Polscy siatkarze w ostatnim sezonie reprezentacyjnym sięgnęli po brąz Ligi Narodów, co było dobrym prognostykiem przed najważniejszą imprezą czterolecia, czyli igrzyskami olimpijskimi. "Biało-Czerwoni" pojechali do Paryża w roli faworytów i wywalczyli srebro, co dla samych zawodników i Nikoli Grbicia było dużym niedosytem, ale zarazem potwierdziło, że praca Serba przynosi efekty. Szkoleniowiec Polaków po drodze nie unikał jednak krytyki, a najgłośniej o trenerze stało się jeszcze przed igrzyskami, gdy ogłaszał powołania na turniej w Paryżu. Grbić postawił bowiem na Aleksandra Śliwkę i Kamila Semeniuka, którzy nie błyszczeli formą, zabrał także Łukasza Kaczmarka, chociaż zdaniem kibiców o wiele lepiej w ataku radził sobie Bartłomiej Bołądź. Ten drugi do Paryża pojechał, ale jako rezerwowy. Serb skreślił za to Bartosza Bednorza, chociaż ten był w dobrej dyspozycji. Trener dał tym samym do zrozumienia, że wyżej ceni sobie Śliwkę i Semeniuka, których zna z czasów pracy w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. I, jak sugerowali eksperci, liczył na to, że ci w kluczowych momentach w Paryżu wejdą na kilka akcji i przesądzą o wyniku. Grbić deklarował jednak, że nie było mu łatwo zrezygnować z Bednorza. "Muszę przyznać, że 'Benji' jest tym zawodnikiem, którego wzięłaby do siebie absolutnie każda reprezentacja i to z wielką wdzięcznością. Ma niesamowitą jakość. Był w tym sezonie wspaniały i od początku 'dostępny'. Powiedział mi, że niezależnie od tego, kiedy będę go potrzebować, to rzuci wszystko i się stawi. To sprawiło, że wykreślenie go z listy było dla mnie niezwykle trudne" - tłumaczył Grbić w rozmowie z TVP Sport. Prosto z Japonii nadeszły wieści ws. Aleksandra Śliwki. Szykuje się przełom Bartosz Bednorz błyszczy w PlusLidze Ostatecznie Śliwka i Semeniuk w Paryżu nie odegrali ważnej roli (zdobyli kolejno 9 i 21 punktów) - Grbić chętniej stawiał na Wilfredo Leona i Tomasza Fornala, którzy byli w kapitalnej formie i stanowili o sile drużyny. Bednorzowi z kolei pozostało nic innego, jak po sezonie kadrowym wrócić do ciężkiej pracy i w klubie potwierdzić, że w niczym nie ustępuje kolegom z kadry. Bednorz, który przed sezonem przeszedł z ZAKSY Kędzierzyn-Koźle do Asseco Resovii Rzeszów, od początku rozgrywek błyszczy. I jest jasnym punktem drużyny, która na początku batalii 2024/2025 pogrążyła się w kryzysie. Ostatnio poprowadził swoich kolegów do zwycięstwa z Indykpolem AZS-em Olsztyn, zdobywając 20 punktów i przekraczając zarazem granicę 2000 "oczek" zdobytych w PlusLidze. Świetny występ przyjmującego nie uszedł uwadze Jakuba Bednaruka. Były siatkarz i trener, a obecnie ekspert Polsatu Sport, w swoim podsumowaniu kolejki docenił Bednorza i ironicznie zasugerował, że powinien otrzymać powołanie do reprezentacji. Bartosz Bednorz mistrzem Europy. Na bardziej prestiżowy medal wciąż czeka Wzmianka o "poważniejszej imprezie" nie jest przypadkowa. Największym sukcesem 30-letniego Bednorza odniesionym z reprezentacją jest bowiem mistrzostwo Europy z 2023 roku. Wprawdzie czempionat Starego Kontynentu to prestiżowa impreza, ale biorąc pod uwagę fakt, że wielu kolegów Bednorza z kadry ma na swoim koncie mistrzostwo świata lub nawet dwa medale wywalczone w 2018 i 2022 roku oraz olimpijskie srebro, trudno te sukcesy porównywać. Przyjmujący wciąż więc czeka na krążek, który postawi go w jednym szeregu obok największych gwiazd ostatnich lat w polskiej siatkówce. Bednorz może zresztą mówić o dużym pechu, ponieważ był o krok od tego, by pojechać na mistrzostwa świata organizowane dwa lata temu, które Polacy zakończyli na drugim miejscu. Wówczas również pokazywał się z bardzo dobrej strony i pojechał nawet na finały Ligi Narodów będące ważnym etapem przygotowań do imprezy, ale ostatecznie Grbić postawił na Bartosza Kwolka. "Wejście smoka" w PlusLidze, Kaczmarek i Fornal w cieniu. A to nie koniec