Nikola Grbić przy każdej wypowiedzi na temat składu na igrzyska podkreślał, że przy selekcji bierze pod uwagę nie tylko aktualną formę. Wymieniał również odporność psychiczną i doświadczenie w grze o dużą stawkę, funkcjonowanie w grupie czy to, co siatkarza znaczył dla drużyny w trzech ostatnich sezonach, od kiedy Serb trenuje reprezentację Polski. Niektórych w warunkach meczów "o wszystko" Grbić sprawdzał dopiero niedawno. To był główny powód, dla którego półfinał Ligi Narodów w szóstce rozpoczął Bartłomiej Bołądź. A nawet kiedy w meczu z Francją drużynie nie szło, na boisku pojawiał się Łukasz Kaczmarek, a nie Bartosz Kurek, podstawowy atakujący kadry. To właśnie rywalizacja na pozycji atakującego wywoływała wśród kibiców i ekspertów najgorętsze dyskusje. Gdyby miała decydować forma tylko z tego sezonu, nie byłoby wątpliwości: w Lidze Narodów Bołądź pokazał się z lepszej strony niż Kaczmarek. Ale Grbić najwyraźniej stwierdził, że w półfinale z Francją Bołądź nie spisał się na tyle przekonująco, by wskoczyć w hierarchii przed Kaczmarka. W tym sezonie szukającego jeszcze formy, ale sprawdzonego w finale Ligi Narodów i mistrzostw Europy sprzed roku. Mimo wszystko Bołądź szanse na występ we Francji ma. Do Paryża pojedzie bowiem 12 zawodników i rezerwowy, który w razie problemów ze zdrowiem może zastąpić jednego z podstawowych zawodników. To właśnie Bołądź został numerem trzynaście w polskiej kadrze. Tomasz Fornal mówi o Bartoszu Kurku. Wyjątkowe słowa o kapitanie kadry Bartosz Bednorz przegrał najwięcej. Chociaż niczym nie zawinił Grbić zaufał Kaczmarkowi, ale też innym siatkarzom, których doskonale zna jeszcze z czasów pracy w Grupie Azoty ZAKS-ie Kędzierzyn-Koźle: Kamilowi Semeniukowi, Aleksandrowi Śliwce czy Pawłowi Zatorskiemu. Ten ostatni wygrał rywalizację z Jakubem Popiwczakiem, który w tym sezonie reprezentacyjnym spisywał się świetnie, ale ma nieporównanie mniejsze doświadczenie niż dwukrotny mistrz świata. Popiwczak również raczej nie zdał testu przeciwko Francji, kiedy szybko opuścił boisko. Jedną z najtrudniejszych decyzji Grbicia była rezygnacja z jednego z przyjmujących. Dość powiedzieć, że odwlekał ją... ponad rok. Na wszystkie ostatnie duże imprezy zabierał bowiem aż pięciu zawodników z tej pozycji. A selekcjonerzy zazwyczaj w 14-osobowym składzie mieszczą tylko czterech. Na finiszu przygotowań do igrzysk niepodważalną pozycję wypracowali sobie Wilfredo Leon i Tomasz Fornal, dotąd głównie rezerwowy - rozpoczynali wszystkie mecze w finałach Ligi Narodów w Łodzi w podstawowym składzie. Z pozostałej trójki Grbić odrzucił tego, który w całym sezonie reprezentacyjnym spisywał się z nich być może najlepiej. Bartosz Bednorz nie dał właściwie żadnego powodu, by nie pojechać na igrzyska. Nawet wejście w półfinale z Francją miał udane, co zauważali nawet rywale. Ale to on przegrał na powołaniach selekcjonera najwięcej, choć niczym nie zawinił. Nie będzie nawet rezerwowym w Paryżu. 30-letni siatkarz został jednak "ofiarą" bogactwa polskiej kadry na tej pozycji. I wspomnianego zaufania Grbicia do swoich "żołnierzy". Śliwka po kontuzji odniesionej jeszcze w grudniu nadal nie gra na poziomie z zeszłego roku, gdy był podstawowym zawodnikiem kadry. Grbić ceni go jednak od lat nie tylko za postawę na boisku, ale również wpływ na drużynę. Do formy Semeniuka trudno mieć większe zastrzeżenia, a Grbić całym poprzednim sezonem pokazał, jak bardzo wierzy w zawodnika Sir Safety Perugii. Nikola Grbić nie miał wątpliwości. Dał siatkarzowi dodatkowy czas Zaufanie ważniejsze niż forma. Rozliczenie Nikoli Grbicia za miesiąc Rezygnacji z Karola Kłosa i Marcina Komendy można było się spodziewać. Nie z powodu ich formy, ale ostatnich decyzji Grbicia, który w ogóle nie dał im szansy w Łodzi. W przypadku Komendy niespodzianką była zresztą już obecność w kadrze na tak późnym etapie przygotowań, bo dotąd wyżej w hierarchii selekcjonera był Jan Firlej. Kłos grał znacznie więcej, ale przegrał z tercetem Bieniek-Huber-Kochanowski. Grbić opóźniał podjęcie ostatecznej decyzji jak tylko mógł, a ostatecznie zaryzykował. Do Paryża pojedzie co najmniej dwóch zawodników - Kaczmarek i Śliwka - którzy najwyższą formę muszą dopiero odbudować. Selekcjoner postawił jednak na zaufanych ludzi, z którymi zdobywał srebro mistrzostw świata, złoto mistrzostw Europy i Ligi Narodów. Nawet jeśli w tym sezonie dali drużynie mniej niż ich koledzy. I choć te decyzje polaryzują siatkarskich kibiców, reprezentacja Polski wydaje się tak silna, że ktokolwiek nie byłby jej drugim atakującym czy trzecim przyjmującym, i tak powinna w Paryżu walczyć o medal. A Grbić zostanie ostatecznie rozliczony za nieco ponad miesiąc. Finał igrzysk w Paryżu 10 sierpnia. Damian Gołąb