- Nieważny jest styl, ważne jest to, że wygraliśmy. To jest dla nas priorytet. Musimy liczyć zwycięstwa na tym turnieju i dzisiaj mamy pierwsze. Ten wygrany tie-break jest dla nas takim przełamaniem. On doda nam skrzydeł - powiedział przyjmujący polskiej kadry. Mistrzowie świata na każdym kroku zaznaczają, że w tej chwili liczy się wyłącznie to, by w każdym meczu wygrywać. Nieważne jakim stosunkiem setów, ani za ile punktów. - Mamy to szczęście, że w tym turnieju najpierw brane pod uwagę są wygrane, a nie punkty. To był ciężki mecz, ale pokazaliśmy charakter i mimo kłopotów jakie mieliśmy, udało nam się wrócić do gry - dodał Mateusz Mika, który jeszcze przed wylotem do Japonii narzekał na ból w kolanie, ale w sobotę wyszedł w wyjściowym składzie. Libero Paweł Zatorski uważa, że w tie-breaku kluczowym momentem było pojawienie się w polu zagrywki Mateusza Bieńka, ale już wcześniej on i koledzy poczuli, że to spotkanie jest do wygrania. - W trzecim secie, kiedy zaczęliśmy gonić rywali, poczuliśmy luz i że coś nam sprzyja, że mamy szansę ich podgonić. Musieliśmy to później wykorzystać. Myślę, że w decydującej partii duże znaczenie miała zagrywka Bieńka, bo to on ustawił tie-breaka. Chwała mu za to - komplementował kolegę zawodnik kędzierzyńskiej ZAKS-y. "Biało-czerwonych" czeka jeszcze sześć meczów w osiem dni. - Teoretycznie im dalej w las, tym będzie nam trochę ciężej, bo będziemy mieli mecze za sobą, ale jesteśmy fizycznie dobrze przygotowani i gotowi, by grać chociażby - tak jak w sobotę - pięć setów - zapewnił Mika. W niedzielę o 8.40 czasu warszawskiego podopieczni Stephane'a Antigi zmierzą się z mistrzami Europy i triumfatorami zeszłorocznej edycji Ligi Światowej Francuzami.