Kibice polskiej siatkówki odliczają dni do rozpoczęcia igrzysk olimpijskich. Żeńska reprezentacja wraca na tę imprezę po szesnastu latach i wiele osób sądzi, że ćwierćfinał jest absolutnym celem minimum, zwłaszcza po zdobyciu brązowego medalu Ligi Narodów, a męska należy do światowej czołówki od wielu lat, choć złoto z 1976 r. z Montrealu pozostaje jej jedyną zdobyczą w historii. Selekcjonerzy obu zespołów podali kilka dni temu swoje powołania. O ile te Stefano Lavariniego raczej nie zaskoczyły nikogo, to w przypadku wyborów Nikoli Grbicia niektórzy żałują, że na liście nie znaleźli się Jakub Popiwczak czy Bartłomiej Bołądź. Pierwszy z nich przegrał z Pawłem Zatorskim, a drugi z Łukaszem Kaczmarkiem. Choć młodsi zawodnicy byli w tym sezonie w lepszej formie, to trener postanowił powołać tych bardziej doświadczonych. Z pewnością można stwierdzić, że jego powołania są "autorskie", przygotowane pod konkretny plan. Nikola Grbić o odrzuconych przed igrzyskami: "Rozumiem każdego zawodnika, który się nie zgadza" - Mamy tylko 13 miejsc i musiałem, dobierając kadrę, myśleć o różnych scenariuszach, które mogą wydarzyć się na igrzyskach. Uważam, że podjąłem słuszne decyzje personalne. Trzon drużyny tworzą ci zawodnicy, którzy w ciągu trzech ostatnich sezonów grali najwięcej ważnych meczów. Doświadczenie będzie naszym atutem - powiedział Serb w rozmowie z Polsatem Sport. Jak dodał, rozumie rozczarowanie każdego pominiętego zawodnika. Zaznaczył, że większość z nich posiadała odpowiednią jakość sportową, by godnie reprezentować Polskę na IO. Trwa Memoriał Wagnera. W piątek Polacy wygrali z Egiptem 3:0, w sobotę zagrają z Niemcami, a w niedzielę ze Słowenią. Grbić podkreślił, że nie ma sztywnego planu wykorzystania siatkarzy na tych trzech spotkaniach, lecz nastawienie na reagowanie na sytuację na bieżąco.