, jej przeciwnikiem będzie Holandia. Chińczycy tego samego dnia zmierzą się z Bułgarami. Polska - Chiny 3:0 (26:24, 25:16, 25:18) Polska: Kaczmarek, Kochanowski, Semeniuk, Firlej, Kłos, Fornal - Popiwczak (libero) oraz Janusz, Butryn, Bieniek Chiny: G. Zhang, Jiang, J. Zhang, Yaochen Yu, Peng, Yuantai Yu - Yang (libero) oraz B. Zhang, T. Yang (libero) CZYTAJ TEŻ: Mistrzowie Europy nie do zatrzymania w Gdańsku. Kolejna cenna wygrana