Polscy siatkarze w środę rozegrali kluczowy mecz fazy grupowej igrzysk olimpijskich. Wygrane spotkanie z Brazylią przed ostatnim meczem z Włochami daje im pełen komfort - są jużpewni gry w ćwierćfinale, a rywalizacja będzie toczyć się już tylko o lepsze rozstawienie przed przydziałem rywali w walce o awans do strefy medalowej. Mecz z Brazylią został rozegrany o godz. 9 rano, po czym siatkarze dostali od trenera Nikoli Grbicia wolne popołudnie i czwartkowy poranek. W hali treningowej w Cergy-Pontoise, którą Polski Związek Piłki Siatkowej wynajął dla obu polskich reprezentacji, pojawili się dopiero w czwartek około godz. 16. "Trochę przepotki po wczorajszym meczu" - opisuje zajęcia Łukasz Kaczmarek, atakujący polskiej kadry. "Mieliśmy czas, by się zregenerować, odpocząć. Teraz jednostka w hali, ci, co więcej grali, mieli wyłącznie delikatną siłownię". Takich widoków w Paryżu nikt się nie spodziewał. Polski siatkarz zszokowany Polscy siatkarze walczyli z upałem. Rezerwowi musieli więcej się namęczyć Mocniej trenował Kaczmarek i kilku jego kolegów, którzy na razie w Paryżu grają nieco mniej - Norbert Huber, Grzegorz Łomacz, Kamil Semeniuk i Aleksander Śliwka. A także Tomasz Fornal, który wypadł z podstawowej szóstki z powodu kontuzji. To on najdłużej trenował zresztą po zajęciach, wykonując serię zagrywek. Dobra wiadomość jest taka, że przyjmujący reprezentacji Polski wykonywał zagrywki z wyskoku, a także atakował, o czym jeszcze dwa dni wcześniej nie było mowy. Tym razem trening miał o tyle nietypowy przebieg, że został w pełni otwarty dla widzów. Zwykle media mogą rejestrować tylko pierwszych 30 minut zajęć, kiedy siatkarze głównie się rozgrzewają. Tym razem można było obserwować całe zajęcia. Co więcej, informację na ten temat otrzymali również mieszkańcy Cergy-Pontoise, których około setka zasiadła na trybunie hali treningowej polskiej kadry. Wśród nich był też między innymi wysłannik "Le Parisien", a także kilku policjantów. Trening nie był przesadnie intensywny, ale siatkarze i tak schodzili z boiska ociekając potem. Powodem była wysoka temperatura, sięgająca 35 stopni Celsjusza. "Troszeczkę nam doskwiera, ale to nie jest nie wiadomo jakie utrudnienie. Wiemy, na jakim turnieju jesteśmy. I że temperatura ma być już teraz niższa, podobno największe upały za nami. Tutaj akurat jest ciepło, nie ma klimatyzacji. Ale na meczach warunki są optymalne, by grać na najwyższym poziomie" - opisuje w rozmowie z Interią Kaczmarek. Atakujący reprezentacji Polski zapewnia, że upał jest mniej dotkliwy w wiosce olimpijskiej, gdzie siatkarze mają klimatyzowany apartament. Ale hala treningowa to co innego. Organizatorzy próbowali zapewnić choć minimalny przewiew, otwierając zewnętrzne drzwi hali, dzięki czemu zajęcia można było obserwować nawet z ulicy. "Rzeczywiście jest nadzwyczaj gorąco i zazwyczaj nie ma tu aż takiej duchoty. Ale nie wiem, może ja potrzebowałem takiej przepotki po czterech dniach wolnego. Lepiej tak niż gdyby było zimno" - komentuje Fornal. Polscy siatkarze szykują się na Włochów. Wcześniej zawitają pod wieżę Eiffla Według prognoz w najbliższych dniach w Paryżu faktycznie ma być nieco chłodniej, ale nadal upalnie. Kolejne treningi reprezentacji Polski zapowiadają się na bardziej intensywne. Mecz z Włochami zostanie rozegrany w sobotę 3 sierpnia. Wcześniej, bo już w czwartek wieczorem, drużyna Grbicia wybiera się pod wieżę Eiffla. Ale nie na wycieczkę, a na trybuny wokół boiska do siatkówki plażowej, gdzie będzie rywalizować polska para Michał Bryl i Bartosz Łosiak. Ten pierwszy to kolega szkolny Kaczmarka. "Z Michałem Brylem chodziłem przez trzy lata do klasy w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Łodzi. Bardzo mocno go dopinguję chciałbym zobaczyć na żywo jego występ na igrzyskach olimpijskich, zwłaszcza przy tak wielkiej panoramie" - podkreśla atakujący. Z Paryża Damian Gołąb