Artur Gac: Michał, to twój pierwszy mecz w roli widza podczas paryskiego turnieju olimpijskiego? Michał Kubiak, były przyjmujący kadry: - Tak jest, dopiero pierwszy, bo przyjechaliśmy dzień wcześniej w nocy. Rozumiem, że wybór padł nieprzypadkowo na "przeklęty" ćwierćfinał. - Nie. Mecze w grupie oczywiście oglądałem, ale nie przywiązywałem do nich dużej wagi. A ćwierćfinał to już jest mecz o coś dużego. I w końcu gramy na igrzyskach o to "coś". W końcu też ci najbardziej doświadczeni zawodnicy, którzy na poprzednich igrzyskach wybijali sobie zęby, mają moment wielkiej chwały. - Oczywiście, wydarzyła się wielka chwila dla naszego sportu. Chłopaki to dźwignęli i miejmy nadzieję, że dźwigną do końca i będziemy cieszyć się ze złota. Tak jak utyskiwaliśmy na poprzednie mecze grupowe w wykonaniu Polaków, tak najwyższa jak dotąd dyspozycja przyszła w kluczowym momencie. - Zdecydowanie racja. Najważniejsze jest to, że są na fali wznoszącej. Dlatego wierzmy w naszych chłopaków, bo już nieraz pokazywali, że potrafią unieść ważne, bardzo ważne mecze. Tym razem też pokazali, że są w stanie osiągnąć coś, co przez tyle lat było nie do złamania. Co najbardziej podobało ci się w starciu ze Słowenią? - To, że każdy wiedział co ma robić, gdzie stać na boisku. Każdy wykonywał swoje zadania tak, jak należy i byliśmy scaloną grupą, która szła w jednym kierunku. Brakuje ci Łukasza Kaczmarka i Aleksandra Śliwki w takiej dyspozycji, żeby tu i teraz mogli robić różnicę? - To w tej chwili nie jest istotne, jaka jest dyspozycja "Śliwy" i "Kaczmara". To nie jest najważniejsze. Wygraliśmy jako drużyna i oni też są częścią tej drużyny, mimo tego, że na boisku mają mniej okazji do zaprezentowania się. Natomiast wszystko to, co robią w kwadracie, także jest bardzo ważne. Pisze się też doskonała historia dla Bartosza Kurka, kapitana reprezentacji Nikoli Grbicia, dla którego to czwarte igrzyska w karierze. I tak pragnął, żeby wreszcie okazały się być przełomowymi. - Bartek ma już zapisanych kilka historii w swojej karierze. I trzeba w niego wierzyć, bo to jest żywa legenda. Cieszmy się, póki jeszcze gra, bo łatwo się narzeka, a trudno będzie się go wspominać. To jaki jest twój prognostyk na ten turniej? - Złoto. Ja wierzę w tych chłopaków i od samego początku wierzę, że złoto jest w naszym zasięgu i pozostaje całkowicie realne. Rozmawiał Artur Gac, Paryż