"Biało-Czerwoni" wyśmienicie rozpoczęli Ligę Narodów - wygrali trzy mecze tracąc zaledwie jednego seta. Podobnie Francuzi. W Atlas Arenie doszło więc do meczu na szczycie. "Trójkolorowi" są jednak w komfortowej sytuacji. Z racji tego, że są gospodarzem Final Six (stadion w Lille od 4 do 8 lipca) udział mają zapewniony. Polacy występ w turnieju finałowym muszą sobie wywalczyć na boisku. Trener Orłów Vital Heynen zgodnie z zapowiedziami dokonał kilku zmian w kadrze. W Łodzi szansę dostali nieobecni w Katowicach i Krakowie: Bartosz Kurek, Maciej Muzaj, Bartosz Kwolek, Mateusz Bieniek i Michał Żurek. Dwóch z nich, czyli Kurek i Bieniek wskoczyło od razu do wyjściowego składu. Tuż przed spotkaniem, a także w przerwach między setami z krótkim koncertem wystąpiła Margaret. Ta piosenkarka towarzyszyła także "Biało-czerwonym" podczas pamiętnych mistrzostw świata cztery lata temu, kiedy Polacy sięgnęli po złoto. Już pierwsze akcje pokazały, że Francuzi zawieszą wysoko poprzeczkę mimo że przyjechali bez kilku podstawowych zawodników m.in. Benjamina Toniuttiego czy Earvina N'Gapetha. Kibiców rozgrzała długa akcja przy stanie 2:1, kiedy jeden i drugi zespół ma po kilka szans, żeby zdobyć punkt. Ostatecznie został zapisany na konto Polaków, bo Kurek zatrzymał Kevina Tilliego. Ten duet stoczył pojedynek również chwilę później i znów zwycięsko wyszedł z niego nasz atakujący (4:2). Dwa oczka przewagi akutalni mistrzowie świata utrzymali do pierwszej przerwy technicznej. Krótko po niej Francuzi wyrównali (8:8). Świetny fragment "Biało-Czerwoni" mieli przy zagrywce Bieńka. Dwie kontry idealnie skończył Kurek, następnie Bieniek skrótem zmusił libero Francuzów Jeremiego Mouiela do maksymalnego wysiłku, a Kevin Le Roux przestrzelił ze środka. Błąd w ataku popełnił także Julien Lyneel. Gospodarzom dopisywało też szczęście, które zgodnie z powiedzeniem, sprzyja lepszym. Kurek został trafiony piłką po ataku Lyneela, a ta przeleciała na drugą stronę siatki i wpadła w boisko obok zdezorientowanych Francuzów (19:12). Kapitan Orłów Michał Kubiak z radości aż wskoczył na Kurka. "Trójkolorowi" nie byli w stanie zatrzymać rozpędzonych Orłów. Dwa setbole wprawdzie obronili za sprawą Tilliego, ale trzeciego już nie dali rady. "Bombą" z drugiej linii popisał się Kubiak. Polacy wygrali pewnie 25:19. Francuzi szybko zapomnieli o niepowodzeniu w inauguracyjnej partii i z impetem weszli w drugą odsłonę. Błyszczał zwłaszcza Stephen Boyer, który raz po raz atakował potężnie. Po jednym z takich ciosów piłka leciała z prędkością blisko 110 km/h. Naszej drużynie z kolei niewiele wychodziło. Dlatego już w tej fazie straty do rywali były duże (4:8). Co gorsza, jeszcze wzrosły, kiedy Kubiak nie poradził sobie z zagrywką Antoine'a Brizarda, a Lyneel w pojedynkę zatrzymał Kurka (4:10). Heynen poprosił o czas, żeby wybić z uderzenia Francuzów. Nic z tego jednak nie wyszło. W pierwszym secie Polacy mieli miażdżącą przewagę pod względem skuteczności w ataku, dużo lepiej też przyjmowali. W drugim role się odwróciły. Coś drgnęło w grze Polaków przy stanie 9:14. Wtedy długą wymianę wygrali "Biało-Czerwoni", a w roli głównej wystąpił Kurek, który w trudnej sytuacji trafił po prostej. To dodało wiary naszym zawodnikom, że jeszcze nie wszystko stracone. Dużo dobrego wniosły zmiany przeprowadzone przez Heynena. Na boisku pojawili się Dawid Konarski, Fabian Drzyzga i Aleksander Śliwka. Niesamowity powrót Orłów nastąpił, kiedy w polu zagrywki stanął Bieniek. Środkowy reprezentacji Polski albo zdobywał punkty bezpośrednio serwisem albo tak utrudniał życie Francuzom, że oddawali nam piłkę za darmo. Kontry popisowo kończyli Konarski i spółka. Aż osiem punktów z rzędu zdobyli "Biało-Czerwoni". Od stanu 14:17 wyszliśmy na 22:18. Bieniek w końcu popsuł zagrywkę, ale i tak otrzymał od kibiców owację na stojąco! Załamani Francuzi już nie podjęli walki w tej odsłonie. 25:20 dla Polski i 2:0 w setach. Mecz z trybun obserwował Kubańczyk z polskim paszportem Wilfredo Leon, na którego występ w koszulce z orłem na piersi musimy poczekać jeszcze rok. Dużo Leon nie był w stanie zobaczyć, bo ustawiła się do niego długa kolejka kibiców. On cierpliwie pozował do zdjęć i rozdawał autografy. W końcu spiker poprosił fanów, żeby dali Leonowi chwilę odetchnąć i żeby mógł zobaczyć spotkanie. A na boisku było co oglądać. Na początku przewagę posiadali "Biało-Czerwoni" (6:2), ale Francuzi dosyć szybko wyrównali (9:9). Kolejne akcje należały do gospodarzy. Bardzo dobrze spisywał się zwłaszcza Kurek. Następnie Heynen wyłapał błąd Francuzów i poprosił o challenge, który przyznał mu rację. Zamiast 14:12 było 15:11 dla Polski. Francuzi poderwali się do walki i niemal odrobili straty (15:16). Popisowy atak z krótkiej Bieńka powstrzymał rywali (17:15). Kapitalną postawę w defensywie Polacy pokazali przy stanie 20:18. Bronili w nieprawdopodobny sposób. Wydawało się, że piłka musi spaść na boisko, a tymczasem wracała jak bumerang na stronę Francuzów. Po kolejnej niesamowitej obronie Szalpuk mógł zaatakować, choć sytuacja była trudna. Zaryzkował i opłaciło się, czym wywołał eksplozję radości na trybunach. Z radości szalał również Heynen. Polacy poszli za ciosem i przypieczętowali efektowne zwycięstwo skutecznym blokiem w wykonaniu duetu Kubiak-Kochanowski. W sobotę o godz. 16.00 Polacy zagrają z Chinami. Polska - Francja 3:0 (25:19, 25:20, 25:22) Sędziowali: Jewgienij Makszanow (Rosja), Rogeiro Espicalsky (Brazylia) Polska: Grzegorz Łomacz, Bartosz Kurek, Artur Szalpuk, Michał Kubiak, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Fabian Drzyzga, Dawid Konarski, Aleksander ŚliwkaFrancja: Antoine Brizard, Stephen Boyer, Kevin Tillie, Julien Lyneel, Kevin Le Roux, Nicolas Le Goff, Jeremie Mouiel (libero) oraz Raphael Corre, Jean Patry, Barthelemy Chinenyeze, Thibault Rossard. Z Łodzi Robert Kopeć