Podopieczni Stephane'a Antigi mają za sobą ciężkie przygotowania w Spale. Celem numer jeden jest wywalczenie awansu na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro podczas turnieju w Tokio. Memoriał Wagnera jest ostatnim sprawdzianem przed wylotem do Kraju Kwitnącej Wiśni. Bułgarzy okazali się wymagającym rywalem i pokonali Polaków 3:2. - Długa walka, długi dzień. Tak jak ten okres przygotowawczy jest bardzo długi i ciężki, co było widać po naszej grze. Momentami byliśmy ociężali, ospali, trochę przyduszeni, ale patrzę z dużym optymizmem na to, co będzie się niedługo działo. Na tym etapie przygotowań, tak jak wyglądamy, jak gramy, to jest normalne. Mieliśmy świetną okazję do dobrego grania, do potrenowania. Bułgarzy zagrywali rewelacyjnie. Przetestowali nas w tym elemencie. Bardzo nam się to przyda w kontekście turnieju kwalifikacyjnego, który już niebawem - ocenił Możdżonek. - Każdy oczywiście da z siebie 100 procent na boisku, ale nikt nie będzie sobie włosów z głowy wyrywać, jeśli przegramy jakiś mecz podczas Memoriału Wagnera. Ten turniej jest tylko po to, żebyśmy mogli przejść kolejny etap przygotowań. Jeśli pozostałe zespoły będa grały, tak jak Bułgarzy, to mamy świetną okazję, żeby poprawić swoją grę - podkreślił środkowy "Biało-czerwonych". Możdżonek nie wyszedł w podstawowym składzie. Pojawił się na krótką zmianę w drugim secie, ale w czwartej i piątej partii grał od początku. Polacy długo nie mogli zatrzymać lidera Bułgarów Cwetana Sokołowa. - Worek z blokami rozwiązał Grzesiek Łomacz. Taktycznie mieliśmy dobrze rozpisanych Bułgarów, cały czas mieliśmy podpowiedzi z boku. W miarę dobrze to realizowaliśmy. Trzeba się bardziej skupić na indywidualnej technice na przykład ułożenia rąk, ale w takie szczegóły może nie będziemy już wchodzić - stwierdził reprezentant Polski. Mecz z Bułgarią miał rozpocząć się o godz. 20.30, ale wcześniej Serbowie i Belgowie również stoczyli pięciosetowy bój (3:2). Spotkanie Polaków rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem, a skończyło przed północą. - Nie mieliśmy na to wpływu. Dzień był długi meczący i każdemu by to przeszkadzało, ale przeciwnik miał podobnie, więc trudno upatrywać w tym jakiegoś tłumaczenia się, usprawiedliwień - zaznaczył 31-letni zawodnik. Antiga rotował składem, szukając optymalnych rozwiązań. - Po to jest ten turniej i po to są te mecze, żeby trener mógł sobie posprawdzać, pokombinować z różnymi ustawieniami. Tutaj gramy treningowo, nie musimy za wszelką cenę wygrać, chociaż byłoby dobrze, ale wygrane muszą być w Tokio - zakończył Możdżonek. Robert Kopeć, Kraków