W Słowenii mieszka nieco ponad dwa miliony ludzi. Tylko 1700 z nich to siatkarze. Mimo to reprezentacja tego kraju z czterech ostatnich mistrzostw Europy przywiozła trzy srebrne medale. Przed rokiem była zresztą o włos od złota, przegrywając z Włochami dopiero po tie-breaku. Na każdym z tych turniejów po drodze wygrywała z reprezentacją Polski. Potrafiła ograć ją przed własną publicznością, ale i w wypełnionym po brzegi katowickim Spodku - tak było w zeszłorocznym półfinale. Słoweńcy to zresztą niewygodna przeszkoda dla “Biało-Czerwonych" również w innych dyscyplinach. W ostatnich latach przekonali się o tym m.in. piłkarze i koszykarze. Ale porażki w siatkówce są szczególnie dotkliwe. W końcu pod siatką zawodnicy z Bałkanów rywalizują z dwukrotnymi mistrzami świata. Siatkarze spokojnie przed meczem ze Słowenią. "Nikogo się nie boimy" Przegrane ze Słowenią tak mocno zapadły w pamięć kibiców, że polscy siatkarze po wygranej 3:0 z Holandią usłyszeli sporo pytań o mecz z wicemistrzami Europy. Dodatkowych emocji związanych z tym rywalem w polskim zespole jednak nie ma. - Nie ma w nas obawy. Zdajemy sobie sprawę z tego, na co stać Słowenię i co może się stać, gdy nie podejdziemy do meczu odpowiednio skoncentrowani. Ale strachu w nas nie ma - zapewnia Bartosz Kurek, kapitan reprezentacji. Podobnego zdania jest przyjmujący Aleksander Śliwka. - Słowenia weszła do europejskiego topu, to bardzo dobra drużyna. Jak z każdą taką drużyną wyniki są różne, raz się wygrywa, raz przegrywa. Jako reprezentacja Polski nikogo się nie boimy i chcemy z każdym wygrać. I myślę, że mamy jakość, by bić się z każdym na świecie - podkreśla. CZYTAJ TEŻ: Siatkarze z całego świata mają dość. "To niebezpieczne" Słoweńcy skupiają się na sobie. "Polska prezentuje się znacznie lepiej niż my" Śliwka przypomina również, że akurat z Ergo Areny “Biało-Czerwoni" mogą mieć dobre wspomnienia z meczu ze Słowenią. Przed trzema laty obie drużyny rywalizowały tutaj w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Tokio. Tamto spotkanie również nie było spacerkiem, ostatecznie jednak kadra prowadzona wówczas przez Vitala Heynena wygrała 3:1. I to ona, a nie Słowenia, pojechała do Japonii. Przed rokiem Polacy pokonali również ekipę z Bałkanów w półfinale Ligi Narodów, mimo że wcześniej przegrali z nią w fazie grupowej. Tamte spotkania wspomina również Tine Urnaut, przyjmujący reprezentacji Słowenii. - Przed rokiem graliśmy z Polakami dwa ważne mecze i raz wygrali oni, a raz my. Myślenie o tym nic nam nie pomoże. Musimy skupić się wyłącznie na sobie. Nie wiem, co o tej rywalizacji piszą media albo mówią kibice. Ale my będziemy myśleć jedynie o tym, by grać dobrą siatkówkę. Bo w tym momencie Polska prezentuje się znacznie lepiej niż my. Musimy podnieść nasz poziom - podkreśla 33-letni siatkarz w rozmowie z Interią. Polska - Słowenia. O pierwsze miejsce i przepustkę do finałów Jego drużyna w tym sezonie szuka formy pod wodzą nowego trenera. Alberto Giulianiego zastąpił Mark Lebedew, który wcześniej prowadził m.in. polskie kluby oraz reprezentację Australii. W pierwszych turniejach Ligi Narodów kilku jego zawodników odpoczywało, ale do Gdańska przyjechał podstawowy skład. Pokonał Serbię i Bułgarię, przegrał jednak z Iranem. Mimo to Słoweńcy zachowali szansę na awans do turnieju finałowego w Bolonii. Rywalizują o nie z Holandią, która w niedzielę zmierzy się z Włochami. Jeśli mistrzowie Europy nie zawiodą i wygrają 3:0 lub 3:1, Słowenia z Polską będzie walczyć o przepustkę do czołowej ósemki. Dla “Biało-Czerwonych" spotkanie z wicemistrzami Europy i tak powinno być jednak wartościowym sprawdzianem. W Ergo Arenie z meczu na mecz wyglądają lepiej. Wygrana w trzech setach zapewni im zwycięstwo w fazie zasadniczej Ligi Narodów. Grbić zapowiedział, że w niedzielę wystawi skład podobny do tego, który zaprezentował się w przegranym 2:3 spotkaniu z Iranem. Na boisku można więc spodziewać się Kurka, Śliwki czy Bartosza Bednorza. Początek ostatniego spotkania reprezentacji Polski w Lidze Narodów o godz. 20. Transmisja w Polsacie Sport i na Polsat Box Go, relacja tekstowa w Interii. CZYTAJ TEŻ: Kontrowersyjny pomysł Chińczyków. Zapłacili za to ponad milion euro