Mało kto spodziewał się, że "Biało-Czerwoni" aż tak kiepsko rozpoczną mistrzostwa Europy do lat 20 w siatkówce. Po trzech rozegranych pojedynkach gracze Sebastiana Pawlika tylko raz schodzili z boiska w roli triumfatora. Sposób na młodszych kolegów Bartosza Kurka znaleźli wcześniej Turcy oraz Ukraińcy. Zwłaszcza porażka z pierwszym z wymienionych rywali musiała zaboleć kibiców z kraju nad Wisłą. Z racji tego, iż do półfinału wchodzą zaledwie dwie drużyny z każdej grupy, trzeba było jak najszybciej wrócić na odpowiednie tory. Z Łotyszami nikt nie zakładał kataklizmu w postaci kolejnego powrotu do hotelu na tarczy. Przeciwnicy do konfrontacji z Polakami przystępowali z identycznym dorobkiem punktowym i mieli ochotę sprawić niespodziankę. Już set otwarcia pokazał zawodnikom w biało-czerwonych barwach, że czeka ich wymagająca potyczka. Łotysze nie zamierzali odpuszczać, w efekcie czego doprowadzili do gry na przewagi. Wojna nerwów, zwłaszcza w siatkówce młodzieżowej, sprzyja nieoczywistym rozstrzygnięciom. Na szczęście podopieczni Sebastiana Pawlika stanęli na wysokości zadania i objęli prowadzenie w spotkaniu. Polacy z kompletem punktów. W niedzielę wymagające starcie z Serbami Kilkadziesiąt minut później podwyższyli je, lecz ponownie nie mieli łatwego zadania. Przeciwnicy nie dali Polakom zbudować solidnej przewagi i triumfatora seta ponownie wyłoniła końcówka. Miała ona niemal identyczny przebieg co ta w poprzedniej partii. "Biało-Czerwoni" finalnie zdobyli o dwa punkty więcej niż podopieczni Marcisa Obrumanisa i tym samym byli o krok od arcyważnych trzech "oczek" do grupowej tabeli. Na boisku trzeba było jednak wylać jeszcze trochę potu. Łotysze po cichu marzyli o remontadzie, a już na pewno nie chcieli udawać się do szatni bez wygranego choćby jednego seta. Nie udała im się ta sztuka. Polacy zwyciężyli 3:0 i w dobrych humorach przystąpią do niedzielnego starcia z Serbami. Pierwszy serwis punktualnie o godzinie 17:30.