"Możemy działać na zasadach demokratycznych, ale rację będę miał zawsze ja" i "Liczy się tylko złoto, bo tylko wtedy będą cię pamiętać" - to dwie słynne wypowiedzi Wagnera, które oddają jego osobowość i podejście do pracy. Słynął z uporu, twardego charakteru, ambicji i zamiłowania do ciężkiej pracy. Za sprawą tej ostatniej zyskał wspomniany przydomek "Kat". Wagner urodził się 4 marca 1941 roku w Poznaniu. W pamięci kibiców zapisał się jako Hubert Jerzy, tym drugim imieniem zwracali się do niego rodzina i znajomi, choć w jego dowodzie widniało "Hubert Aleksander". Sam przyznał, że nie wie, jak to się stało, że został "Jurkiem". Ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Jako zawodnik był rozgrywającym i bronił barw AZS-u AWF-u Warszawa oraz Skry Warszawa. Z pierwszym z tych klubów zdobył cztery tytuły mistrza Polski (1963-68). W reprezentacji kraju występował w latach 1963-71 i w jej barwach wystąpił w blisko 200 meczach. Wraz z drużyną narodową w 1967 roku wywalczył brąz mistrzostw Europy. Był też członkiem drużyny, która na igrzyskach w Meksyku w 1968 roku zajęła piąte miejsce. Sam trenerem reprezentacji został po turnieju olimpijskim w Monachium w 1972 roku, w którym "Biało-Czerwoni" uplasowali się na dziewiątej pozycji. Młody i niedoświadczony trener postawił na katorżniczą pracę i rządy twardą ręką. Za sprawą tego został wspomnianym "Katem". W 1976 roku powstał film właśnie tak zatytułowany, który stanowił zapis przygotowań polskich siatkarzy do igrzysk w Montrealu. Taki tytuł nosiła też napisana po latach biografia słynnego szkoleniowca. - Ten tytuł nie był adekwatny do tego, co robił. Przede wszystkim dużo wymagał od siebie i innych. Jak nikt potrafił zaszczepić wiarę w zwycięstwo - mówił później rozgrywający Stanisław Gościniak. Wagner nie czekał długo ze spełnieniem obietnic o złocie. Jego podopieczni, wśród których nie brakowało jego niedawnych kolegów z boiska, wywalczyli mistrzostwo świata w Meksyku (1974), a dwa lata później zostali w Montrealu mistrzami olimpijskimi. W polskiej siatkówce nikt nie powtórzył ich olimpijskiego sukcesu. W 1975 roku "Biało-Czerwoni" zostali wicemistrzami Europy. Z męską reprezentacją pożegnał się w 1976 roku, a dwa lata później zaczął pracę z kobiecą. Kontynuował ją do 1979 roku, ale z siatkarkami nie odniósł większych sukcesów. Cztery lata później wrócił do prowadzenia męskiej kadry, z którą w tym samym roku wywalczył ponownie srebro ME. Po raz trzeci i ostatni był jej trenerem w latach 1996-1998. Próbował swoich sił także za granicą. Był szkoleniowcem męskiej reprezentacji Tunezji i tureckiego klubu Halkbank Ankara. W kraju prowadził zaś zawodników Legii Warszawa, z którymi sięgnął po mistrzostw Polski, Stilonu Gorzów i Morza Szczecin. Pracował również z siatkarkami Skry Warszawa. Komentował potem mecze w telewizji, a pod koniec życia był sekretarzem generalnym Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Zmarł w Warszawie 13 marca 2002 roku, gdy prowadząc samochód doznał rozległego zawału. - Skończyła się dziś pewna epoka w historii polskiej siatkówki. Nasze sukcesy były zawsze dla wszystkich związane z jego nazwiskiem. Moje wspomnienia z tamtych czasów są wspaniałe. Jakie zresztą mogą być? Przecież zdobywaliśmy złote medale olimpijskie i mistrzostw świata. Czyż można chcieć więcej? Dla kibiców może był i katem. Dla nas, zawodników - przyjacielem. Owszem, trenowaliśmy ciężko, po trzy razy dziennie. Ale przecież widzieliśmy sens i wspaniałe efekty tej pracy - zaznaczył 19 lat temu Zbigniew Zarzycki. Od 2003 roku rozgrywany jest Memoriał Huberta Jerzego Wagnera. W 2010 roku zaś słynny trener został przyjęty do Siatkarskiej Galerii Sław. Agnieszka Niedziałek