Klęska z Rosją 0:3 w katowickim Spodku nie "siedziała" długo w głowach naszych siatkarzy. Mocnych słów ze strony trenera Ferdinanda de Giorgiego też nie było. - Nie było ostrej rozmowy z trenerem. Jesteśmy już na tyle doświadczonymi zawodnikami, że każdy z nas już coś takiego przeżył. Z Rosją nie było tak najgorzej punktowo. Zdarzały się gorsze spotkania. Trener dwie minutki o tym mówił. Powiedział, że zostawiamy mecz z Rosją z boku i przed nami kolejne wyzwanie. Stwierdził, że się nie martwi i wierzył, że przeciwko Iranowi zagramy dużo lepiej - stwierdził Konarski. Polacy znaleźli się pod ścianą, bo musieli wygrać w łódzkiej Atlas Arenie z Iranem, żeby jeszcze marzyć o wyjeździe do brazylijskiej Kurytyby. "Biało-czerwoni" wyszli na boisko zmobilizowani, a ogłuszający doping kibiców tylko dodał im skrzydeł. Podopiecznym Igora Kolakovicia nie dali żadnych szans. Jedynie w trzecim secie, do drugiej przerwy technicznej, rywale toczyli w wyrównaną walkę. Nasi siatkarze odrobili lekcję z Pesaro, gdzie niespodziewanie przegrali z Iranem 1:3. Wtedy mocno we znaki dał się Polakom Amir Ghafour. W Łodzi z jego strony nie było prawie żadnego zagrożenia. Zdobył zaledwie cztery punkty (w Pesaro 19). - Z każdym spotkaniem materiału do analizy mamy coraz więcej. Udało nam się go "wyłączyć", ale też nie "wszedł" dobrze w to spotkanie, bo chyba trzy ataki "wywalił" w aut. Sam sobie podciął skrzydła. Potem go przypilnowaliśmy. Iran jest na tyle groźny, jak było widać w Pesaro, że wyszli zupełnie inną "szóstką" i nas ograli. Zawsze trzeba być czujnym - zaznaczył atakujący "Orłów". W niedzielę przed Polakami decydujący bój z reprezentacją USA, ale nawet zwycięstwo może nie dać awansu do turnieju finałowego. W tabeli jest bowiem bardzo ciasno i mogą być potrzebne kalkulatory. - Statystycy są od tego, żeby te cyferki policzyć. My wyjdziemy w niedzielę z chęcią zwycięstwa. Jeśli wygramy, to na dany moment zrobilibyśmy wszystko, co mogliśmy, a czy to da awans, to zobaczymy - mówił Konarski. - Wyjazd na Final Six jest bardzo ważny. To kolejna szansa rozegrania kolejnych spotkań z dobrymi przeciwnikami i budowania pewności siebie. Jak najwięcej takich spotkań tylko korzystnie na to wpłynie. Jak awansujemy i uda się coś wygrać, to każde zwycięstwo "nakręca" do dalszej pracy i utwierdzi nas w przekonaniu, że to jest dobra droga. Chcemy tam pojechać - podkreślił 27-letni zawodnik, który w meczu z Iranem zapisał na swoim koncie 12 punktów. Robert Kopeć z Łodzi