- To jest dopiero początek i nasza forma powinna przyjść na mecze w Tokio - dodał Mika nawiązując do arcyważnego turnieju kwalifikacyjnego. Już niedługo, od 28 maja do 5 czerwca 2016, "Biało-czerwoni" będą walczyć o przepustkę do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Przez ostatnie kilka tygodni podopieczni Stephane'a Antigi szlifowali formę podczas ciężkich treningów. - Taki jest urok przygotowań. Najpierw trzeba mocniej popracować, żeby później, jak to się mówi, nas "puściło", żebyśmy mogli skakać wyżej, byli szybsi. To jest normalne. Nasi przeciwnicy też nie byli w optymalnej dyspozycji fizycznej i dlatego mecz był taki, jaki był - ocenił 25-letni zawodnik. W końcu "Biało-czerwoni" mieli okazję sprawdzić się na boisku z wymagającym rywalem. - Jest to lepsze niż samo trenowanie i siedzenie w zamknięciu w Spale. Fajnie, że jesteśmy tutaj i mamy okazję pograć, przypomnieć sobie, jak to jest występować w tej drużynie. Ostatni mecz w reprezentacji graliśmy kilka miesięcy temu w Berlinie, więc jest świetna okazja, żeby przypomnieć sobie niektóre rzeczy - stwierdził Mika, który od paru miesięcy zmaga się z urazem kolana. Pojedynek z Bułgarią rozpoczął na ławce rezerwowych. Na boisku pojawił się od trzeciego seta i zapisał na swoim koncie sześć punktów. Najwięcej w polskim zespole zdobył Bartosz Kurek - 17. W zespole Bułgarii brylował Cwetan Sokołow (22 pkt). Mimo porażki, Mika jest zadowolony, że znów ma okazję zagrać w reprezentacji. - Głód gry w "Biało-czerwonych" strojach jest - podkreślił. Robert Kopeć, Kraków