Awans z turnieju kwalifikacyjnego pozwolił Polakom na odrobinę oddechu, a przede wszystkim na spokojniejsze przygotowania do docelowej imprezy, jaką są igrzyska olimpijskie. Wedle zapowiedzi płynących z PZPS, pierwsze turnieje Ligi Narodów, z racji tego, że nie musimy już oglądać się na ranking FIVB, zostaną potraktowane ulgowo, a ci, którzy grali najwięcej, dostaną nieco czasu na odpoczynek. W tym sezonie jednak nie mogli na to liczyć, bo zaledwie tydzień po powrocie z Chin część naszych siatkarzy rozpoczęła rozgrywki w PlusLidze. W tym wypadku nie ma mowy o pełnej regeneracji, o czym zresztą przed startem sezonu mówił Marcin Janusz. Siatkarze mają poważny problem. Łukasz Kadziewicz wprost o "cierpieniu" Kontuzja Marcina Janusza, jeden z liderów kadry pauzuje Niestety dość szybko sprawdził się czarny scenariusz dotyczący naszych siatkarzy, których organizmy zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Pierwszą "ofiarą" został Marcin Janusz. Rozgrywający Zaksy z powodu problemów ze zdrowiem nie znalazł się w składzie meczowym. W oficjalnych informacjach przekazywanych przez kędzierzynian nie podano, ani jak poważny jest uraz, ani też kiedy rozgrywający będzie mógł wrócić do gry. To wszystko budzi niepokój kibiców, bo Janusz to jeden z liderów reprezentacji prowadzonej przez Nikolę Grbicia i każde, nawet drobne problemy zdrowotne, są powodem do zmartwień. Oby rozgrywający szybko wrócił do siebie, ale intensywność grania w PlusLidze sprawia, że urazów siatkarzy, którzy mają za sobą grę w reprezentacji, może być więcej. Dramat polskiego siatkarza, potwierdziło się najgorsze Siatkarze nie kryją emocji. "Ile starczy zdrowia" Kłopoty ze zdrowiem Janusza widoczne były już zresztą wcześniej. Zresztą, wraz z klubowymi kolegami, już na początku sezonu zaliczyli dość kuriozalne spotkanie. W rozgrywkach PlusLigi Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przed własną publicznością pokonała PSG Stal Nysę. Spotkanie rozstrzygnęło się dopiero w tie-breaku (3:2). Mecz był dla kibiców o stalowych nerwach, bowiem starcie rozpoczęło się we wtorek (24.10) o godzinie 21:10, a skończyło po północy w środę. To wszystko składa się niestety na nieciekawy i niepokojący obraz. Kalendarz jest mocno przeładowany, zdrowie siatkarzy może ucierpieć, a przecież to dopiero początek rozgrywek. Show polskiego siatkarza. Dał Grbiciowi do myślenia